piątek, 14 lutego 2014

Happy Valentines Day! - One Shot

Co prawda walentynki dobiegają już końca, ale wszystkim zakochanym chciałam życzyć szczęścia a tym których jeszcze nie mają swojej pary żeby na siłę nie szukali miłości, w swoim czasie sama przyjdzie ;) A tymczasem miłego czytania 

Ponownie przeglądam się w lustrze. Wygładzam koszulę, poprawiam mankiety oraz niesforne kosmyki zakładam za ucho. Po raz kolejny podejmuję próbę zawiązania sobie krawatu. Na marne. Nie jestem wstanie tego zrobić, ręce mi się trzęsą a palce plączą.
- Mikey możesz – wskazuję bezradnie na krawat.
- Co się z tobą dzieje, to najszczęśliwszy dzień w twoim życiu, nie masz się czym stresować.
Blondyn zaczął wiązać mi krawat. Kto by pomyślał, że mój młodszy braciszek jest w tym tak wyspecjalizowany, szczególnie że rzadko kiedy można go zobaczyć w krawacie. W ogóle, żeby któryś z nas ubrał się w garnitur potrzeba nie lada wydarzenia. Z pewnością mogę stwierdzić, że takim wydarzeniem jest ślub. Tym bardziej, że jest to moja uroczystość. Moja i mojego ukochanego.
- Boję się, że nie podołam jako partner, że nie spełnię jego oczekiwań – przyznałem się ze smutkiem
- Nawet mnie nie denerwuj. Znacie się już tyle lat, Frank naprawdę wiedział na co się decyduje. Krawat zawiązany, idę sprawdzić ilu się już gości zjawiło. Tylko stąd nie ucieknij – uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco i opuścił mały pokój, w którym się przygotowywałem.
Mikes ma racje. Nie mam co się stresować. Frank to miłość mego życia. Jestem w stanie zrobić dla niego wszystko. Ślub to tylko formalne za przypieczętowanie naszego uczucia. On nic w naszym życiu nie zmieni.

Kolejny pochmurny dzień w Nowym Yorku. Pomimo tego, że pogoda nie sprzyja, mieszkańcom
to nie przeszkadza. Chodnikami przewijają się tysiące ludzi, a ulice toną w samochodach. Wszyscy się gdzieś śpieszą. Codzienne obowiązki czekają na ich wypełnienie. Wieżowce Manhattanu powoli zapełniają się swoimi pracownikami. Ludzie wchodzą i wychodzą. Krążą pomiędzy jednym budynki a drugim. Tu bank tam sklep. Wszystko musi być zrobione szybko. Byle tylko mieć to już z głowy. Poprzez takie myślenie ludzie nie doceniają najprostszych czynności jakie dane jest nam wykonywać. We wszystkim można dostrzec piękno. Nawet w tak smutnym i pochmurnym dniu jaki jest dzisiaj. Starałem się nie myśleć o mojej pracy jedynie jak o źródle pieniędzy, jakimi będę mógł pospłacać kredyt czy rachunki. Jestem artystą, skończyłem studia malarskie, pracuję jako rysownik komiksów. Lubię ten zawód. Czuję się w nim swobodnie. Nie jestem przywiązany do nikogo. Jeśli stworzę komiks, rozsyłam go po wydawnictwach i komu się spodoba z tym idę rozmawiać o współpracy. Nic prostszego. Moim zdaniem ludzie nie powinni narzekać na stanowiska jakie zajmują, ponieważ sami wybrali sobie taki zawód. Myśląc tylko o dobrach materialnych zapominamy o naszych marzeniach i ich realizacji.
Siedziba Dark Horse była tylko parę przecznic od mojej kawalerki, tak więc postanowiłem się przejść. Mijałem ludzi zamyślony, kiedy usłyszałem dźwięk gitary. Melodia była grana z taką gracją, delikatnością oraz czystością, że wprawiła mnie w niemały zachwyt. Musiałem dowiedzieć się kto tak gra. Z każdym kolejnym krokiem muzyka stawała się coraz wyraźniej słyszalna. Kiedy doszedłem do źródła muzyki nie mogłem wyjść z podziwu. Przede mną na chodniku siedział młody chłopak, nie dał bym mu więcej niż 17 lat. Grał spokojną melodię, wpatrzony w jakiś punkt przed sobą. Przed nim stał futerał gitary, a w nim parę dolarów. Cóż jak na taki poziom jaki reprezentował, moim zdaniem było tam ich za mało. Podszedłem do niego i wrzuciłem mu 20$ bez zbędnego myślenia. Kiedy banknot wylądował w materiale, on przestał grać i spojrzał na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały. Przez jego przenikliwy wzrok poczułem się nagi. Nie chodzi o moje ubrani, ale o duszę. Czułem jakby znał każdy mój sekret, jednak w bardzo pozytywny sposób. Miał piękne brązowe oczy. Kiedy na niego spojrzałem świat jakby się zatrzymał. Widziałem tylko jego.
- Dziękuję – powiedział cicho
-Nie ma za co, nie wiem czy masz talent, czy to lata ćwiczeń, ale grasz naprawdę świetnie
Chłopak widocznie się zarumienił. Ja również czułem że moja twarz płonie rumieńcem. Serce mi waliło a przez ciało przeszedł dreszcz.
- Co powiesz, o kawie? Za rogiem jest świetna kawiarnia, ja płacę
Sam nie wiem co mną kieruje. Nie znam tego chłopaka, a zapraszam go na kawę. Każdy powiedziałby, że to istne szaleństwo, że nie wiadomo kim on jest i czym się zajmuję. Jednak pewna część mnie pragnie poznać nieznajomego i mówi że z jego strony nie czeka mnie żądne niebezpieczeństwo. Teraz w jego spojrzeniu zauważyłem zdziwnie oraz niepokój
- Nie martw się nie jestem żadnym zboczeńcem, chcę tylko porozmawiać
-Skoro tak to niech będzie – po tym zdaniu widocznie się rozluźnił – tak w ogóle jestem Frank
- Gerard, miło mi

Od naszego pierwszego spotkania minęły dwa lata. Dowiedziałem się wtedy, że myliłem się co do jego wieku. Moim zdaniem był on młodszy ode mnie o siedem lat, jak się jednak okazało jest między nami tylko cztery lata różnicy. Wszystko przez ten jego młodzieńczy, niewinny wygląd. Do tej pory tak jest, jedyne co się w nim zmienia to jego fryzura oraz nowe tatuaże na ciele. Frank to najlepsze co mnie w życiu spotkało. Już po dwóch miesiącach byliśmy parą. Spotykaliśmy się niemal każdego dnia. Często czekałem na niego pod jego uczelnią. Frankie studiował na akademii muzycznej, ale po roku zrezygnował, gdyż brakowało mu czasu na próby ze swoim zespołem, który niestety rozpadł się po paru miesiącach. Starałem się być jak najlepszym chłopakiem. Chciałem być z nim w każdej trudnej chwili,  aby mu pomóc.

-Do niczego się nie nadaję, wszystko za co się zabieram, przeradza się w wielką porażkę. Niepotrzebnie rzucałem te studia.
-Kochanie nawet tak nie mów. Każdemu zdarza się gorszy okres, kiedy coś mu nie wychodzi. Poza tym znasz moje zdanie na temat twoich studiów. Być może zbyt pochopnie podjąłeś tą decyzję, jednak nie było o niepotrzebne. Chciałeś udowodnić chłopakom, że dla zespołu możesz zrobić wszystko, pokazując jak bardzo jest to dla Ciebie ważne. Nie jest to twoja wina że się rozpadliście. Poza tym już od dawna mówiłeś, że nie najlepiej się dogadujecie. Rozpad to była tylko  kwestia czasu. Zawsze możesz założyć nowy zespół.
Siedzieliśmy u mnie w domu, w salonie oglądając filmy. Zazwyczaj to tak wyglądały nasze weekendy. Frank przyjeżdżał to mnie w piątek a do domu wracał w niedzielę. Mieszkał jeszcze z matką. Miałem okazję poznać tę kobietę. Jest ona bardzo miła, a przede wszystkim tolerancyjna. Nie miała nic przeciwko naszemu związkowi. Z początku ponoć martwiła ją trochę nasza różnica wieku, jednak po naszym spotkaniu Frank powiedział mi że zdałem test perfekcyjnie i jestem „najlepszym materiałem na zięcia”. Było mi bardzo miło usłyszeć takie słowa, od kobiety, która wydała na świat miłość mego życia. Pomimo, że z Franiem znamy się dopiero pół roku, już teraz bez zastanowienia mogę stwierdzić, że go kocham. Jeszcze mu tego nie mówiłem, czekam na odpowiednią okazję. A taka będzie jutro. Jutro minie sześć miesięcy odkąd się znamy i będą to walentynki. Zaplanowałem nam już idealną randkę.
Od dłuższej chwili nie zwracaliśmy  już uwagi na film. Mój chłopak wpakował mi się na kolana i między zdaniami obdarowywał mnie pocałunkami. Starałem się je oddawać, jednak Frank dotrwał się do mojej szyi a wtedy kompletnie straciłem poczucie czasu, oraz odpłynąłem do własnego świata, w którym jest tylko Frankie.
- Kochanie, jest już późno, połóżmy się spać
- Z tobą zawsze
Podniosłem się z sofy łapiąc Franka za uda aby ze mnie nie spadł. On oplótł mnie swoimi nogami w biodrach i tak pokonaliśmy drogę do mojej sypialni. W pokoju położyłem go na swoim łóżku i sam udałem się pod prysznic. Chłopak już w czasie reklam poszedł się myć i teraz na mnie czekał.
Szybko zmyłem bród tego dnia z mojego ciała, założyłem świeże bokserki i wróciłem do Franka.
Zastałem najpiękniejszy widok na świecie. Chłopak pogrążony już był we śnie. Jego bladą twarz okalały czarne przydługie włosy, które, w tej chwili rozrzucone były po całej poduszce. Położyłem się koło niego i pocałowałem go delikatni w czoło. Niech śpi dobrze, jutro czeka go sporo wrażeń.
***
Rano szybko wstałem, by zdążyć przed Frankiem. W soboty młody zawsze spał dość długo, więc miałem około godzinę na przygotowanie dla niego śniadania. Po obudzeniu się, założyłem na siebie byle jakie ubrania i  poszedłem do sklepu,by zrobić porządniejsze zakupy, zaopatrując lodówkę w najróżniejsze produkty. Szybko sprzątnąłem wczorajsze naczynia, jakie zostawiliśmy w zlewie i zacząłem przygotowywać posiłek. Zaplanowałem sobie, że zrobię naleśniki z czekoladą i truskawkami. Wyciągnąłem wszystkie potrzebne mi składniki i zacząłem robić naleśniki. Po tym jak usmażyłem ich już wystarczającą ilość dla naszej dwójki, roztopiłem tabliczkę czekolady i polałem nimi placki. Na koniec umyłem parę truskawek i ułożyłem je na talerzu.
W salonie przygotowałem stół, kładąc świeży obrus i stawiając wazon ze świeżą różą.
Naprzeciwko siebie postawiłem dwa talerze z naleśnikami oraz kubki ze świeżo parzoną kawą i poszedłem budzić mojego chłopaka.
W sypialni panował przyjemny półmrok, który dawał jeszcze możliwość do snu. Odsłoniłem trochę roletę i podszedłem do łóżka. Usiadłem delikatnie koło Frania i zacząłem składać delikatne pocałunki na jego ustach.
- Kocie wstawaj
- Jeszcze chwilę, daj mi pospać, jest sobota
- Otwórz proszę oczka, dla mnie – powiedziałem najczulej jak tylko potrafiłem
Frank spojrzał na mnie zaspanymi oczkami.
- Wesołych Walentynek skarbie
- Dziękuję, Tobie też – podniósł się do mojego poziomu i czule zaczął mnie całować. Otworzyłem usta, by pogłębić nasz pocałunek. Trwaliśmy w nim pewien czas, aż nie przypomniałem sobie o stygnącym śniadaniu, które na nas czekało. Oderwałem się od Frania, wstałem z łóżka  i wyciągnąłem do niego dłoń.
- Chodź ze mną
On złapał moja rękę i zacisnął na niej swoje palce. Razem wyszliśmy w sypialni i wchodząc do salonu poczułem tylko mocniejsze ściśnięcie mojej dłoni i zachłyśnięcie się powietrzem.
- O boże Gerard, to dla mnie? Kochanie dziękuję – po tym rzucił się mi się na szyję.
- Tak to wszystko dla Ciebie, wszystko co dzisiaj zrobię będzie dla Ciebie, ale teraz chodź już jeść bo zaraz będzie zimne.
Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. Po minie chłopaka i tempie, w jakim zniknęły jego naleśniki mogłem stwierdzić, że mu smakowało. Nie ukrywam że czuję się dumny.
- Mówiłeś, że wszystko co dzisiaj zrobisz będzie dla mnie, to znaczy, że masz coś więcej? – kiedy to mówił, przyszedł to mnie i usiadł mi na kolanach.
- A i owszem
- Ale Gee, ja nic dla Ciebie nie mam – mówiąc to chłopak posmutniał
- Najlepszym prezentem dla mnie jest twój widok, a tym bardziej jak jesteś szczęśliwy
Zacząłem gładzić jego policzek. Chłopak odwrócił się w moją stronę i nasze spojrzenia się spotkały. Jego wzrok dalej ma w sobie to coś  co pół roku temu. Ta iskra dalej w nim została. Teraz jednak w jego oczach widzę radość, szczęście i miłość. Jest to cudowne uczucie widzieć, że jesteś dla kogoś ważny. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Frank jest najlepszym co mnie w życiu spotkało.
Po śniadaniu dałem mu mały drobiazg. Przygotowałem mu album z naszymi zdjęciami. Większość kartek zostawiłem pustych na nasze kolejne zdjęcia przedstawiające naszą wspólną przyszłość.
Następnie przebraliśmy się w normalne ubrania i zabrałem Frania na naszą randkę.
- Gdzie jedziemy
- Niespodzianka
-No powiedz mi proszę – popatrzył na mnie swoimi wielkimi oczami i to mnie pokonało
- No dobrze, zaczynamy od kina, dalszej części nie zdradzam
W kinie kupiłem nam bilety na jakąś komedię romantyczną. Nie przepadam za takimi filmami, ale jest to film, który wpasował się w dzisiejszy nastrój. Kupiliśmy sobie popcorn oraz napoje i udaliśmy się do wyznaczonej sali. Zajęliśmy nasze miejsca i czekaliśmy na rozpoczęcie filmu.
***
Nie wiem zbytnio co działo się w filmie, ponieważ skupiony byłem na Franku oraz na skradaniu mu całusów. Na sali byliśmy prawie sami. Siedzieliśmy  na samej górze więc nikt z tam obecnych nas nie widział. Po wyjściu z kina zabrałem Franka do najlepszej restauracji jaką znałem w Nowym Jorku.
- Gerard ja chyba nie jestem odpowiednio ubrany na takie miejsce
- Dla mnie zawsze wyglądasz świetnie
- Ale..
-Żadne ale, wyglądasz świetnie, idealnie do okazji, nie przejmuj się niczym, po prostu ciesz się chwilą
- Każdą chwila spędzona z Tobą się cieszę – jak skończył mówić pocałował mnie w policzek i złapał za rękę
Weszliśmy do restauracji i podeszliśmy do kelnera
- Rezerwacja na nazwisko Way
- Hmmm… Way.. A tak już mam, proszę za mną
Szliśmy za kelnerem złapani za ręce, niektórzy patrzyli na nas z obrzydzeniem, jednak nie przejmowałem się, to jest nasz wieczór. Doszliśmy do stolika, który jest najbardziej oddalony od reszty. Specjalnie wybrałem ten, ponieważ jest tutaj dość intymnie i możemy zachowywać się swobodnie.
Usiedliśmy naprzeciw siebie i spojrzeliśmy w kartę. Posiłki tutaj nie należy do tanich, jednak dla Franka wszystko, poza tym dochody z mojego ostatniego komiksu odkładałem tylko na tę okazję.
Zamówiliśmy sobie najlepsze sałatki jakie mieli, a potem również nie odmówiliśmy sobie deseru. Jedzenie było naprawdę pyszne. Kelner przyniósł nam szampana, ponoć najlepszego.
Czas leciał nam bardzo wolno, rozmawialiśmy, śmialiśmy i od czasu do czasu łapaliśmy za ręce. Wszystko szło po mojej myśli.
Kiedy po dwóch godzinach wyszliśmy z restauracji wróciliśmy do mojego domu.
-Frank mam prośbę, poczekaj w aucie i przyjdź do mieszkania za jakieś 5 minut
-Skoro prosisz – pocałował mnie w policzek – Już się nie mogę doczekać
Szybko pocałowałem go w usta i udałem się do mieszkania. Na klatce schodowej spotkałem moją sąsiadkę, ale nie miałem teraz czasu na uprzejmości, więc usłyszałem coś w rodzaju „Ta dzisiejsza młodzież”, potraktował to jako komplement, bo nie wiem czy prawie że dwudziestopięcio latka można nazwać młodzieżą. Wbiegłem przez drzwi i z jednej z kuchennych szafek wyciągnąłem parę świeczek i pudełko z płatkami róż. W sypialni rozrzuciłem płatki po ziemi i łóżku, a na parapecie, szafce nocnej i komodzie ustawiłem zapalone świeczki. Z szafki wyciągnąłem kolejny drobiazg dla Franka, który położyłem w salonie na stoliku, przed sofą. Do kieliszków rozlałem wina i wrzuciłem jeszcze parę truskawek do miseczki. Poprawiłem swoją fryzurę i koszulę. Teraz jestem już gotowy.
Usiadłem na kanapie i czekałem na Franka. Po chwili usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.
-W salonie – krzyknąłem
W wejściu ujrzałem zaskoczonego chłopaka.
- Co to jest? – na początku nie za bardzo  wiedziałem o co chodzi, ale potem zrozumiałem, że chodzi mu o płaski pakunek, jaki leży na stole.
- Sam sprawdź
Franek usiadł blisko mnie i sięgnął po prezent. Delikatnie odwijał papier i aż zachłysnął się kiedy zobaczył co dla niego miałem. Był to rysunek, który przedstawiał  Franka z gitarą, podczas naszego pierwszego spotkania. Może jestem niepoprawnym romantykiem, ale chciałem, żeby prezent na nasze pierwsze walentynki był wyjątkowy. Dlatego też postanowiłem zrobić coś własnoręcznie.
- Gerard to jest piękne – z jego oka popłynęła pojedyncza łza.
- Cieszę się, że Ci się podoba
- Nawet zapamiętałeś w co byłem wtedy ubrany, idealnie odwzorowałeś moją gitarę, to jest niesamowity prezent
- Nie mógłbym zapomnieć tak ważnego dnia, pamiętam każdy szczegół. Jak poszliśmy do kawiarni zamówiłeś waniliową latte bez cukru. Swój numer zapisałeś mi na serwetce, którą potem zgubiłem i gdyby nie to, że potem znowu siedziałeś w tym samym miejscu, nie wiem czy byśmy tu siedzieli
- Myślałem wtedy, że nie chcesz jednak się spotkać
- Chciałem i na szczęście się spotkaliśmy. Zaintrygowałeś mnie od samego początku. Frank chciałbym Ci powiedzieć, że pomimo tego, że znamy się pół roku, mogę bez zastanowienia stwierdzić, że jesteś miłością mego życia. Nie spotkałem nigdy nikogo tak wyjątkowego jak Ty. Mam wiele wad, które ty znosisz i akceptujesz. Dla mnie jesteś aniołem. Frankie kocham Cię
- Gee ja nie wiem co powiedzieć… to chyba najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek usłyszałem. Ja też Cię kocham.
Chłopak rzucił mi się na szyję i zaczął pocałunek. Przepełniony był czułością, miłością i namiętnością. Chłopak muskał moje usta, przygryzając moją wargę co jakiś czas, kiedy musieliśmy złapać oddechy. Siedząc na moich kolanach, zaczął się delikatnie poruszać, ocierając się o mnie. Powoli rozpinał moją koszulę, dotykając mego torsu. Jęknąłem cicho, ponieważ czułem coraz bardziej podniecony w dolnych częściach mojego ciała, co Frank najwyraźniej zauważył, ponieważ jego ruchy stawały się odważniejsze. Po tym jak ściągnął mi koszulę i zaczął rozpinać mój pasek, wiedziałem do czego to zmierza.
- Frank, ale jesteś tego pewien – jęknąłem. Musiałem go o to spytać. Najgorsze co mógłbym zrobić to skrzywdzić, najważniejszą osobę w moim życiu. Tego bym sobie nigdy nie wybaczył. Jeśli teraz powie, że tego nie chce, po prostu ochłonę, skończymy wino i udamy się spać tak jak zazwyczaj.
- Wiem co robię kochanie, Ty dzisiaj cały dzień robiłeś cos dla mnie, te wszystkie prezenty i randka były idealne. Dałeś mi wszystko o czym mogłem tylko marzyć. Miłość. Ja w te walentynki mogę Ci podarować coś, ma dla mnie ogromną wartość i co trzymałem dla tego jedynego. Nie zamierzam się z Toba nigdy rozstawać, bo Cię kocham, więc chcę abyś przyjął moją cnotę.
To mnie naprawdę wzruszyło i zaskoczyło. Wiedziałem, że Frank miał wcześniej już chłopaka, ale nie spodziewałbym się, że jeszcze nie uprawiał seksu. Tym bardziej cieszyłem się, że to ja mogę być jego pierwszym.
- Obiecuję, że nie zmarnuję twojego prezentu i to będzie najlepsza noc w twoim życiu.
Wziąłem Franka na ręce i zaniosłem do sypialni, w której powoli dopalały się świeczki. W pokoju unosił się słodki zapach róż, których płatki zdobiły podłogę. Położyłem chłopaka na łóżku i zacząłem go spokojnie i powoli rozbierać. Ta noc miała być jedyna w swoim rodzaju. Zdjąłem z siebie wszystko i zostałem tylko w bokserkach. Po chwili również ubrania Franka wylądowały na ziemi. Kiedy pozbawiłem go bielizny usadowiłem  się pomiędzy jego nogami. Przede mną znajdował się jego nabrzmiały członek, którego zacząłem delikatnie masować dłonią. Po chwili do mojej ręki, dołączyłem także język, którym delikatnie przejechałem od nasady jego penisa. Z cichych pojękiwań, nad głową, mogłem wywnioskować, że chłopakowi podoba się co robię, więc postanowiłem działać dalej. Odsunąłem rękę i ustami pochłonąłem jego przyrodzenie. Zacząłem poruszać głową w górę i dół, tak abym sprawiał mu jak największą przyjemność. Główka jego penisa trącała moje gardło, co również mi się podobało, o czym świadczyło moje stojące przyrodzenie. Poniosłem lekko głowę, by móc spojrzeć na Franka i przysięgam już od samego patrzenia na niego mógłbym dojść. Po jego minie widziałem, że jest blisko końca, więc zaprzestałem wszystkich ruchów i wstałem  łóżka
- Ale Gerard..ugh..
- Już wracam
Z komody wyciągnąłem prezerwatywę oraz lubrykant i z powrotem  znalazłem się między nogami mojego chłopaka. Wylałem trochę żelu na dłoń i rozsmarowałem go przy wejściu Franka. Założyłem na siebie prezerwatywę i spojrzałem na chłopaka. Jego wzrok przepełniało pożądania, a włosy przykleiły mu się do czoła.
- Gee zrób to .. ja już nie wytrzymam
Przyciągnąłem go trochę do siebie, rozszerzając bardziej jego nogi. Podniosłem trochę jego biodra i zanim w niego wszedłem złapałem go za rękę.  Powoli zagłębiałem się we Franku, nie chcąc sprawić mu bólu. Patrzyłem na jego twarz. Na początku wyrażała ból, jednak po chwili uczucie to ustąpiło na rzecz przyjemności. Widząc to zacząłem się w nim delikatnie poruszać. W każde pchnięcie wkładałem uczucie, jakim darze chłopaka. Był on tak przyjemnie ciasny, co sprawiło, że mimowolnie z mojego gardła wymykały się pojedyncze jęki.
- Gerard.. proszę przyśpiesz
Od razu się go posłuchałem i zacząłem wykonywać mocniejsze i gwałtowniejsze ruchy. Czułem, że jestem bliski końca
- Tak, tu …ugh
Chciałem pomóc Frankowi osiągnąć spełnienie, więc oprócz mocnych pchnięć, zacząłem również wykonywać szybkie ruchy dłoni, na jego przyrodzeniu. To był koniec. Po chwili moja dłoń była w lepiej mazi, a Frank jęczał w niebogłosy. Wykonałem parę pchnięć i również osiągnąłem spełnienie. Zdjąłem prezerwatywę i rzuciłem ją na ziemię, później posprzątam. Na oczach Franka zlizałem jego spermę z swojej dłoni i jego brzucha.
Położyłem się obok niego i przykryłem nas kołdrą.
- Dziękuję Gee
- Za co?
- Za najpiękniejszą noc w moim życiu, kocham Cię – po tych słowach, pocałował mnie czule w usta i położył się na moim torsie.
- Ja też Cię kocham, nawet nie wiesz jak bardzo

Od czasu naszej pierwszej wspólnej nocy znacznie zbliżyliśmy się do siebie, a z Franka wyszedł prawdziwy demon seksu. Kolejne miesiące mijały, a my dalej byliśmy razem. Postanowiliśmy spędzić nasze pierwsze wakacje razem. W sierpniu postanowiliśmy wyjechać do San Diego. Jak teraz wspominam sobie ten wyjazd, to z lekkim wstydem muszę stwierdzić, że prawie nie wychodziliśmy  z łóżka. Frank nie pozwalał mi nawet samemu brać prysznica. Śmieszyło mnie to trochę, ale tej kruszynie nie potrafiłem nigdy odmawiać.
- Gerard choć już, wszyscy są, show must go on – uśmiechnął się do mnie Mikey
Wyszedłem z pokoju i kroczyłem powoli za bratem.

- Gerard no ale chodź już do pokoju
- Frankie nie możemy cały czas siedzieć tylko w hotelu. Popatrz jest zachód słońca posiedź ze mną chwilę na plaży
- No niech Ci będzie – westchnął
Pocałowałem go w policzek i dalej przemierzaliśmy plażę. Wybraliśmy miejsce, które było jak najdalej ludzi. Potrzebowaliśmy prywatności, poza tym nie chciałem aby ludzie byli przy tym co zaraz zrobię. Dzisiaj wypada równo rok od naszego pierwszego spotkania. Postanowiłem, że oświadczę się Frankowi. Jestem w pełni przekonany co do mojego uczucia. Kocham go i tak już zostanie i chociaż miały by się nam zdarzać kłótnie, to trudno jestem gotowy na wszystko. Chcę spędzić z nim całe życie.
Doszliśmy do pięknej zatoki, gdzie nie widać było żywej duszy. Słońce powoli znikało za horyzontem, a my siedzieliśmy wtuleni w siebie podziwiając ten widok. Tak to jest ten czas.
Wstałem i sięgnąłem do kieszeni
- Frank, wiesz jak wiele da mnie znaczysz, często Ci to powtarzam. Nie jesteś tylko moim chłopakiem, jesteś również najlepszym przyjacielem. Wiem, że mogę Ci wszystko powiedzieć, że mi pomożesz, pocieszysz, doradzisz. Dlatego też mam do Ciebie dwie prośby  – uklęknąłem na jedno kolano, wyciągając pudełeczko z czarnym pierścionkiem – Frankie, wyjdziesz za mnie?
Jego twarz wyrażała teraz wielkie zaskoczenie ale również radość.
Niespodziewanie chłopak, rzucił się na mnie i zaczął mnie całować. W innych okolicznościach zapewne przeszkadzałby mi piasek, który dostaje się wszędzie jednak nie teraz
- Tak – szepnął mi do ucha i kontynuował obcałowywanie mojej twarzy.
Po chwili doprowadziliśmy się do porządku i założyłem mu pierścionek na palec. Mieliśmy takie same obrączki. Czarne, a w środku wygrawerowane nasze inicjały. Kiedy wracaliśmy do hotelu Frank przypomniał sobie o tym o czym mówiłem w zatoce
- Gee, a jakie było to drugie pytanie?
- No wiesz, skoro masz już za mnie wyjść to pomyślałem, że może chcesz się do mnie wprowadzić tak oficjalnie a nie tylko pomieszkiwać przez weekendy i czasem w dni robocze.
- Oczywiście, że tak, tylko jak my się zmieścimy w tej twojej kawalerce
- Tym się nie przejmuj

Po powrocie Frank dowiedział się, o co mi wtedy chodziło. Jeszcze przed naszym wyjazdem planowałem kupno nowego miejsca zamieszkania. Może było to za wcześnie, bo przecież nie mogłem być do końca pewny czy on przyjmie moje oświadczyny, jednak zaryzykowałem i opłacało się.
Nasz nowy dom, znajduje się na peryferiach Nowego Jorku, gdzie mamy cieszę, spokój i nikt na nas nie zwraca uwagi. Ja mam tam swój gabinet, który jest zawalony w nowych rysunkach, a Frank pokój na trzymanie gitar.
Już od wyjścia słyszałem dźwięki rozmów. Szedłem razem z bratem, kiedy zobaczyłem krzesła i ołtarz na tle morza. Nasz ślub zorganizowaliśmy w miejscu gdzie oświadczyłem się Frankowi. Był to dom weselny zbudowany na klifie. Piękne i romantyczne miejsce.
Moje serce chciało wyskoczyć z klatki piersiowej. Jeszcze nigdy nie czułem takiego stresu jak teraz. Wszystko jednak ustało kiedy zobaczyłem miłość mojego życia, czekającą na mnie przy ołtarzu. Wszystkie wątpliwości zniknęły. Tak samo jak nasi goście. Dla mnie najważniejszy był teraz tylko Frank i tylko jego widziałem. Uśmiechnąłem się do niego a on odwzajemnił ten gest.
Gdy byłem już przy nim złapałem go za ręce i wtedy urzędnik zaczął mówić. Ja jednak skupiony byłem na moim przyszłym mężu. Założył obcisłe czarne spodnie, oraz białą koszulę i krawat. Cały Frank zawsze musi się wyróżniać, ale to sprawia, że jest wyjątkowy. Przydługie już włosy lekko opadały na jego twarz. Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie. Frankie nie tylko świetnie wygląda, ale również ma wspaniałą osobowość.
- A teraz proszę powiedzcie słowa waszych przysięg
Okazało się, że jest możliwość, żebyśmy ułożyli sobie słowa przysięgi, dlatego też z tego skorzystaliśmy
- Jeśli jest coś, czym mógłbym się stać, wtedy stałbym się kolejnym wspomnieniem. Czy mógłbym być dla Ciebie jedyną nadzieją? Ponieważ ty jesteś dla mnie ostatnią nadzieją – wyrecytowaliśmy jednocześnie ten tekst, patrząc sobie w oczy.  Słowa te napisałem kiedyś, w liście dla Franka, kiedy to przyznałem się mu, że jestem gejem i czuję do niego coś więcej niż to przyjaciela. Te 3 zdania są dla nie bardzo ważne i osobiste, dlatego też przystałem na propozycję Frania, by były one naszą przysięgą.
- Ogłaszam was małżeństwem, możecie się pocałować
Kiedy muskaliśmy się wargami, zobaczyłem światło flesza. Będziemy mieć kolejne zdjęcie do albumu. Pierwsze zdjęcie jako małżeństwo, ale na pewno nie ostatnie.

1 komentarz:

  1. God, to bylo niesamowite. Slodkie, romantyczne i namietne...brak slow. Weny, cudnie piszesz <3

    OdpowiedzUsuń