Najbliższe rozdziały mogą trochę namieszać ;)
-
W przyszłości chciałbym zostać muzykiem – powiedziałem
-
Ja również, ale biorąc pod uwagę, że chcę pomóc rodzicom na
starość to odpada. Zbyt mała szansa, żeby wyszło. Potrzebuję
stabilnej pracy. Myślałem o studiach prawniczych.
-
Jestem pod wielkim wrażeniem Ben, jesteś ode mnie tylko rok młodszy
i masz bardzo dorosłe podejście do życia – powiedziałem
szczerze
Płynęliśmy
tak już dobre pół godziny i zdążyłem lepiej poznać Bena. Ten
chłopak był niesamowity. Poza świetnie wykształconym gustem
muzycznym, był jeszcze bardzo wygadany. Z tego co opowiadał, był
zupełnym przeciwieństwem swoich rówieśników. Rzadko imprezował,
wolał siedzieć w domu i pomóc mamie przy młodszym rodzeństwie,
niż włóczyć się po klubach. Nie trenował żadnego sportu, za to
od 6 lat uczył się grać na gitarze.
-
Opowiedz mi coś o tej Mary – poprosiłem
-
Wredna, egoistyczna suka. Chodziłem z nią do podstawówki. Zawsze
musi być w centrum uwagi. W tym roku zrobiła z siebie wielką fankę
rocka i muzyki alternatywnej, pomimo że jej nie słucha. Zna może
podstawowe piosenki tych wykonawców co akurat kupiła koszulkę, ale
na tym kończy się jej wiedza. Każdy chłopak ode mnie z klasy się
do niej ślini, zresztą widzę, że twój przyjaciel również –
po tych słowach odwrócił się do mnie – a czemu o nią pytasz?
-
Tak z ciekawości – mruknąłem – wiosłuj a nie się obijał –
powiedziałem pół żartem
-
Ale Frank już mnie ręce bolą
-
Plaża ni jest tak daleko, nie marudź
Wolałem
przerwać naszą konwersację. Doskonale widziałem, jak Gerard
rozbiera oczami tą dziewczynę, Ben nie musiał mi o tym mówić.
Cały się gotowałem. Czy Gee jest naprawdę tak zaślepiony jej
wydatnym biustem i krótkimi spodniami, że nie widzi jaka ta
dziewczyna jest?! No dobra niby z nią nie rozmawiałem i wiem o niej
tylko co powiedział mi Ben, ale dla mnie to już wystarczająco
dużo. Nie mam zamiaru mieć do czynienia z tą dziewczyną. Poza tym
mój ukochany robi do niej maślane oczy, to chyba daje mi prawo,
żeby jej nienawidzić. A nawet jeśli nie to trudno.
Kiedy
wpłynęliśmy na płyciznę, Ben wyszedł z kajaku i pociągnął go
razem ze mną na piasek. Odłożyliśmy nasze wiosła i poszliśmy do
naszej grupy, która zbierała się wokół opiekunów, na pomoście.
Razem z Benem podeszliśmy do Lyn-z i Jamii, które to wymieniły
przyjazne uśmiechy z moim nowym kolegą. Po chwili dołączyli do
nas również Ray, Bob. Christa, Mikey, Alicia i Kate. Wszyscy poza
Gerardem, który pomagał wyjść z kajaku Mary. Odwróciłem wzrok,
byłem już wystarczająco zirytowany, co zauważyła Lindsay.
Odwróciła się w kierunku, gdzie przed chwilą patrzyłem ja i od
razu mnie zrozumiała.
-
Drogie dzieciaczki, zostaniemy na tej plaży ok. 2 godzin. Jak
pójdziecie w kierunku drugiego pomostu to po lewej stronie macie
ścieżkę do sklepu. Nie oddalajcie się zbytnio. Dobrej zabawy.
Pani
Martinez bardzo szybko załatwiała takie sprawy. Razem z resztą
opiekunów poszła poopalać się koło naszych kajaków. Na plaży
na szczęście nie było dużo osób. W większości byli to młodzi
ludzie. Razem moimi przyjaciółmi rozłożyliśmy ręczniki jak
najdalej reszty naszej grupy. Wszyscy poza Gerardem. On został razem
z Mary i jej koleżankami na pomoście. A niech sobie tam siedzi!
-
Frank idziesz z nami do sklepu? – zapytała mnie Jamia
-
Pewnie
-
Idę z wami- powiedział Ray
Lyn-z
wyciągnęła portfel z torby i ruszyliśmy w kierunku, który
wcześniej wskazała nam pani Janet. Na początku droga była usypana
piaskiem, ale potem zastąpiono go żwirem. Zacząłem żałować
braku butów Wzdłuż ścieżki stały przyczepy i rozbite namioty.
Widać było, że to miejsce odwiedzane głównie przez grupy
młodzieży i studentów. Pomimo tego, że jest dopiero koniec
czerwca widać było że niektórzy już mają wolne. Świadczyły o
tym głównie puste butelki i puszki przed namiotami.
Do
sklepu trafiliśmy bez problemu. Był to niewielki budynek, z małym
ogródkiem, na którym stało parę stołów z ławkami, huśtawka
oraz piłkarzyki. Miejsce to było dobrze zaopatrzone w różnego
rodzaju produkty spożywcze.
-
Dzień dobry, co podać? – zapytała miła starsza pani
-
Dzień dobry, poproszę trzy butelki wody gazowanej z lodówki, dwa
batony i te lody – powiedziała Jamia podając sprzedawczyni cztery
lody na patyku.
-
To wszystko?
-
Tak
Kobieta
wzięła pieniądze i wydała nam resztę. Kiedy mieliśmy już
wychodzić usłyszałem dźwięk dzwoneczka, który zwiastował
nowych klientów
-
Oj chłopcy, chłopcy za dużo wczoraj wypiliście – powiedziała
starsza pani z troską w głosie
-
E tam, nie jest tak źle
Skądś
znałem ten głos. Podniosłem głowę i wtedy wszystko stało się
jasne.
-
Czy my się nie znamy – powiedział chłopak
-
Mieliśmy przyjemność, wpadłeś na mnie wczoraj rano
-
Racja – uśmiechnął się – jak się czujesz Frank?
-
Całkiem dobrze, dziękuję
-
A gdzie twój przyjaciel, który o mało co nie zabił mnie
wzrokiem?
-
Zapewne siedzi na plaży-przewróciłem oczami - pozwól że Ci
przedstawię to Lindsay, Jamia i Ray – wskazywałem po koli na
przyjaciół, którzy wydawali się nieco zdezorientowani
-
Miło mi, jestem Austin, a to Phil – jego kolega uśmiechnął się
do nas - na długo tu przyjechaliście?
-
Tak właściwie to jesteśmy tu na wycieczce kajakowej, do ośrodka
odpływamy za jakąś godzine
-
To świetnie, poczekałbyś na mnie przed sklepem, moglibyśmy
porozmawiać
-
Dobrze
Razem
z moimi przyjaciółmi wyszedłem przed sklep i usiadłem na ławce
przed nim
-
Możecie iść, ja niedługo przyjdę
Jamia
i Ray poszli przed siebie a moja siostra dosiadła się do mnie
krzycząc wcześniej, że zaraz ich dogoni
-
To ten Austin!? – zapytała podekscytowana
-
Tak
-
Nie ładnie tak kłamać siostrę, mówiłeś, że to jest przystojny
nie ma nic do rzeczy
-
Bo nie ma
-
To dlaczego tu siedzisz?
Dobre
pytanie. Dlaczego tak od razu zgodziłem się zostać i porozmawiać
z chłopakiem. Przecież wcale go nie znam. Jednak coś podpowiadało
mi, że warto go poznać
-
Warto zawierać nowe znajomości – odparłem wymijająco
-
Jak sobie chcesz, potem i tak mi wszystko wyśpiewasz – pocałowała
mnie w policzek i odeszła w stronę plaży
-
Ładna z was para – usłyszałem za swoimi plecami
-
To moja siostra – odpowiedziałem szybko
-
Jest bardzo ładna i podobna do Ciebie – puścił do mnie oko. Czy
on ze mną flirtował? Nie, to nie możliwe, ale bardzo miłe.
Poczułem, że zacząłem się rumienić.
-
Podobna jak to bliźniaczka – powiedziałem co mi ślina n język
przyniosła
-
Zabawny jesteś, mówiłeś, że to wycieczka, szkolna?
-
Tak, chodzę do 2 liceum
-
Naprawdę? Myślałem, że jesteś starszy, dlatego kupiłem Ci piwo
– pokazał mi puszkę, którą chował w kieszeni bluzy. Dziwiło
mnie to, że ubrał się w coś z długim rękawem, dopóki nie
rozpiął jej do połowy i moim oczom ukazała się jego wytatuowana
klatka piersiowa. Musiałem oderwać od niej wzrok, żeby nie poczuł
się niezręcznie, chociaż to on kusi los skoro się rozpiął. Nie
ma to jak dobre tłumaczenie się, przed samym sobą.
-
Gdyby nie to, że w każdej chwili pojawić się tu mogą moi
opiekunowie, chętnie bym wziął łyka
-
Za młody jesteś – poczochrał moje włosy – nie będę Cię
demoralizował
-
Bardziej się już chyba nie da – mruknąłem cicho pod nosem –
To o czym chciałeś rozmawiać
-
Tak ogólnie czy nic sobie wczoraj nie zrobiłeś wczoraj. Nie dałeś
mi swojego numeru a po tym jak bardzo twój przyjaciel był
zdenerwowany, zacząłem się serio martwić czy nie masz jakiegoś
wstrząsu mózgu czy coś.
-
Gerard jest przewrażliwiony, a oprócz siniaka na udzie, nic mi nie
jest, skoro już to sobie wyjaśniliśmy, wrócę na plażę
-
Poczekaj chwilę – złapał mnie za nadgarstek aby mnie zatrzymać
– Przypłyniecie tu jeszcze?
-
Nie wiem, prawdopodobnie tak
-
A na ile tu zostajecie
-
Do piątku, po południu wyjeżdżamy
-
W takim razie, chciałbym zaprosić Cię na koncert mojego zespołu
-
Co gracie
-
Sądząc po twojej koszulce z Black Flag, powinno Ci się spodobać,
podaj mi proszę swój numer telefonu – podał mi długopis, a ja
zapisałem mu cyfry na ręce.
-
Napisze Ci później adres i nazwę klubu
-
A jak nazywa się wasz zespół?
Austin
odebrał mi swój długopis, i na wierzchu dłoni napisał mi nazwę
swojego zespołu.
-
Of Mice & Men? To jak tak książka?
-
Zgadza się – roześmiał się. Miał bardzo przyjemny dla ucha
śmiech.
Wstaliśmy
z ławki i ruszyliśmy w stronę plaży. Zaczęliśmy rozmawiać o
jakiś bzdurach, kiedy zobaczyłem dwoje osób zbliżających się w
naszą stronę. Gerard i Mary szli za ręce śmiejąc się w
niebogłosy. Ten widok strasznie nie rozdrażnił
-
Czy to Gerard?
-
Tak
-
To nie jest jego siostra prawda?
-
Nie
Odpowiadałem
mu bardzo zwięźle i opryskliwie, ale nie mogłem nic na to
poradzić. Byłem wściekły samym faktem, jak Gee olał mnie i
naszych przyjaciół. To miał być nasz wyjazd. Mieliśmy czas
spędzać razem. Wiem, że to dopiero drugi dzień ale nie zapowiada
się na to co sobie ustalaliśmy przed wycieczką. A teraz jeszcze
idzie z tą dziewczyną za rękę. Co to ma być?! Austin
najwyraźniej zauważył moje zdenerwowanie objął mnie ramieniem i
zaczął mnie po nim gładzić. Takie gesty działają na mnie
uspokajająco, jednak nie znam chłopaka na tyle, żeby był aż tak
blisko, więc odsunąłem się od niego dość zdziwiony. Chłopak
wyczuł niezręczność tej sytuacji i mnie przeprosił.
-
Chyba nie pałasz zbyt wielką sympatią do tej dziewczyny – było
to raczej stwierdzenie niż pytanie
-
Aż tak to widać?
-
Tak – mówiąc to uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco –
Wydaje się strasznie fałszywa i sztuczna
-
Mam takie samo zdanie
W
tej chwili obok mijała nas tak jakże przeurocza parka. Gerard jakby
nagle sobie o mnie przypomniał
-
O Frank, poznaj Mary, Mary to Frank mój przyjaciel
Nie
zamierzałem udawać, że miło mi ją poznać, po jej minie i
pogardliwym spojrzeniu odniosłem wrażenie, że takie samo odczucia
ma co do mnie. I bardzo dobrze.
-
Cześć – mruknąłem zdenerwowany, jednak nie obchodził mnie mój
ton – Pamiętasz chyba Austina – uśmiechnąłem się przebiegle.
Skoro Gerard chce tak pogrywać to bardzo dobrze.
-
Tak pamiętam, my już idziemy, widzimy się w domku Frank
I
poszli. Jednak mina Gerarda mówiła wszystko za siebie. Wątpię,
żeby Mary i Austin to zauważyli, ale ja zdawałem sobie sprawę z
irytacji Gee. Tylko co go to obchodzi z kim się zadaje, skoro ma tą
swoją dziewuchę. Może i jestem nim zauroczony, a teraz odczuwam po
prostu zazdrość i chęć zemsty. Pytanie tylko co mi to da.
Austin
postanowił, że odprowadzi mnie do plaży. Czas ten spędziliśmy na
rozmowie i żartach. Tak jak przepuszczałem, jest to miły i zabawny
chłopak. Dawno nikt spoza mojego grona nie doprowadził mnie do łez
ze śmiechu jak to zrobił w bardzo krótkim czasie Austin.
Kiedy
doszliśmy na plażę zaproponowałem, żeby dosiadł się do nas,
jednak odmówił, wykręcając się, że jego koledzy czkają na
piwo, a on dalej je ma przy sobie. Pożegnaliśmy się i poszedłem w
kierunku przyjaciół.
-
Co tak długo, niedługo odpływamy – zapytał Mikey
-
Spotkałem znajomego
Ostatnie
chwile na plaży spędziliśmy w wodzie, podtapiając się lub grając
w piłkę. Atmosfera była naprawdę świetna.
Po
tym jak pan Harris przyszedł i powiedział że mamy jakieś 5 minut,
postanowiliśmy wyjść z wody i coś trochę wyschnąć. Na
szczęście zapamiętałem nazwę zespołu Austina, bo po zapisie na
mojej dłoni już mało zostało. Ben zabrał nasze ręczniki z
piasku i schował je do kajaku. Po tym jak wsiadł, podałem mu
wiosło i odepchnąłem nas od brzegu.
Nasza
droga powrotna mijała nam w ciszy. Ben zauważył chyba, że nie
specjalnie mam ochotę na rozmowę, więc jedynie prowadził
konwersację z Rayem, który płynął obok nas.
Cieszę
się, że się polubili. Młodszy chłopak nie będzie miał
przynajmniej zmarnowanej wycieczki przez swoją beznadziejną klasę.
W każdej chwili może przyjść do naszego domku i siedzieć z nami.
Szczególnie teraz, kiedy wygląda na to, że w ciągu dnia będziemy
mieć jednego lokatora mniej. Jasne, Gerard może mieć własne życie
i nie koniecznie musimy mieć wszystkich znajomych wspólnych. Dalej
jednak nie mogę przeboleć że wybrał sobie towarzystwo tej
dziewczyny. Jeszcze niedawno mówił, że takie plastiki mu się nie
podobają, a teraz lata za nią z uwieszonym językiem. Zawiódł
mnie. Pomijając moje uczucie do niego, bo wiem że mam bardzo nikłe
szanse na jego miłość, to jednak myślałem, że jego wybranka
będzie miała choć trochę klasy. Widocznie się przeliczyłem. Na
szczęście z młodszymi będziemy mieć już mało wspólnych zajęć.
Szkoda mi tylko Bena. Może uda nam się załatwić z panią Janet
żeby przygarnęła go do naszej grupy, podobnie jak Mikey’a. Brat
Gerarda co prawda nie chodzi z nami do szkoły, ale pani Way udało
się załatwić, żeby chłopak pojechał z nami.
Nim
się obejrzałem byliśmy już na plaży naszego ośrodka.
-
Pierwszaki odnoszą cały sprzęt, a chłopcy – tu zwróciła się
do mojej klasy – wy poskładajcie kajaki na trawie.
Mój
wzrok mimowolnie skierował się w stronę Gerarda czego szybko
pożałowałem. Idealnie zdążyłem aby zobaczyć jak Mery całuje
Gee w policzek. Cóż chyba muszę się pogodzić z faktem że mój
ukochany jest zajęty.
Razem
z Rayem, Bobem i paroma chłopakami dość szybko uwinęliśmy się z
naszą pracą i szybko udaliśmy się w stronę naszych domków, by
zdjąć z siebie te mokre ubrania. Zaraz miał być obiad i potem
dalsze zajęcia.
Tak
jak przypuszczałem łazienki okupowane były już przez braci Way.
Dobrze, że na dole, też była jedna, bo szybciej wszystko nam szło.
W
oczekiwaniu na łazienkę udałem się do swojego pokoju, żeby
zabrać suchy ręcznik i ubrania. Mimowolnie spojrzałem na ekran
telefonu. Jedna nieodebrana wiadomość od nieznajomego numeru.
„24
aleja, klub Hurricane, niedziela, godzina 20 zapraszam A. ;)”
Uśmiechnąłem
się do ekranu i zapisałem sobie ten numer.
-
Kto tam pisze, że się tak uśmiechasz? – usłyszałem głos
Gerarda
-
Na pewno nie Mary – odpowiedziałem szybko i poszedłem się
przebrać. Zabrałem ze sobą telefon i w międzyczasie odpisałem
Austinowi
„W
takim razie do zobaczenia w niedziele”
Szybko
otrzymałem odpowiedź
„Może
i nawet wcześniej niż myślisz ;)”
Kompletnie zawiodłam sie na Gee :< no jak on tak może? No ale zmierzasz w dobrym kierunku, historia się rozkręca ^^ weny :D
OdpowiedzUsuńW dupie z Gerardem, brałabym Austina XDDDDDDDDDD Dawaj szybko kolejny, bo na ten czekałam w takim napięciem i nadzieją, jak nigdy |D
OdpowiedzUsuńZgadzam się z przedmówcą :'D
OdpowiedzUsuńPisz kolejny rozdział, bo zżera mnie ciekawość!
OLCIAK NADRABIAM ZALEGŁOŚCI :*:*:*
OdpowiedzUsuń/chyba wiesz kto ale i tak się podpiszę. WR.
Ommm *-* połączenie MCR, Om&m i AA <3
OdpowiedzUsuń