niedziela, 2 marca 2014

Are you thinking of me? Like I’m thinking of you? Rozdział 6

Na początek chciałam was przeprosić, ferie mi minęły a nic nie dodałam. Nie chcę się też usprawiedliwiać, ale po prostu brak weny i motywacji przeważyły. Rozdział dla kochanej Darsy i Kobra Kid ze strony "The future is bulletproof", ponieważ to dzięki wam ten rozdział się pojawia tu dzisiaj ;) Miłego czytania :) 

Leżę i wsłuchuję się w dźwięki poranka. Słyszę śpiew ptaków i śmiech dziecka, które mieszka obok nas. Powoli otwieram oczy i zaspanym wzrokiem spoglądam na ekran telefonu. Zegarek wskazuje parę minut po ósmej. Podnoszę się z posłania i syczę z bólu. Ta kanapa to jakaś męczarnia. Tak, to już moja druga noc na dole. Wczoraj kiedy wstałem nie mogłem ruszyć głową. Na pomoc przyszła mi Jamia i mnie rozmasowała, wygląda na to, że dzisiaj też będę jej potrzebował. Cały wczorajszy dzień nie odezwałem się do Gerarda ani słowem. Może i zachowuję się jak urażona  le nie obchodzi mnie to. Jestem na niego wkurwiony i nie będę tego ukrywać. Pomimo tego, że starał się ze mną pogadać, nie ugiąłem się. Nie będę zachowywać się jakby nic się nie stało. Wiem, że dzisiaj już będę musiał się do niego odezwać. Postawiłem stopy na zimnej podłodze i ruszyłem na górę, po ciuchy w które będę mógł się przebrać. Na poręczy schodów wisiały nasze ubrania. Mieliśmy wczoraj zawody i jedną z dyscyplin było pływanie. Moja grupa oczywiście składała się z moich przyjaciół. Pomimo tego że tylko dwie osoby z drużyny miały pływać, to na koniec i tak wszyscy wskoczyliśmy do jeziora. Zabrałem swoje suche już rurki i t-shirt i przekroczyłem próg pokoju w którym była moja torba. Gerard już nie spał. Siedział na skraju wielkiego łóżka i coś rysował. Ukradkiem zerknąłem na kartkę, jednak zdążyłem zauważyć tylko nogi jakieś postaci. Gerry szybko zasłonił ręką swój rysunek. Podniosłem wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Jego zielone oczy były puste, nic nie wyrażały. Mierzyliśmy się tak chwile dopóki nie odwróciłem się w stronę swojego bagażu
- Nie będziesz tak ze mną rozmawiał do końca wycieczki?
Wstałem i wychodząc odwróciłem się do niego
- Sam się przekonasz
***
- Dzisiaj mamy strzelanie
- W końcu, coś nie związanego z jeziorem
- Oj Christa nie podobały Ci się te rybki
- Nawet mnie nie denerwuj Ray
Przy naszym stoliku wszyscy zaczęli się śmiać. Od początku śniadania Ray droczył się z Christą o wczorajsze wrzucenie jej do jeziora. Co mnie najbardziej zaskoczyło, w przeciwieństwie do dnia wczorajszego Gee usiadł z nami. Czyżby moje milczenie to spowodowało? Minionej nocy, kiedy nie mogłem zasnąć zacząłem dużo myśleć. O problemach, przyjaciołach i Gerardzie. Doszedłem do jednego wniosku. Muszę sobie odpuścić. Oczywiście, że moje uczucie do niego nie minie od tak, jednak muszę przestać myśleć o nim jak o przyszłym partnerze. Nie mogę przed snem obmyślać planu idealnej randki, na którą chłopak mnie zaprasza. Jego osoba prawdopodobnie na zawsze zostanie w moim sercu, ale to najwyższy czas by pogodzić się z porażką. Jego przyjaźń jest dla mnie ważniejsza niż moje wymysły. On teraz ma dziewczynę, muszę go wspierać w jego wyborach, choć nie zawsze muszą być słuszne. Postaram się również hamować docinki skierowane pod jej adresem, nie zawsze, ale będę się starał.
Skończyliśmy śniadanie i wróciliśmy do domków. Na szczęście do strzelania nie musieliśmy się przygotowywać jak do kajaków czy żagli. Tym razem poszliśmy do dziewczyn. Nawet i dobrze bo nie musiałem sprzątać mojego posłania, żeby zrobić trochę miejsca. Tradycyjnie zaczęliśmy grać w karty. To było zajęcie, które pochłaniało większość naszego wolego czasu
- Jak tam plecy braciszku, dzisiaj też będziesz wykorzystywał moją dziewczynę?
- Lepiej niż wczoraj, ale dalej bolą – odpowiedziałem szczerze. Kątem ko zobaczyłem, że Gee podniósł swój wzrok znad kart i skierował go w nasz stronę.
- O co chodzi? – zapytał
- No chyba nie powiesz mi, że nie zauważyłeś, że Frank wczoraj z rana ledwo co się ruszał – powiedziała z lekkim oburzeniem w głowie Jamia
- Nie zwróciłem uwagi
- Pff a to mi zaskoczenie – prychnąłem pod nosem
- Dobra Frankie choć tu
Położyłem się na podłodze obok Jamii, która nie zwlekając od razu zaczęła masować mi kark i ramiona. Było to tak bardzo przyjemne, że mógłbym zasnąć. Po ciele przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Aaaaa – krzyknąłem, kiedy mocniej przycisnęła pace, do moim karku.
- Nie bądź baba, wiesz że potem będzie lepiej
Po chwili Jamia skończyła, a ja w końcu poczułem ulgę. Mogłem normalnie ruszać szyją.
- Jestem twoim dłużnikiem
- Wystarczy, że kiedyś nie będziesz wchodził do Lyn-z kiedy jesteśmy u was w domu – mrugnęła do mnie
- To da się zrobić – uśmiechnąłem się i wróciłem na sofę.
Reszta dalej grała i wyglądało na to że Bob wygrywa. Jest świetny w pokera, dobrze, że nie gramy na pieniądze bo byśmy zbankrutowali.
Siedzieliśmy tak, kiedy spostrzegliśmy się, że zaraz zaczynamy zajęcia. Wstając z kanapy, zauważyłem panią Janet za naszymi domkami. To ona miała z naszą grupą zajęcia. Na szczęście.
Wyszliśmy tylnymi drzwiami, zostawiając je uchylone i ruszyliśmy w kierunku rozłożonych mat.
- No dobra dzieciaczki, ustalcie sobie kolejność, dwójkami podchodzicie do wiatrówek. Jedno strzela do kółek drugie do tarczy, zrozumiano?
- To pani będzie z nami strzelać? – zapytał Mikey
- A co ty myślałeś, że ja w wolnym czasie siedzę nad książkami. Powinniście być zadowoleni, że chodziłam kiedyś na strzelnicę i jeszcze mam cały sprzęt, bo inaczej jak reszta waszej klasy siedzielibyście z panem Harrisem nam algebrą. Dobra to kto pierwszy?
- Ja chce – zgłosiłem się
- I ja – powiedział Gee
- Strzelaliście już kiedyś chłopcy?
- Nie za bardzo – mruknęliśmy oboje.
- W takim razie posłuchajcie wszyscy. Najprostsze wytłumaczenie. Jeśli jesteście prawo ręczni, przykładacie wiatrówkę do prawego policzka, jeśli lewo to do lewego. Zamykacie przeciwne oko. Widzicie wtedy czerwoną kropkę. Staracie się nią wycelować w tarczę lub w kółko. Mała podpowiedź. Kropka nie może być centralnie w miejscu, w które chcecie trafić. Trzeba wziąć pod uwagę jeszcze siłę odrzutu, dlatego też celujcie lekko pod cel. Macie po pięć strzałów na wiatrówce. Jak skończycie podchodzicie do sprzętu. Gerard wymienia starczę, swoją możesz zabrać – zwróciła się do niego – a ty Frank podnosisz w tej skrzyneczce zapadnię, która podnosi te kółka w które uda Ci się trafić. I jeszcze jedno. Jeśli któryś z was skończy szybciej czeka na tego drugiego. Pod żadnym pozorem nie możecie wchodzić na teren gdzie ktoś strzela. Zrozumiano?
- Tak proszę pani – powiedzieliśmy chórkiem
Położyłem się na macie i wziąłem do ręki broń. Przyłożyłem do policzka i starałem się dobrze wymierzyć. Moim celem była biała metalowa skrzynka z pięcioma czarnymi kółkami. Widziałem kiedyś jak do tego strzelano na festynie na wsi, skąd pochodziła moja druga babcia. Jeśli trafiło się w to kółko, ono opadało.
Przymknąłem lewe oko i pociągnąłem za spust. Po chwili dotarł do mnie dźwięk opadającego metalu. Wymierzyłem w kolejny czary punkt i stało się to samo. Kolejne trzy razy stało się to samo. Byłem z siebie dumny.
- Gratuluję Frank, masz celne oko, to na prawdę twój pierwszy raz?
- Na prawdę
- Jestem pod sporym wrażeniem
Popatrzyłem na tarczę Gee. Został mu ostatni strzał. Jego twarz wyrażała teraz wielkie skupienie. Namierzył cel, pociągnął za spust i słychać był tylko dźwięk wylatującego pocisku. Odłożył broń i wstał. Zrobiłem to samo i razem poszliśmy przed siebie. Podniosłem po sobie kółka a Gerard wyciągnął swoją tarczę i włożył tą, przeznaczoną dla mnie. Wróciliśmy na matę, tym razem zamieniając się miejscem. Przyłożyłem broń do policzka i popatrzyłem przez szczerbinę. Muszę przyznać, że do tarczy trafić było dużo trudniej. Po strzale też zbytnio nie widziałem wyniku. Być może spowodowane było to moją wadą wzroku. Nie była ona zbyt uciążliwa, jednak powinien nosić okulary. Mam je w plecaku, ale często o nich zapominam, a soczewki zostawiłem w domu, także jeśli będę miał zły wynik to mogę się tym tłumaczyć. Oddałem kolejne strzały i ponownie z Gerardem poszliśmy po nasze wyniki. Spojrzałem na skrzynkę. Tylko dwa strącone kółka. No proszę w czymś jestem lepszy. Zabierając swoją tarczę nie mogłem uwierzyć. Trzy razy trafiłem w dziesiątkę a dwa w dziewiątkę.
- A ty ile masz?
- 48
- Jak to możliwe?
- No popatrz
Zbliżył się do mnie a ja pokazałem mu tarczę. Chwycił moją dłoń, chcąc wziąć ode mnie skrawek papieru, co spowodowało, że po moim ciele przeszedł dreszcz. Czy naprawdę musi mnie tak dotykać, kiedy postanowiłem, że chcę tylko przyjaźni. On mnie prowokuje, ale ja się nie dam. Muszę być asertywny.
Usiedliśmy obok siebie pod jednym z drzew, które rosły za naszym „polem strzeleckim”. Oglądaliśmy tak poczynania naszych przyjaciół, kiedy Gee starał się zacząć rozmowę.
- Frank... no...
- Wysłów się człowiek
- Chciałem powiedzieć, żebyś wrócił na górę, w sensie żebyś znowu spał ze mną
Popatrzyłem na niego i starałem się powstrzymać śmiech. Najwidoczniej Gerard po chwili też wyczuł dwuznaczność swojej wypowiedzi i mogłem patrzeć jak na jego policzek wkrada się rumieniec. Przysięgam to było urocze. Już nie mogłem dłużej wytrzymać i wybuchnąłem gromkim śmiechem.
- Znaczy no wiesz o co mi chodziło no
Widziałem po jego minie, że się zawstydził
- Pewnie że wiem
- No to jak? Bo nie chcę, żebyś rano znowu cierpiał
- Miło że się troszczysz, wrócę bo kolejnego ranka już nie przetrwam
Siedzieliśmy tak rozmawiając co jakiś czas się śmiejąc. Było tak jak jeszcze parę dni temu. Wcześniej miałem małe wątpliwości co do mojej decyzji. Nie wiedziałem czy na pewno dobrze robię odpuszczając sobie starania o chłopaka. Jednak teraz jestem już przekonany o słuszności mojego wyboru. Jego przyjaźń jest mi o wiele cenniejsza.
- Chłopcy chodźcie tutaj – zawołała nas pani Janet
Wstaliśmy i ruszyliśmy do naszej grupy. Bob, Ray i Mikey sprzątali po zajęciach, chowając wiatrówki i zanosząc skrzynki ze sprzętem na taras domku opiekunów. Christa i Lyn-z zwijały maty i również odniosły je w te samo miejsce.
- Dobra miśki, dzięki zajęcia. Rodzeństwu Iero gratuluję talentów. A teraz zdradzę wam plan na wieczór. Po obiedzie nie ma zajęć. Jedziemy rowerami na biwak. Pan Harrison pojedzie tam wcześniej samochodem z całym ekwipunkiem, ale spokojnie tylko ja z wami zostanę, więc będziecie mogli troszkę „pobalować”, oczywiście bez alkoholu i tym podobnych. Wy rozkładacie namioty, rozpalacie ognisko i pilnujecie wszystkiego podczas wart. Tylko wasza klasa, co wy na to?
- Świetnie – odpowiedziały dziewczyny
- Panowie a wy co?
- Myślę, ciekawy pomysł – powiedział Ray
- W takim razie, o 17 czekajcie pod garażami, za stołówką. Możecie zabrać ze sobą stroje, bo będzie możliwość kąpieli w jeziorze. A i Ray – zwróciła się bezpośrednio do niego – jakieś pół godziny przed zbiórką przynieś do naszego domku gitarę, to pan Henry ją weźmie. Możecie już iść do domków, no chyba, że chcielibyście popływać to pójdę z wami na pomost.
- Bardzo chętnie – powiedziały Jamia z Alici – wszyscy idziemy – popatrzyły na nas
- Pewnie
- Ja nie idę, klasa Mary kończy zajęcia, miłej zabawy.
Po tych słowach Gerard nam pomachał i odszedł w stronę świetlicy. Starałem się wyglądać obojętnie. My tymczasem poszliśmy do domków i się przebraliśmy. W drodze do sypialni, z salonu zabrałem swoją poduszkę i kołdrę. Skoro Gee sam to zaproponował to nie będę miał awersji co to powrotu. Położyłem je na łóżku i wyszedłem ponownie z pokoju, by zabrać moje spodenki do kąpieli z poręczy schodów. Tak poza tym to świetne miejsce na suszenie ubrań.
Wszedłem do łazienki, przebrałem się i wróciłem do sypialni. Zabrałem stamtąd ręcznik, telefon, okulary przeciwsłoneczne i poszedłem na plaże. W drodze poczułem wibracje w kieszeni. Od razu domyśliłem się autora wiadomości.
Hej :) Jak Ci mija dzionek? Jakie plany na dziś?
Dobry :D Mieliśmy dzisiaj strzelanie, do tarczy mieliśmy pięć strzałów i zdobyłem 48 punktów”
Wow, jestem dumny, gratuluję”
Nagle poczułem jak ktoś skacze na mnie od tyłu
- A ty co znowu ze swoim kochasiem piszesz?
No tak Lindsay.
- A jeśli tak to co? Poza tym to nie mój kochaś
- Mów sobie co chcesz gejuszku ja swoje wiem. Gee ma dziewczynę odpuść i znajdź kogoś innego
- Już odpuściłem, a nie uważasz, że to za szybko – zdziwiło mnie to gadanie Lyn-z.
- No wiesz nie zmuszam Cię czy coś, też nie twierdzę, żebyś na siłę sobie szukał chłopaka, tylko wiesz, jeśli nadarzy się okazja czemu masz nie pójść na randkę i spróbować
- Nie poznaję Cię siostro
- Ja siebie też, oj Jamia opowiada mi zbyt dużo romansideł


Doszliśmy razem na pomost, gdzie wszyscy na nas czekali. Zapowiada się miłe południe.

2 komentarze:

  1. Wiesz jak na to czekałam XDDDD Jestem tym opowiadaniem w chory sposób zafascynowana <3 Czekam na następny rozdział, bo, kurczę, pragnę rozwoju i dowiedzenia się, jak to się wszystko między chłopakami potoczy. Mam nadzieję, że szybko coś dodasz :3

    OdpowiedzUsuń
  2. wredny Gerard ;__; niech Franio będzie wredny, nie może się dać znowu omotać Way'owi .___. czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3 kurczę, ale mnie zaciekawiłaś xDD weny :3

    OdpowiedzUsuń