-
Pośpiesz się, bo zaraz będziemy spóźnieni
- Daj
spokój Lyn-z to słodkie jak on się stresuje
- Ale
słodko nie będzie jak nie będziemy na czas
Ta
zacięta dyskusja o tym jak słodko się zachowuje dobiegała z mojego pokoju. Ja
natomiast stałem w łazience i starałem się doprowadzić swoje włosy to pewnego
rodzaju ładu, prostując przydługą grzywkę prostownicą. Na szczęście była to
tylko grzywka. Nie wiem jak dałbym radę wykonywać tą czynność z dłuższymi
włosami. W przeciągu tych paru minut zdążyłem się już dwa razy poparzyć, co
pewnie zaowocuje późniejszymi pęcherzami na palcach, cóż takie życie. Teraz mam
inny problem. Jeszcze nigdy chyba nie byłem tak zestresowany. Rano, kiedy
wstałem miałem plan udać chorego i nie iść na ten koncert, jednak szybko
zrezygnowałem z tego pomysłu. Był zbyt niedojrzały, nawet jak na mnie. Do tego
wszystkiego Lyn-z cały czas denerwuje mnie tekstami, czego to nie powinienem
robić na pierwszej randce. To tylko spotkanie, poza tym będziemy całą grupą, to
nie może być randka, prawda? Chciałbym, żeby było już po, moje serce w końcu
przestanie tak szybko bić a to dziwne uczucie paraliżu zniknie. Mam nadzieję,
że się nie zbłaźnię przed Austinem. To chyba najgorsza rzecz jaką bym mógł
teraz zrobić, teraz, kiedy on mnie chyba polubił. Oby wszystko wychodziło
naturalnie.
- Ile
jeszcze laluniu? – krzyknęła Lindsay
- Kończę
Swoją
drogą dziewczyny pomimo docinek bardzo mnie dzisiaj wspierały. Jamia pomogła mi dokonać niemożliwego, czyli wybrania ubrań. Na co
dzień nie mam z tym problemu, ale dzisiaj okazało się to prawdziwym
utrapieniem. Stanęliśmy na szarym, dość obcisłym t-shirtcie, czarnych rurkach
dziurawych na kolanach, oraz tradycyjnie czarnych trampkach. Brzmi to może
banalnie, ale było to cholernie trudne. W każdym bądź razie w łazience siedzę
już od półgodziny. Na początku chciałem podkreślić oczy eyelinerem, ale chcę uniknąć komentarzy, szczególnie dzisiaj, więc sobie podarowałem. Wziąłem
prysznic, ubrałem się, poprawiłem włosy to już chyba wszystko, mogę wychodzić.
- No
nareszcie, idziemy kompani, czas się zabawić
Zeszliśmy
na dół, gdzie babcia zawołała nas do kuchni
- Dzieci,
ale uważajcie na siebie, pamiętajcie picie tylko w butelkach, nie wiadomo co za
świństwo mogą wam tam dosypać
- Dobrze
babciu, nie martw się, poradzimy sobie, to my już idziemy
- Frankie
zostań jeszcze na chwilę
- To my
czekamy przed domem – powiedziała Jamia
- Miłej
zabawy – krzyknęła babcia
- Dziękujemy!
- odpowiedziały
- Co się
stało – zapytałem
- Synku,
rozmawiałam z twoją siostrą, ona powiedziała mi że zaprosił Cię tam jakiś
chłopak.
Wiem, że
go znasz trochę, ale proszę bądź ostrożny a przede wszystkim... no.... chciałam
powiedzieć, żebyś pamiętał, że nie wiadomo co za świństwo może mieć i lepiej
się zabezpieczcie
- BABCIU!
- Oczu mi
nie zamydlaj, może i nie teraz będziecie „działać”, ale ja wole chuchać na
zimne, dlatego bierz to – wtedy wyciągnęła do mnie rękę i podała opakowanie z
prezerwatywą. Nie wierzę, moja babcia dała mi kondomy.
- Babciu
ale ja naprawdę nie planuję nic...
-
Frankie, weź to, lepiej miej, a teraz leć już no
W stanie lekkiego szoku uśmiechnąłem
się do niej i poszedłem do drzwi, za którymi chwilę wcześniej zniknęła Lyn-z z
Jamią.
Dziewczyny
stały na chodniku, przed naszym domem przytulając się i śmiejąc. Jeszcze nigdy
nie widziałem tak dobranej do siebie pary. Poza tym, że wyglądają razem
cudownie to do tego rozumieją się bez słów. Chciałbym znaleźć chłopaka, z
którym będę mógł być tak szczęśliwy jak są one.
- Ray
napisał, wszyscy czekają już w klubie
- Wszyscy
to znaczy? – zapytałem
Dostałem
potwierdzenie od wszystkich, poza Gerardem. Dlaczego nie chciałby przyjść?
Wszyscy go bardzo polubili. Lubi muzykę, którą chłopaki tworzą. Nie widzę
przeszkód.
- Nie
wiem napisał "Wszyscy już jesteśmy, a co z wami?”
Dalszą
drogę odbyłem w ciszy. Do jednego ucha włożyłem sobie słuchawkę, żeby się
trochę uspokoić. Muzyka zawsze mi pomaga, w każdej sytuacji działa na mnie kojąco i tak stało się również tym razem. Po dwóch piosenkach motylki z brzucha
zniknęły, co było raczej dobrą zapowiedzią. Co będzie to będzie.
Klub był
dość blisko, więc po kolejnych dwóch piosenkach byliśmy już na miejscu. Nad
schodami, które prowadziły do piwnicy budynku, powieszony był neonowy szyld z
nazwą klubu. Zeszliśmy po stopniach w dół, gdzie przed wejściem stał dość niebezpiecznie wyglądający
mężczyzna, którego nie chciałbym spotkać w ciemnym zaułku.
- Bilety
poproszę – powiedział niskim i doniosłym głosem
-
Jesteśmy na liście gości – odparła Lyn-z – Lindsay Iero, Frank Iero i Jamia
Nestor
Facet
sięgnął za siebie i ze stolika podniósł zapisaną do połowy kartkę. Przejechał
do niej palcem i zatrzymał go przy końcu.
- Zgadza
się, zapraszam
Minęliśmy
mężczyznę i weszliśmy do małego pomieszczenia, które jak na klub wydawało mi
się bardzo skromne.
Na wprost
od drzwi wejściowych stał bar, za którym młoda dziewczyna w koszuli z krawatem
polewała drinki dwóm chłopakom, którzy siedzieli na przeciwko niej, na wysokich
krzesłach. Nieduża scena znajdowała się na prawo od
wejścia. Stały już na niej perkusja i wzmacniacze.
Przy stoliku, obok baru siedzieli nasi przyjaciele. Od
razu zauważyłem brak Gerarda. No cóż jego sprawa.
- Widzieliście chłopaków? – zapytałem Mikeya
- Tak, przyszli do nas jakieś dziesięć minut temu,
poszli się już przygotowywać.
- A co z Gee?
- Źle się czuł rano
O widzę, ktoś wykorzystał moją wymówkę.
Kiedy skończyłem rozmowę z blondynem odłączyłem się od dyskusji i zacząłem
rozglądać się po lokalu. W pierwszych rzędach pod sceną było już dość
gęsto. Z rozmowy moich znajomych wywnioskowałem, że staniemy na końcu. Będziemy
mogli się wtedy szybciej wycofać do chłopaków.
Kiedy na scenie zaczęli pojawiać się techniczni,
sprawdzający sprzęt, wstaliśmy z naszych miejsc i stanęliśmy pośród ludzi.
Niektórzy mieli na sobie koszulki z nazwą zespołu. Pomimo, ze Of Mice nie
wydali jeszcze płyty, a w Internecie krąży tylko parę piosenek, które chłopki
udostępnili byli już dość znani w naszej okolicy.
Po chwili światła zgasły a w powietrzu można było
wyczuć pozytywne nerwy i stres. Pośród tłumu, można było usłyszeć pojedyncze
szmery, a na scenie wciąż widać było kontury ludzi, którzy na nią wchodzili.
Naglę ciszę przerwały uderzenia w talerze perkusyjne i dźwięk gitary.
- You know you were my collection, an addiction out of
style, all these words you said to me, you know they mean so much – Austin
„wykrzyczał” do mikrofonu.
Ubrany był w czarne spodnie i wyciętą koszulkę
Slipknota. Fani oszaleli. Razem z chłopakiem recytowali tekst piosenki, skakali
do jej rytmu. Pomimo kameralnej oprawy koncertu, atmosfera już na początku była
świetna. Po skończonej piosence, kiedy Aaron i Phill zmieniali gitary, Austin
nie próżnował i zaczął mówić do ludzi zgromadzonych pod sceną
- Nazywamy się Of Mice & Men, ale to pewnie
wiecie, w imieniu całego zespołu chciałem podziękować bardzo wszystkim, których
tu dzisiaj dla nas przyszli – gdy to powiedział, nasze spojrzenia się spotkały
i chłopak puścił do mnie perskie oko – wiemy także, że większość z was przyszła
na zespoły, które grają po nas, więc bez zbędnego przedłużania, następna
piosenka nazywa się The Ballad Of Tommy Clayton & The Rawdawg Millionaire
***
- This is not what it is, only baby scars. I need your
love, like a boy need his mother side, yeah.
Ostatnie słowa, ostatnie szarpnięcia w struny i
chłopaki zeszli ze sceny. Tak jak wcześniej mówiłem, koncert był niesamowity.
Żadne słowa tego nie oddadzą. Każdy z nich zostawił na scenie całe swoje serce.
Pokazali na co ich stać. Fani jeszcze chwilę bili brawa i krzyczeli, do czasu,
gdy na scenie zaczęli ustawiać się kolejni muzycy i techniczny. Dalsze
koncerty, miały się rozpocząć, jednak my wycofaliśmy się do stolika, przy którym
siedzieliśmy wcześniej, żeby poczekać na znajomy zespół i pogratulować im
występu.
Nie minęło dziesięć minut, kiedy zza drzwi do jakiegoś
pomieszczenia technicznego (jak podejrzewam) wyłonił się Austin. Dostrzegł nas
i pomachał w naszą stronę, jednak od razu został otoczony przez fanów, z
większą przewagą płci pięknej.
Kiedy staliśmy w tłumie, przed występem
chłopaków, słyszałem wiele głosów zachwytu na temat Austina. Nie wiem czy ma
świadomość, ile dziewczyn z tego klubu chciałoby go wycałować. No niestety,
raczej z tego nie skorzysta.
Za chwilę z pokoju wyszli także Aaron, Tino i Phil i
razem z Austinem ruszyli w naszą stronę
- I jak się podobało? – zaczął perkusista – wiedzcie
tylko, że nie przyjmuję słów krytyki
Na jego słowa wszyscy zaczęli się śmiać.
- Kłamałabym, gdybym powiedziała, że było źle –
odpowiedziała Christa
- No i prawidłowo, to co może po jakimś soczku? –
zaproponował Phil – Ray, Mikey, Aaron chodźcie mi pomóc
- My też pójdziemy – powiedziała Jamia, pociągając za
sobą moją siostrę
Przy stoliku zostałem tylko z Alice, Christą i
Austinem, jednak dziewczyny były tak pochłonięte rozmową na tylko im znany
temat, że było tak jakbyśmy byli z chłopakiem sami. No może poza tymi
parędziesięcioma osobami, które przyszły się bawić na koncercie i obsługi.
- Pójdziesz ze mną do naszego pokoju? Zostawiłem tam
telefon – zapytał szatyn
- Pewnie
I ruszyliśmy w stronę pokoju, w którym zespół się
przygotowywał. Drewniane drzwi kryły za sobą, ciemne pomieszczenie,
rozświetlane przez mocno jaskrawe żarówki. Pod ścianą stała trzyosobowa kanapa,
okryta niebieskim kocem.
- A Tobie jak się podobało?
- Było niesamowicie, naprawdę, jestem pod wielkim
wrażeniem
- Cieszę się, bardzo mi zależy na twojej opinii
- Ugh.. potraktuję to jako komplement – powiedziałem
trochę zmieszany
- Jak najbardziej. Frank, muszę z Tobą poważnie
porozmawiać. Nie zależy mi tylko na Twojej opinii, zależy mi na całym Tobie.
Nie zrozum mnie źle. Wiem, znamy się dość krótko, a nasze pierwsze spotkanie
nie należało do najprzyjemniejszych, jednak już wtedy mnie zaintrygowałeś.
Naprawdę, nie spotkałem jeszcze nikogo, kto potrafi rozświetlić pomieszczenie samą obecnością. Jesteś naprawdę cudowny, chciałbym, żebyś został moim chłopakiem
I co ja mam teraz zrobić?
BDKABJDDBBSKZKAPZHSHD TAK BOŻE TAK O TO CHODZI <3 W koncu cały rozdział tylko o Austinie i Franiu i od razu moje serduszko bije mocniej no ale kobieto... Przerywać w takim momencie?! I jak Franiula sie nie zgodzi to masz kopa :c
OdpowiedzUsuńI pamiętaj... ROZDZIAŁ SPÓŹNIONY WIEC SIE SZYKUJ :*
Pozdro Myszko
JAK MOŻESZ PRZERYWAĆ W TAKIM MOMENCIE CO?! ;-; fajny rozdział ale krótki :'c
OdpowiedzUsuńNIE NIE NIE NIE NIE NIE, TO NIE MOŻE BYĆ KONIEC ROZDZIAŁU
OdpowiedzUsuńGDZIE JEST UKRYTY BONUS? DDDD:
Masz szybko pisać następny rozdział, bo mnie coś zeżre od środka.
Świetne, świetne, cudooo. Wybacz, że dopiero teraz nadrabiam wszystko. Super to wszystko. Najbardziej mnie bawi to, że Gerard tak perfidnie się ulotnił. XD A Franio troszku będzie miał rozterkę życiową. Czekam na to co dalej. :)
OdpowiedzUsuńBe
Hahahahha XDDD No i cudownie! Czekałam na to. Dalej, Frank. Nie bądź frajerem, który czeka na innego idiotę.
OdpowiedzUsuńScena z babcią zawsze mi przypomina ględzenie mojej mamy, jak idę na jakąś imprezę -_- Pij tylko z butelki albo puszki, nigdy nie przyjmuj żadnego alkoholu od innych XD Kochane w sumie :3 Austin jest boski w każdym calu, halo! Tylko szkoda, że zazwyczaj ci najwięcej warci chłopcy są najczęściej odrzucani :c
Super wręcz zajebisty. Zrób tak żeby Austin był z frankim :D bo gee na niego nie zasługuje a Austin jak najbardziej. /Mlecyk-chan
OdpowiedzUsuń