Ponownie przeglądam się w lustrze. Wygładzam koszulę, poprawiam mankiety oraz niesforne kosmyki zakładam za ucho. Po raz kolejny podejmuję próbę zawiązania sobie krawatu. Na marne. Nie jestem wstanie tego zrobić, ręce mi się trzęsą a palce plączą.
- Mikey możesz – wskazuję bezradnie na krawat.
- Co się z tobą dzieje, to najszczęśliwszy dzień w twoim
życiu, nie masz się czym stresować.
Blondyn zaczął wiązać mi krawat. Kto by pomyślał, że mój
młodszy braciszek jest w tym tak wyspecjalizowany, szczególnie że rzadko kiedy
można go zobaczyć w krawacie. W ogóle, żeby któryś z nas ubrał się w garnitur
potrzeba nie lada wydarzenia. Z pewnością mogę stwierdzić, że takim wydarzeniem
jest ślub. Tym bardziej, że jest to moja uroczystość. Moja i mojego ukochanego.
- Boję się, że nie podołam jako partner, że nie spełnię
jego oczekiwań – przyznałem się ze smutkiem
- Nawet mnie nie denerwuj. Znacie się już tyle lat, Frank
naprawdę wiedział na co się decyduje. Krawat zawiązany, idę sprawdzić ilu się
już gości zjawiło. Tylko stąd nie ucieknij – uśmiechnął się do mnie
pokrzepiająco i opuścił mały pokój, w którym się przygotowywałem.
Mikes ma racje. Nie mam co się stresować. Frank to miłość
mego życia. Jestem w stanie zrobić dla niego wszystko. Ślub to tylko formalne
za przypieczętowanie naszego uczucia. On nic w naszym życiu nie zmieni.
Kolejny pochmurny
dzień w Nowym Yorku. Pomimo tego, że pogoda nie sprzyja, mieszkańcom
to nie przeszkadza.
Chodnikami przewijają się tysiące ludzi, a ulice toną w samochodach. Wszyscy
się gdzieś śpieszą. Codzienne obowiązki czekają na ich wypełnienie. Wieżowce
Manhattanu powoli zapełniają się swoimi pracownikami. Ludzie wchodzą i
wychodzą. Krążą pomiędzy jednym budynki a drugim. Tu bank tam sklep. Wszystko musi być zrobione szybko. Byle tylko
mieć to już z głowy. Poprzez takie myślenie ludzie nie doceniają najprostszych
czynności jakie dane jest nam wykonywać. We wszystkim można dostrzec piękno.
Nawet w tak smutnym i pochmurnym dniu jaki jest dzisiaj. Starałem się nie
myśleć o mojej pracy jedynie jak o źródle pieniędzy, jakimi będę mógł pospłacać
kredyt czy rachunki. Jestem artystą, skończyłem studia malarskie, pracuję jako
rysownik komiksów. Lubię ten zawód. Czuję się w nim swobodnie. Nie jestem
przywiązany do nikogo. Jeśli stworzę komiks, rozsyłam go po wydawnictwach i
komu się spodoba z tym idę rozmawiać o współpracy. Nic prostszego. Moim zdaniem
ludzie nie powinni narzekać na stanowiska jakie zajmują, ponieważ sami wybrali
sobie taki zawód. Myśląc tylko o dobrach materialnych zapominamy o naszych
marzeniach i ich realizacji.
Siedziba Dark Horse
była tylko parę przecznic od mojej kawalerki, tak więc postanowiłem się
przejść. Mijałem ludzi zamyślony, kiedy usłyszałem dźwięk gitary. Melodia była
grana z taką gracją, delikatnością oraz czystością, że wprawiła mnie w niemały
zachwyt. Musiałem dowiedzieć się kto tak gra. Z każdym kolejnym krokiem muzyka
stawała się coraz wyraźniej słyszalna. Kiedy doszedłem do źródła muzyki nie
mogłem wyjść z podziwu. Przede mną na chodniku siedział młody chłopak, nie dał
bym mu więcej niż 17 lat. Grał spokojną melodię, wpatrzony w jakiś punkt przed
sobą. Przed nim stał futerał gitary, a w nim parę dolarów. Cóż jak na taki
poziom jaki reprezentował, moim zdaniem było tam ich za mało. Podszedłem do
niego i wrzuciłem mu 20$ bez zbędnego myślenia. Kiedy banknot wylądował w
materiale, on przestał grać i spojrzał na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały.
Przez jego przenikliwy wzrok poczułem się nagi. Nie chodzi o moje ubrani, ale o
duszę. Czułem jakby znał każdy mój sekret, jednak w bardzo pozytywny sposób.
Miał piękne brązowe oczy. Kiedy na niego spojrzałem świat jakby się zatrzymał.
Widziałem tylko jego.
- Dziękuję –
powiedział cicho
-Nie ma za co, nie
wiem czy masz talent, czy to lata ćwiczeń, ale grasz naprawdę świetnie
Chłopak widocznie
się zarumienił. Ja również czułem że moja twarz płonie rumieńcem. Serce mi
waliło a przez ciało przeszedł dreszcz.
- Co powiesz, o
kawie? Za rogiem jest świetna kawiarnia, ja płacę
Sam nie wiem co mną
kieruje. Nie znam tego chłopaka, a zapraszam go na kawę. Każdy powiedziałby, że
to istne szaleństwo, że nie wiadomo kim on jest i czym się zajmuję. Jednak
pewna część mnie pragnie poznać nieznajomego i mówi że z jego strony nie czeka
mnie żądne niebezpieczeństwo. Teraz w jego spojrzeniu zauważyłem zdziwnie oraz
niepokój
- Nie martw się nie
jestem żadnym zboczeńcem, chcę tylko porozmawiać
-Skoro tak to niech
będzie – po tym zdaniu widocznie się rozluźnił – tak w ogóle jestem Frank
- Gerard, miło mi
Od naszego pierwszego spotkania minęły dwa lata.
Dowiedziałem się wtedy, że myliłem się co do jego wieku. Moim zdaniem był on
młodszy ode mnie o siedem lat, jak się jednak okazało jest między nami tylko
cztery lata różnicy. Wszystko przez ten jego młodzieńczy, niewinny wygląd. Do tej pory
tak jest, jedyne co się w nim zmienia to jego fryzura oraz nowe tatuaże na
ciele. Frank to najlepsze co mnie w życiu spotkało. Już po dwóch miesiącach
byliśmy parą. Spotykaliśmy się niemal każdego dnia. Często czekałem na niego
pod jego uczelnią. Frankie studiował na akademii muzycznej, ale po roku
zrezygnował, gdyż brakowało mu czasu na próby ze swoim zespołem, który niestety
rozpadł się po paru miesiącach. Starałem się być jak najlepszym chłopakiem.
Chciałem być z nim w każdej trudnej chwili,
aby mu pomóc.
-Do niczego się nie
nadaję, wszystko za co się zabieram, przeradza się w wielką porażkę.
Niepotrzebnie rzucałem te studia.
-Kochanie nawet tak
nie mów. Każdemu zdarza się gorszy okres, kiedy coś mu nie wychodzi. Poza tym
znasz moje zdanie na temat twoich studiów. Być może zbyt pochopnie podjąłeś tą decyzję, jednak nie było o
niepotrzebne. Chciałeś udowodnić chłopakom, że dla zespołu możesz zrobić
wszystko, pokazując jak bardzo jest to dla Ciebie ważne. Nie jest to twoja wina
że się rozpadliście. Poza tym już od dawna mówiłeś, że nie najlepiej się
dogadujecie. Rozpad to była tylko
kwestia czasu. Zawsze możesz założyć nowy zespół.
Siedzieliśmy u mnie
w domu, w salonie oglądając filmy. Zazwyczaj to tak wyglądały nasze weekendy.
Frank przyjeżdżał to mnie w piątek a do domu wracał w niedzielę. Mieszkał
jeszcze z matką. Miałem okazję poznać tę kobietę. Jest ona bardzo miła, a
przede wszystkim tolerancyjna. Nie miała nic przeciwko naszemu związkowi. Z
początku ponoć martwiła ją trochę nasza różnica wieku, jednak po naszym
spotkaniu Frank powiedział mi że zdałem test perfekcyjnie i jestem „najlepszym
materiałem na zięcia”. Było mi bardzo miło usłyszeć takie słowa, od kobiety,
która wydała na świat miłość mego życia. Pomimo, że z Franiem znamy się dopiero
pół roku, już teraz bez zastanowienia mogę stwierdzić, że go kocham. Jeszcze mu
tego nie mówiłem, czekam na odpowiednią okazję. A taka będzie jutro. Jutro minie
sześć miesięcy odkąd się znamy i będą to walentynki. Zaplanowałem nam już
idealną randkę.
Od dłuższej chwili
nie zwracaliśmy już uwagi na film. Mój
chłopak wpakował mi się na kolana i między zdaniami obdarowywał mnie
pocałunkami. Starałem się je oddawać, jednak Frank dotrwał się do mojej szyi a
wtedy kompletnie straciłem poczucie czasu, oraz odpłynąłem do własnego świata,
w którym jest tylko Frankie.
- Kochanie, jest
już późno, połóżmy się spać
- Z tobą zawsze
Podniosłem się z
sofy łapiąc Franka za uda aby ze mnie nie spadł. On oplótł mnie swoimi
nogami w biodrach i tak pokonaliśmy drogę do mojej sypialni. W pokoju położyłem
go na swoim łóżku i sam udałem się pod prysznic. Chłopak już w czasie reklam
poszedł się myć i teraz na mnie czekał.
Szybko zmyłem bród
tego dnia z mojego ciała, założyłem świeże bokserki i wróciłem do Franka.
Zastałem
najpiękniejszy widok na świecie. Chłopak pogrążony już był we śnie. Jego bladą
twarz okalały czarne przydługie włosy, które, w tej chwili rozrzucone były po
całej poduszce. Położyłem się koło niego i pocałowałem go delikatni w czoło.
Niech śpi dobrze, jutro czeka go sporo wrażeń.
***
Rano szybko
wstałem, by zdążyć przed Frankiem. W soboty młody zawsze spał dość długo, więc
miałem około godzinę na przygotowanie dla niego śniadania. Po obudzeniu się,
założyłem na siebie byle jakie ubrania i poszedłem do sklepu,by zrobić porządniejsze
zakupy, zaopatrując lodówkę w najróżniejsze produkty. Szybko sprzątnąłem
wczorajsze naczynia, jakie zostawiliśmy w zlewie i zacząłem przygotowywać
posiłek. Zaplanowałem sobie, że zrobię naleśniki z czekoladą i truskawkami.
Wyciągnąłem wszystkie potrzebne mi składniki i zacząłem robić naleśniki. Po tym
jak usmażyłem ich już wystarczającą ilość dla naszej dwójki, roztopiłem
tabliczkę czekolady i polałem nimi placki. Na koniec umyłem parę truskawek i
ułożyłem je na talerzu.
W salonie
przygotowałem stół, kładąc świeży obrus i stawiając wazon ze świeżą różą.
Naprzeciwko siebie
postawiłem dwa talerze z naleśnikami oraz kubki ze świeżo parzoną kawą i
poszedłem budzić mojego chłopaka.
W sypialni panował
przyjemny półmrok, który dawał jeszcze możliwość do snu. Odsłoniłem trochę
roletę i podszedłem do łóżka. Usiadłem delikatnie koło Frania i zacząłem
składać delikatne pocałunki na jego ustach.
- Kocie wstawaj
- Jeszcze chwilę,
daj mi pospać, jest sobota
- Otwórz proszę
oczka, dla mnie – powiedziałem najczulej jak tylko potrafiłem
Frank spojrzał na
mnie zaspanymi oczkami.
- Wesołych
Walentynek skarbie
- Dziękuję, Tobie
też – podniósł się do mojego poziomu i czule zaczął mnie całować. Otworzyłem
usta, by pogłębić nasz pocałunek. Trwaliśmy w nim pewien czas, aż nie
przypomniałem sobie o stygnącym śniadaniu, które na nas czekało. Oderwałem się
od Frania, wstałem z łóżka i wyciągnąłem
do niego dłoń.
- Chodź ze mną
On złapał moja rękę i zacisnął na niej swoje palce. Razem wyszliśmy w sypialni i wchodząc do salonu
poczułem tylko mocniejsze ściśnięcie mojej dłoni i zachłyśnięcie się
powietrzem.
- O boże Gerard, to
dla mnie? Kochanie dziękuję – po tym rzucił się mi się na szyję.
- Tak to wszystko
dla Ciebie, wszystko co dzisiaj zrobię będzie dla Ciebie, ale teraz chodź już
jeść bo zaraz będzie zimne.
Usiedliśmy do stołu
i zaczęliśmy jeść. Po minie chłopaka i tempie, w jakim zniknęły jego naleśniki
mogłem stwierdzić, że mu smakowało. Nie ukrywam że czuję się dumny.
- Mówiłeś, że
wszystko co dzisiaj zrobisz będzie dla mnie, to znaczy, że masz coś więcej? – kiedy to mówił, przyszedł to mnie i usiadł mi na kolanach.
- A i owszem
- Ale Gee, ja nic
dla Ciebie nie mam – mówiąc to chłopak posmutniał
- Najlepszym
prezentem dla mnie jest twój widok, a tym bardziej jak jesteś szczęśliwy
Zacząłem gładzić
jego policzek. Chłopak odwrócił się w moją stronę i nasze spojrzenia się
spotkały. Jego wzrok dalej ma w sobie to coś
co pół roku temu. Ta iskra dalej w nim została. Teraz jednak w jego
oczach widzę radość, szczęście i miłość. Jest to cudowne uczucie widzieć, że
jesteś dla kogoś ważny. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Frank
jest najlepszym co mnie w życiu spotkało.
Po śniadaniu dałem
mu mały drobiazg. Przygotowałem mu album z naszymi zdjęciami. Większość kartek
zostawiłem pustych na nasze kolejne zdjęcia przedstawiające naszą wspólną
przyszłość.
Następnie
przebraliśmy się w normalne ubrania i zabrałem Frania na naszą randkę.
- Gdzie jedziemy
- Niespodzianka
-No powiedz mi
proszę – popatrzył na mnie swoimi wielkimi oczami i to mnie pokonało
- No dobrze,
zaczynamy od kina, dalszej części nie zdradzam
W kinie kupiłem nam
bilety na jakąś komedię romantyczną. Nie przepadam za takimi filmami, ale jest
to film, który wpasował się w dzisiejszy nastrój. Kupiliśmy sobie popcorn oraz
napoje i udaliśmy się do wyznaczonej sali. Zajęliśmy nasze miejsca i czekaliśmy
na rozpoczęcie filmu.
***
Nie wiem zbytnio co
działo się w filmie, ponieważ skupiony byłem na Franku oraz na skradaniu mu
całusów. Na sali byliśmy prawie sami. Siedzieliśmy na samej górze więc nikt z tam obecnych nas
nie widział. Po wyjściu z kina zabrałem Franka do najlepszej restauracji jaką
znałem w Nowym Jorku.
- Gerard ja chyba
nie jestem odpowiednio ubrany na takie miejsce
- Dla mnie zawsze
wyglądasz świetnie
- Ale..
-Żadne ale,
wyglądasz świetnie, idealnie do okazji, nie przejmuj się niczym, po prostu
ciesz się chwilą
- Każdą chwila
spędzona z Tobą się cieszę – jak skończył mówić pocałował mnie w policzek i
złapał za rękę
Weszliśmy do
restauracji i podeszliśmy do kelnera
- Rezerwacja na
nazwisko Way
- Hmmm… Way.. A tak
już mam, proszę za mną
Szliśmy za kelnerem
złapani za ręce, niektórzy patrzyli na nas z obrzydzeniem, jednak nie
przejmowałem się, to jest nasz wieczór. Doszliśmy do stolika, który jest
najbardziej oddalony od reszty. Specjalnie wybrałem ten, ponieważ jest tutaj
dość intymnie i możemy zachowywać się swobodnie.
Usiedliśmy
naprzeciw siebie i spojrzeliśmy w kartę. Posiłki tutaj nie należy do tanich,
jednak dla Franka wszystko, poza tym dochody z mojego ostatniego komiksu
odkładałem tylko na tę okazję.
Zamówiliśmy sobie
najlepsze sałatki jakie mieli, a potem również nie odmówiliśmy sobie
deseru. Jedzenie było naprawdę pyszne. Kelner przyniósł nam szampana, ponoć najlepszego.
Czas leciał nam
bardzo wolno, rozmawialiśmy, śmialiśmy i od czasu do czasu łapaliśmy za ręce.
Wszystko szło po mojej myśli.
Kiedy po dwóch
godzinach wyszliśmy z restauracji wróciliśmy do mojego domu.
-Frank mam prośbę,
poczekaj w aucie i przyjdź do mieszkania za jakieś 5 minut
-Skoro prosisz –
pocałował mnie w policzek – Już się nie mogę doczekać
Szybko pocałowałem
go w usta i udałem się do mieszkania. Na klatce schodowej spotkałem moją
sąsiadkę, ale nie miałem teraz czasu na uprzejmości, więc usłyszałem coś w
rodzaju „Ta dzisiejsza młodzież”, potraktował to jako komplement, bo nie wiem
czy prawie że dwudziestopięcio latka można nazwać młodzieżą. Wbiegłem przez
drzwi i z jednej z kuchennych szafek wyciągnąłem parę świeczek i pudełko z
płatkami róż. W sypialni rozrzuciłem płatki po ziemi i łóżku, a na parapecie,
szafce nocnej i komodzie ustawiłem zapalone świeczki. Z szafki wyciągnąłem
kolejny drobiazg dla Franka, który położyłem w salonie na stoliku, przed sofą.
Do kieliszków rozlałem wina i wrzuciłem jeszcze parę truskawek do miseczki.
Poprawiłem swoją fryzurę i koszulę. Teraz jestem już gotowy.
Usiadłem na kanapie
i czekałem na Franka. Po chwili usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.
-W salonie –
krzyknąłem
W wejściu ujrzałem
zaskoczonego chłopaka.
- Co to jest? – na
początku nie za bardzo wiedziałem o co
chodzi, ale potem zrozumiałem, że chodzi mu o płaski pakunek, jaki leży na
stole.
- Sam sprawdź
Franek usiadł
blisko mnie i sięgnął po prezent. Delikatnie odwijał papier i aż zachłysnął się
kiedy zobaczył co dla niego miałem. Był to rysunek, który przedstawiał Franka z gitarą, podczas naszego pierwszego
spotkania. Może jestem niepoprawnym romantykiem, ale chciałem, żeby prezent na
nasze pierwsze walentynki był wyjątkowy. Dlatego też postanowiłem zrobić coś
własnoręcznie.
- Gerard to jest
piękne – z jego oka popłynęła pojedyncza łza.
- Cieszę się, że Ci
się podoba
- Nawet
zapamiętałeś w co byłem wtedy ubrany, idealnie odwzorowałeś moją gitarę, to
jest niesamowity prezent
- Nie mógłbym zapomnieć
tak ważnego dnia, pamiętam każdy szczegół. Jak poszliśmy do kawiarni zamówiłeś
waniliową latte bez cukru. Swój numer zapisałeś mi na serwetce, którą potem
zgubiłem i gdyby nie to, że potem znowu siedziałeś w tym samym miejscu, nie
wiem czy byśmy tu siedzieli
- Myślałem wtedy,
że nie chcesz jednak się spotkać
- Chciałem i na
szczęście się spotkaliśmy. Zaintrygowałeś mnie od samego początku. Frank
chciałbym Ci powiedzieć, że pomimo tego, że znamy się pół roku, mogę bez
zastanowienia stwierdzić, że jesteś miłością mego życia. Nie spotkałem nigdy
nikogo tak wyjątkowego jak Ty. Mam wiele wad, które ty znosisz i akceptujesz.
Dla mnie jesteś aniołem. Frankie kocham Cię
- Gee ja nie wiem
co powiedzieć… to chyba najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek usłyszałem. Ja
też Cię kocham.
Chłopak rzucił mi
się na szyję i zaczął pocałunek. Przepełniony był czułością, miłością i namiętnością.
Chłopak muskał moje usta, przygryzając moją wargę co jakiś czas, kiedy
musieliśmy złapać oddechy. Siedząc na moich kolanach, zaczął się delikatnie
poruszać, ocierając się o mnie. Powoli rozpinał moją koszulę, dotykając mego
torsu. Jęknąłem cicho, ponieważ czułem coraz bardziej podniecony w dolnych
częściach mojego ciała, co Frank najwyraźniej zauważył, ponieważ jego ruchy
stawały się odważniejsze. Po tym jak ściągnął mi koszulę i zaczął rozpinać mój pasek,
wiedziałem do czego to zmierza.
- Frank, ale jesteś
tego pewien – jęknąłem. Musiałem go o to spytać. Najgorsze co mógłbym zrobić to
skrzywdzić, najważniejszą osobę w moim życiu. Tego bym sobie nigdy nie
wybaczył. Jeśli teraz powie, że tego nie chce, po prostu ochłonę, skończymy
wino i udamy się spać tak jak zazwyczaj.
- Wiem co robię
kochanie, Ty dzisiaj cały dzień robiłeś cos dla mnie, te wszystkie prezenty i
randka były idealne. Dałeś mi wszystko o czym mogłem tylko marzyć. Miłość. Ja w
te walentynki mogę Ci podarować coś, ma dla mnie ogromną wartość i co trzymałem
dla tego jedynego. Nie zamierzam się z Toba nigdy rozstawać, bo Cię kocham,
więc chcę abyś przyjął moją cnotę.
To mnie naprawdę
wzruszyło i zaskoczyło. Wiedziałem, że Frank miał wcześniej już chłopaka, ale
nie spodziewałbym się, że jeszcze nie uprawiał seksu. Tym bardziej cieszyłem
się, że to ja mogę być jego pierwszym.
- Obiecuję, że nie
zmarnuję twojego prezentu i to będzie najlepsza noc w twoim życiu.
Wziąłem Franka na
ręce i zaniosłem do sypialni, w której powoli dopalały się świeczki. W pokoju
unosił się słodki zapach róż, których płatki zdobiły podłogę. Położyłem
chłopaka na łóżku i zacząłem go spokojnie i powoli rozbierać. Ta noc miała być
jedyna w swoim rodzaju. Zdjąłem z siebie wszystko i zostałem tylko w
bokserkach. Po chwili również ubrania Franka wylądowały na ziemi. Kiedy
pozbawiłem go bielizny usadowiłem się
pomiędzy jego nogami. Przede mną znajdował się jego nabrzmiały członek, którego
zacząłem delikatnie masować dłonią. Po chwili do mojej ręki, dołączyłem także
język, którym delikatnie przejechałem od nasady jego penisa. Z cichych
pojękiwań, nad głową, mogłem wywnioskować, że chłopakowi podoba się co robię,
więc postanowiłem działać dalej. Odsunąłem rękę i ustami pochłonąłem jego
przyrodzenie. Zacząłem poruszać głową w górę i dół, tak abym sprawiał mu jak
największą przyjemność. Główka jego penisa trącała moje gardło, co również mi
się podobało, o czym świadczyło moje stojące przyrodzenie. Poniosłem lekko
głowę, by móc spojrzeć na Franka i przysięgam już od samego patrzenia na niego
mógłbym dojść. Po jego minie widziałem, że jest blisko końca, więc zaprzestałem
wszystkich ruchów i wstałem łóżka
- Ale Gerard..ugh..
- Już wracam
Z komody
wyciągnąłem prezerwatywę oraz lubrykant i z powrotem znalazłem się między nogami mojego chłopaka.
Wylałem trochę żelu na dłoń i rozsmarowałem go przy wejściu Franka. Założyłem
na siebie prezerwatywę i spojrzałem na chłopaka. Jego wzrok przepełniało
pożądania, a włosy przykleiły mu się do czoła.
- Gee zrób to .. ja
już nie wytrzymam
Przyciągnąłem go
trochę do siebie, rozszerzając bardziej jego nogi. Podniosłem trochę jego
biodra i zanim w niego wszedłem złapałem go za rękę. Powoli zagłębiałem się we Franku, nie chcąc sprawić mu bólu. Patrzyłem na jego twarz. Na początku wyrażała ból, jednak po chwili
uczucie to ustąpiło na rzecz przyjemności. Widząc to zacząłem się w nim
delikatnie poruszać. W każde pchnięcie wkładałem uczucie, jakim darze chłopaka.
Był on tak przyjemnie ciasny, co sprawiło, że mimowolnie z mojego gardła
wymykały się pojedyncze jęki.
- Gerard.. proszę
przyśpiesz
Od razu się go
posłuchałem i zacząłem wykonywać mocniejsze i gwałtowniejsze ruchy. Czułem, że
jestem bliski końca
- Tak, tu …ugh
Chciałem pomóc
Frankowi osiągnąć spełnienie, więc oprócz mocnych pchnięć, zacząłem również wykonywać
szybkie ruchy dłoni, na jego przyrodzeniu. To był koniec. Po chwili moja dłoń
była w lepiej mazi, a Frank jęczał w niebogłosy. Wykonałem parę pchnięć i
również osiągnąłem spełnienie. Zdjąłem prezerwatywę i rzuciłem ją na ziemię,
później posprzątam. Na oczach Franka zlizałem jego spermę z swojej dłoni i jego
brzucha.
Położyłem się obok
niego i przykryłem nas kołdrą.
- Dziękuję Gee
- Za co?
- Za najpiękniejszą
noc w moim życiu, kocham Cię – po tych słowach, pocałował mnie czule w usta i
położył się na moim torsie.
- Ja też Cię
kocham, nawet nie wiesz jak bardzo
Od czasu naszej pierwszej wspólnej nocy znacznie
zbliżyliśmy się do siebie, a z Franka wyszedł prawdziwy demon seksu. Kolejne
miesiące mijały, a my dalej byliśmy razem. Postanowiliśmy spędzić nasze
pierwsze wakacje razem. W sierpniu postanowiliśmy wyjechać do San Diego. Jak
teraz wspominam sobie ten wyjazd, to z lekkim wstydem muszę stwierdzić, że
prawie nie wychodziliśmy z łóżka. Frank
nie pozwalał mi nawet samemu brać prysznica. Śmieszyło mnie to trochę, ale tej
kruszynie nie potrafiłem nigdy odmawiać.
- Gerard choć już, wszyscy są, show must go on –
uśmiechnął się do mnie Mikey
Wyszedłem z pokoju i kroczyłem powoli za bratem.
- Gerard no ale
chodź już do pokoju
- Frankie nie
możemy cały czas siedzieć tylko w hotelu. Popatrz jest zachód słońca posiedź ze
mną chwilę na plaży
- No niech Ci
będzie – westchnął
Pocałowałem go w
policzek i dalej przemierzaliśmy plażę. Wybraliśmy miejsce, które było jak
najdalej ludzi. Potrzebowaliśmy prywatności, poza tym nie chciałem aby ludzie
byli przy tym co zaraz zrobię. Dzisiaj wypada równo rok od naszego pierwszego
spotkania. Postanowiłem, że oświadczę się Frankowi. Jestem w pełni przekonany
co do mojego uczucia. Kocham go i tak już zostanie i chociaż miały by się nam
zdarzać kłótnie, to trudno jestem gotowy na wszystko. Chcę spędzić z nim całe
życie.
Doszliśmy do
pięknej zatoki, gdzie nie widać było żywej duszy. Słońce powoli znikało za
horyzontem, a my siedzieliśmy wtuleni w siebie podziwiając ten widok. Tak to
jest ten czas.
Wstałem i sięgnąłem
do kieszeni
- Frank, wiesz jak
wiele da mnie znaczysz, często Ci to powtarzam. Nie jesteś tylko moim
chłopakiem, jesteś również najlepszym przyjacielem. Wiem, że mogę Ci wszystko
powiedzieć, że mi pomożesz, pocieszysz, doradzisz. Dlatego też mam do Ciebie
dwie prośby – uklęknąłem na jedno
kolano, wyciągając pudełeczko z czarnym pierścionkiem – Frankie, wyjdziesz za
mnie?
Jego twarz wyrażała
teraz wielkie zaskoczenie ale również radość.
Niespodziewanie
chłopak, rzucił się na mnie i zaczął mnie całować. W innych okolicznościach
zapewne przeszkadzałby mi piasek, który dostaje się wszędzie jednak nie teraz
- Tak – szepnął mi
do ucha i kontynuował obcałowywanie mojej twarzy.
Po chwili
doprowadziliśmy się do porządku i założyłem mu pierścionek na palec. Mieliśmy
takie same obrączki. Czarne, a w środku
wygrawerowane nasze inicjały. Kiedy wracaliśmy do hotelu Frank przypomniał
sobie o tym o czym mówiłem w zatoce
- Gee, a jakie było
to drugie pytanie?
- No wiesz, skoro
masz już za mnie wyjść to pomyślałem, że może chcesz się do mnie wprowadzić tak
oficjalnie a nie tylko pomieszkiwać przez weekendy i czasem w dni robocze.
- Oczywiście, że
tak, tylko jak my się zmieścimy w tej twojej kawalerce
- Tym się nie
przejmuj
Po powrocie Frank dowiedział się, o co mi wtedy chodziło.
Jeszcze przed naszym wyjazdem planowałem kupno nowego miejsca zamieszkania.
Może było to za wcześnie, bo przecież nie mogłem być do końca pewny czy on
przyjmie moje oświadczyny, jednak zaryzykowałem i opłacało się.
Nasz nowy dom, znajduje się na peryferiach Nowego Jorku,
gdzie mamy cieszę, spokój i nikt na nas nie zwraca uwagi. Ja mam tam swój
gabinet, który jest zawalony w nowych rysunkach, a Frank pokój na trzymanie
gitar.
Już od wyjścia słyszałem dźwięki rozmów. Szedłem razem z
bratem, kiedy zobaczyłem krzesła i ołtarz na tle morza. Nasz ślub
zorganizowaliśmy w miejscu gdzie oświadczyłem się Frankowi. Był to dom weselny
zbudowany na klifie. Piękne i romantyczne miejsce.
Moje serce chciało wyskoczyć z klatki piersiowej. Jeszcze
nigdy nie czułem takiego stresu jak teraz.
Wszystko jednak ustało kiedy zobaczyłem miłość mojego życia, czekającą na mnie
przy ołtarzu. Wszystkie wątpliwości zniknęły. Tak samo jak nasi goście. Dla mnie
najważniejszy był teraz tylko Frank i tylko jego widziałem. Uśmiechnąłem się do
niego a on odwzajemnił ten gest.
Gdy byłem już przy nim złapałem go za ręce i wtedy
urzędnik zaczął mówić. Ja jednak skupiony byłem na moim przyszłym mężu. Założył
obcisłe czarne spodnie, oraz białą koszulę i krawat. Cały Frank zawsze musi się
wyróżniać, ale to sprawia, że jest wyjątkowy. Przydługie już włosy lekko
opadały na jego twarz. Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie. Frankie nie
tylko świetnie wygląda, ale również ma wspaniałą osobowość.
- A teraz proszę powiedzcie słowa waszych przysięg
Okazało się, że jest możliwość, żebyśmy ułożyli sobie
słowa przysięgi, dlatego też z tego skorzystaliśmy
- Jeśli jest coś, czym mógłbym się stać, wtedy stałbym
się kolejnym wspomnieniem. Czy mógłbym być dla Ciebie jedyną nadzieją? Ponieważ
ty jesteś dla mnie ostatnią nadzieją – wyrecytowaliśmy jednocześnie ten tekst,
patrząc sobie w oczy. Słowa te napisałem
kiedyś, w liście dla Franka, kiedy to przyznałem się mu, że jestem gejem i
czuję do niego coś więcej niż to przyjaciela. Te 3 zdania są dla nie bardzo ważne i osobiste,
dlatego też przystałem na propozycję Frania, by były one naszą przysięgą.
- Ogłaszam was małżeństwem, możecie się pocałować
Kiedy muskaliśmy się wargami, zobaczyłem światło flesza.
Będziemy mieć kolejne zdjęcie do albumu. Pierwsze zdjęcie jako małżeństwo, ale
na pewno nie ostatnie.
God, to bylo niesamowite. Slodkie, romantyczne i namietne...brak slow. Weny, cudnie piszesz <3
OdpowiedzUsuń