Rozdział miał pojawić się pod koniec tygodnia, jednak sprężyłam się i macie go już dzisiaj :) Od przyszłego tygodnia zaczynam ferie, więc parę rozdziałów nadgonię ;)
„Już
się nie mogę doczekać niedzieli, żeby usłyszeć Cię na żywo”
„Miło,
że tak mówisz, to mi pochlebia ;3”
„Już
nie udawaj, mogę się założyć że cały czas masz niemoralne
propozycje od napalonych fanek ;)”
„A
zdziwiłbyś się”
„Muszę
lecieć zaraz mamy ognisko”
„Do
napisania”
Z
Austinem pisałem całe popołudnie. Tuż po obiedzie poszedłem do
swojego pokoju, żeby sprawdzić jego zespół. Nie chciało mi
siedzieć się na dole, szczególnie kiedy to Gerard przyprowadził
Mary i przedstawił jako swoją dziewczynę. Nie mogę powiedzieć,
że byłem załamany. Bardziej wściekły, że wszystkie moje
podejrzenia się sprawdziły. Jestem jednocześnie zły, smutny,
rozgoryczony i wściekły. „To moja dziewczyna Mary, mam nadzieję,
że się polubicie”. Dalej słyszę te słowa w głowie. Miałem to
gdzieś czy będzie to podejrzane czy nie. Wyszedłem natychmiast z
tego pomieszczenia i udałem się na górę. Nie chciałem żeby
zobaczyli te pojedyncze łzy spływające po moim policzku. Ja, który
nigdy nie płaczę, podczas tego wyjazdu rozkleiłem się już dwa
razy. Zbyt emocjonalnie ostatnio do wszystkiego podchodzę. Przecież
od początku nie łudziłem się, że Gerard ze mną będzie. To
graniczyło z cudem. Powinien być gotowy na to, że znajdzie sobie
dziewczynę. Po chwili przyszła do mnie Lindsay, i bez słowa
przytuliła.
-
Wszystko będzie dobrze – szeptała mi do ucha – Gee to nie
jedyny chłopak na tym świecie
-
Ale ja chcę jego – łkałem
-
Cii, wiem Franiu wiem – przytuliła mnie mocniej.
Trwaliśmy
tak chwilę w tej pozycji, kiedy do mnie przyszedł sms. Lyn-z podała
mi telefon, nie omieszkując sprawdzić kto do mnie pisze.
- Chyba wyczuwa kiedy jest potrzebny – uśmiechnęła się –
może on poprawi Ci humor – po tych słowach zniknęła za
drzwiami.
„I
jak zdążyłeś już posłuchać mojego zespołu? ;)”
W
inne sytuacji pomyślałbym, że jest nachalny, ale teraz
potrzebowałem rozmowy z kimś z zewnątrz.
„Właśnie
to robię”
Wpisałem
szybko w wyszukiwarce nazwę zespołu i kliknąłem w pierwszy link
z nagraniem. Piosenka nazywała się „Second Sebring”.
Podłączyłem słuchawki do telefonu i pozwoliłem muzyce płynąć
wprost do moich uszu. Pierwszym uderzeniem był głos Austina. Nie spodziewałem się po nim
takiego głosu i takich umiejętności wokalnych jakim był scream. Od razu napisałem
mu moją ocenę piosenki. I tak piszę z nim od długiego już czasu,
co chwila wracając do tematu niedzielnego koncertu. Konwersacja z
nim pozwoliła mi choć na chwilę zapomnieć o Gee. Pomimo tego że
nie opowiedziałem mu tego co się stało i tak mnie pocieszył. To
może dziwne, że piszę z chłopakiem, którego w sumie znam od paru
godzin, a czuję jakbyśmy znali się od lat. Nasza rozmowa jest
bardzo łatwa i nie brak nam tematów.
Na
dole czekali na mnie moi przyjaciele. Nie zauważyłem Mary co mnie
bardzo ucieszyło. Nie miałem zamiaru pytać co się z nią stało,
bo wcale mnie to nie interesowało. Grunt, że jest ode mnie dość
daleko, że jej nie widzę. Wszyscy gotowi byli na nasze ognisko.
Pani Janet ustaliła nam dwa takie ogniska. Na początek i koniec.
Końcowe niestety miało być również dla pierwszaków. Spokojnie
Frank, nie zawracaj sobie głowy, kimś kto jest nieosiągalny.
Musisz się z tym pogodzić i zapomnieć. No ale jak mam to zrobić,
ja naprawdę czuję do Gerarda coś więcej niż tylko przyjaźń.
Ubrani w bluzy ruszyliśmy w stronę paleniska, które było na
polance, przy plaży. Ray zabrał ze sobą gitarę a dziewczyny
śpiewniki. Nie lubię tych pieśni biesiadnych i szant, ale czego
się nie robi dla przyjaciół i zabawy. Z daleka widać już było
rozpalony ogień. Naokoło ogniska leżały pieńki drzew do
siedzenia oraz stał stolik z jedzeniem, ponieważ była to nasza
kolacja. Jestem wegetarianinem więc nie mam zamiaru jeść kiełbasy.
Ohyda. Na szczęście mamy tu tej jakieś ogórki ,więc dam rade.
Moja klasa usiadła wokół ognia i zaczęło się pieczenie mięsa,
głośne rozmowy i śmiechy. Nie biorąc pod uwagę paru dziewczyn,
moja klasa wcale nie była taka zła. Można ja upodobnić do klas na
tych wszystkich filmach. Mamy puste lalki, sportowców, paru kujonów,
dwóch czy trzech outsiderów i mnie i moich przyjaciół. Moja klasa
jest dla mnie neutralna. Kiedy zachodzi potrzeba potrafię się z
nimi porozumieć, ale to tylko wtedy kiedy musimy zrobić jakiś
projekt i nauczyciel narzuci nam skład grup.
Poczułem
wibracje w kieszeni.
„Poszliśmy
waszym
i
też mamy ognisko :D p.s ty też daj zdjęcie”
Nagle
przyszedł drugi sms, tym razem zawierający zdęcie. Przedstawiało
ono Austina i Phila z puszkami w ręce, którzy szczerzą się do
obiektywu. Nie ma to jak zdjęcie z ręki. Po ich zachowaniu nie
widać było różnicy dwóch lat. Może i jestem jakoś
przewrażliwiony na tym punkcie, ale taka prawda. Każda grupa
wiekowa ma pewne standardowe zachowania.
Skoro
chcą to też dostaną zdjęcie.
-
Lyn-z, Jamia, Ray chodźcie tutaj – poprosiłem ich. Mikey, Gerard
i reszta dziewczyn stali w kolejce po jedzenie, więc ich to zdjęcie
ominie.
-
Ustawcie się proszę za mną, mój kolega chce zobaczyć jak bawią
się licealiści na wycieczce
Tak
jak prosiłem, ustawili się za mną, oczywiście nie moja siostra.
Ona wpakowała mi się na kolana. Mieliśmy chyba najszczersze
uśmiechy na jakie było nas stać. 3,2,1 zdjęcie zrobione
-
Dzięki
-
To nie koniec zdjęć – znikąd pojawiła się Christa – Robicie
fotki, beze mnie? Czuję się urażona – chciała powiedzieć to
poważnie, jednak wszystko popsuła, bo po chwili zaczęła się
śmiać.
Wysłałem
zdjęcie Austinowi i schowałem telefon do kieszeni. Poczułem koło
siebie ruch. To Gerard usiadł koło mnie. Nie ma czym się
przejmować, przecież jesteśmy przyjaciółmi, zawsze byliśmy,
powinienem chociaż udawać, że cieszę się z jego szczęścia.
Oczywiście jeśli jest szczęśliwy. Jednak nie zamierzam pierwszy
zaczynać rozmowy. Jak będzie chciał coś ode mnie to się odezwie.
Znowu poczułem wibracje
„Widzę,
że potraficie się bawić nawet bez procentów, to dobrze. Pozdrów
wszystkich od nas ;)”
-
Austin was pozdrawia – powiedziałem radośnie do moich przyjaciół
-
Też go pozdrów – krzyknęła Jamia
-
To ten co z nim dzisiaj byłeś przy plaży? – zapytał mnie Gee
-
Tak, to ten
-
Piszecie ze sobą – było to raczej stwierdzenie niż pytanie. A w
jego głosie mogłem wyczuć żal
-
A i owszem piszemy, to super chłopak
-
Fajnie że poznajesz nowych ludzi – powiedział i tym zdaniem
skończył nasza rozmowę. Od razu odwrócił sie do Mike’a i go o
coś spytał. Nie rozumiem tego chłopaka
Ognisko
trwało w najlepsze. Już chyba po raz trzeci kończymy tą samą
piosenkę, Po dwóch godzinach na dworze, Rayowi skończyły się
pomysły na to co ma grać, więc zaczynaliśmy śpiewnik od
początku. Mieliśmy przy tym dużo śmiechu. Atmosfera, też się
poprawiła. Już normalnie rozmawiałam z Gee. Czym szybciej pogodzę
się z utratą ukochanego tym lepiej dla mnie i naszej przyjaźni.
Pan Harrison zniknął już po 22. Zostaliśmy tylko z panią Janet.
Właśnie wtedy się najbardziej rozkręciliśmy. Jednak wszystko co
dobre, szybko się kończy i po 23 musieliśmy się zwijać do
domków. Dziewczyna zaczęły prosić o przedłużenie trochę
naszego ogniska, ale spotkały się z odmową, bo i tak już niby
siedzimy dłużej niż powinniśmy. Bob, Ray i paru chłopaków
zostali, żeby posprzątać a ja z braćmi Way udaliśmy się do
naszego domku. Aż żal było wracać. Noc była piękna. Bezchmurne
niebo, pozwalało oglądać jasno świecące gwiazdy, a księżyc
odbijał się w tafli jeziora. Bluzy które zabraliśmy okazały się
zbyteczne, bo było ciepło. Na szczęście nie przeszły bardzo
zapachem ogniska i będzie je można użyć jeszcze do końca
wycieczki, w przeciwieństwie do koszulki, która po prostu
śmierdziała spalonym mięsem. Będę musiał ją rano wyprać, bo
nie chcę żeby ten zapach przeniósł się na resztę moich ubrań.
Kiedy tylko weszliśmy do salonu, Mikey od razu zaklepał sobie
dolną łazienkę.
Gdy
wchodziliśmy na schody Gee znów był przede mną, a ja ponownie nie
mogłem oderwać wzroku od jego tyłka.
Gerard
szybciej przygotował się do prysznica, więc pozwoliłem mu pójść
pierwszemu. W tym czasie wygrzebywałem z torby jakieś czyste
bokserki i podkoszulek do spania.
Po
chwili Gee opuścił łazienkę i ja poszedłem się umyć. Zdjąłem
z siebie ubranie i wszedłem pod prysznic. Ciepła woda zaczęła
spływać po moim namydlonym ciele i zmywać zapach ogniska. Pod
prysznicem najlepiej się myśli, dlatego podsumowałem sobie
dzisiejszy dzień. I be wątpienia mogę powiedzieć, że gdyby nie
spotkanie Austina byłby to jeden z najgorszych dni w moim życiu.
Nie potrafiłem pogodzić się tak szybko z utratą szans na miłość
Gee, ale Austin pomagał mi na choćby chwilę zapomnieć o tym złym
zdarzeniu.
Wyszedłem
spod prysznica, wytarłem się i ubrany, ruszyłem do mojego pokoju.
-
Łazienka wolna – krzyknąłem, żeby Ray albo Bob mogli się umyć.
Wszedłem
do pokoju i położyłem się na łóżku, dość daleko przyjaciela.
Wtedy przyszedł do mnie sms
„Dobranoc
Frankie”
Mimowolnie
uśmiechnąłem się do ekranu telefonu. Takie wiadomości sprawiają,
że czuję się dla kogoś ważny albo chociaż, że ktoś o mnie
pamięta
-
A ty co się tak szczerzysz do tego telefonu – mruknął Gerard
-
Nie powinno Cię to obchodzić
-
Podobno jesteśmy przyjaciółmi
-
To ty mi powiedz. Nie wydaje mi się, żeby prawdziwy przyjaciel
olewał Cię cały dzień, nie zamieniając prawie słowa, po czym
przychodził i oznajmiał, że ma dziewczynę
-
To o Mary Ci chodzi – prychnął – jesteś żałosny i zazdrosny
-
O kogo? Bo na pewno nie o nią, prędzej przestałbym robić sobie
tatuaże, niż bym się z nią umówił
-Uważaj,
mówisz o mojej dziewczynie
-
Od kiedy to jakaś panna jest dla Ciebie ważniejsza od ponoć
najlepszego przyjaciela
Chciał
coś powiedzieć, ale się powstrzymał
-
Tak też myślałem
W
ręce zabrałem koc i poduszkę
-
Gdzie idziesz?
-
Na kanapę
Nie
mam zamiaru być z nim w jednym pomieszczeniu. Na pewno nie teraz,
kiedy mógłbym zrobić lub powiedzieć coś, czego potem będę
żałował.
Posłałem
sobie na kanapie. Przez pierwsze chwile nie wydawała się taka zła,
jednak potem zacząłem czuć na plecach sprężyny oraz inne części, które najwyraźniej
nie były na swoim miejscu. Oby to była tylko jedna noc. Ostatnią
rzeczą, jaką zrobiłem przed zaśnięciem było odpisanie Austinowi
„Oby
twoja była lepsza od mojej, kolorowych snów”
Wiesz co? Gerard to debil jednak ;___; cudny rozdzial, ciekawi mnie akcja kolejnego...weny!
OdpowiedzUsuńHuh, spodobało mi się. :) Szkoda tylko, że Franek tak cierpi, a Gerard to po prostu świnia, ale właśnie coś takiego lubię. Jestem bardzo ciekawa kolejnej części i zapraszam także do siebie: http://why-i-can-not-make-you-stay.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń