poniedziałek, 27 stycznia 2014

Are you thinking of me? Like I’m thinking of you? Rozdział 3

Kolejny rozdział. Nie wnosi on zbytnio nic do fabuły, ale jest potrzebny do późniejszych wydarzeń. Miłego czytania! :) 

Ta noc była dla mnie trudna. Co chwila się budziłem. Słyszałem najmniejszy szelest za oknem oraz chrapanie Boba na dole. Od 4 nie mogłem ponownie usnąć. Długo leżałem, patrzyłem w sufit i myślałem. Począwszy od mojego wczorajszego wypadku. Muszę przyznać, że ten Austin był bardzo intrygujący. Po jego wyglądzie wywnioskowałem że nie mógł mieć więcej niż 20 lat. Rękę pokrytą miał tatuażami. Z tego co zdążyłem się przyjrzeć głównym motywem było morze. Zapewne wybranie takiego wzoru wiązało się pewną historią, tak jak moje HALLOWEEN na palcach czy NJ na wewnętrznej stronie wargi. Każdy tatuaż ma swoją tajemnicę. Chętnie spotkałbym się z Austinem ponownie. Chciałbym go lepiej poznać. Wydał mi się bardzo miły i przyjacielski. Cóż po naszym powrocie chyba skorzystam z tego skrawka papieru, który jest w moich spodniach. Kiedy tak leżałem, przyjrzałem się naszemu pokojowi. Na lewo od wejścia stała pusta szafa. Na wprost drzwi znajdowało się nasze łóżko, obok którego po obu stronach stały małe szafeczki z lampkami nocnymi. Nad naszymi głowami było wielkie okno z widokiem na plażę. Jak na dwie osoby jest to duży pokój. Leżałem tak dalej, kiedy łóżko zaskrzypiało. Myślałem, że może Gee w końcu się obudził. Jednak on tylko zmieniał bok, obracając się w moim kierunku. Uśmiechnąłem się na ten widok. Śpiący Gerard jest rozczulający. Wysunąłem telefon spod poduszki. Było po 5. Wstałem cicho z łóżka, zabrałem świeże ubrania z torby i poszedłem pod prysznic. Chłodna woda oblała moje ciało i poczułem przyjemny dreszcz. To jest chyba najlepsza część poranków. Kiedy woda zmywa z Ciebie wspomnienia minionej nocy, a koszmary odchodzą w zapomnienie. Umyłem sobie jeszcze włosy i wyszedłem z kabiny, obok której stała szafka, na której położyłem swój ręcznik i ubrania.
Owinąłem materiał wokół bioder i podszedłem do umywalki by umyć zęby. Nad zlewem wisiało lustro ukazujące dość straszny dla mnie widok. Byłem bardzo blady i miałem sińce pod oczami. Nie wyglądałem zbyt atrakcyjnie, ale cóż nic nie poradzę. Ubrałem się, wysuszyłem włosy i wyszedłem z łazienki. Kiedy wróciłem do pokoju Gerard jeszcze spał. Ten to ma mocny sen. Zabrałem z szafki telefon. Jedna nieodebrana wiadomość od Lyn-z:
"Śpisz?" – wysłała to jakieś 30 minut wcześniej
"Nie, miałem ciężką noc, w przeciwieństwie do chłopaków, nawet teraz słyszę Boba ;)" – odpisałem i włożyłem telefon do tylnej kieszeni spodni. Z kurtki wyciągnąłem swój odtwarzać, kiedy poczułem wibracje
"To chodź do nas, drzwi od tarasu są otwarte"
Nic nie odpisałem, tylko włożyłem telefon z powrotem do kieszeni i ruszyłem ku domkowi dziewczyn. Mieszkały obok nas więc, wystarczyło tylko przejść przed nasz ogródek i już byłem u nich. Tak jak Lyn-z napisała drzwi były otwarte na oścież.
- Nie boicie się, że ktoś was ukradnie – powiedziałem przekraczając próg
- A spróbowałby ktoś – krzyknęła ze swojego pokoju Alicia.
- A tak naprawdę to otworzyłyśmy je dopiero jak tu przyszłyśmy, napijesz się czegoś? – zapytała Jamia
- Kawy jeśli macie
- Przyjechaliśmy tu z twoją siostrą ona ma wszystko – po tych słowach wszyscy zaczęliśmy się śmiać
-Słyszałam! – krzyknęła Lyn-z schodząc po schodach
To prawda, moja siostrzyczka choćby wyjeżdżała tylko na weekend to musi mieć wszystko na zapas. Nawet na ten wyjazd choć, miał trwać 5 dni to ona zabrała 10 koszulek i 2 piżamy. Do tego babcia narobiła nam jeszcze ciastek, których Lyn-z zabroniła mi jeść w domu, bo na wyjazd nie starczy. Wszystkiego wzięła za naszą dwójkę, ale na pewno niczego nam nie zabraknie.
Jamia zrobiła wszystkim po dzbanku kawy i postawiła na stoliku koło kanapy i foteli. Ich domek urządzony był identycznie do naszego. Jedyną różnicą było obicie foteli u dziewczyn, ponieważ było w bladoróżowe kwiatki.
- Znalazłam! – krzyknęła Alicia wychodząc z pokoju
- Czego szukała? – zapytałem Christy
- Kart. Chciałyśmy wczoraj pograć ale Alicia nie wiedziała gdzie je schowała
- Ale już mam i możemy zagrać – uśmiechnęła się do nas szeroko
Kiedy zaczęliśmy grać czas leciał nam bardzo szybko. Dziewczyny wymyślały o chwila to nową grę. Zanim się obejrzeliśmy musieliśmy już się zbierać i iść na śniadanie. Gdy byliśmy już na zewnątrz a Kate zamykała drzwi z domku obok wyłonili się chłopcy.
- To u dziewczyn się schowałeś – powiedział Gee
- W spaliście to poszedłem do nich
Po tych słowach wszyscy razem ruszyliśmy w stronę stołówki. Była piękna pogoda. Bezchmurne niebo i dość wysoka temperatura dawały nam dzisiaj szansę na spędzenie czasu na łonie przyrody. Kiedy doszliśmy do restauracji zauważyliśmy, że nasza klasa już jest w środku. Dołączyliśmy do nich. Na śniadanie mieliśmy podobny wybór co wczoraj na kolację. Poza tym były również naleśniki, które ubóstwiałem. Usiedliśmy do naszego stołu i zaczęliśmy posiłek.
- Cześć dzieciaczki – dosiadła się do nas pani Janet
- Dzień Dobry – rzekliśmy chórem
- W porządku – zaczęła Lyn-z
- A wy chłopcy, wyspaliście się?
- Jak nigdy- powiedział Ray po przełknięciu tego co miał w ustach
- Proszę pani jakie będziemy mieć zajęcia? – zapytała Christa
- Mamy tak ładną pogodę, że żal byłoby siedzieć w domkach czy świetlicy. Ustaliliśmy z opiekunami, że wy dzisiaj idziecie na kajaki, pomyślcie już jak się dobierzecie. Po śniadaniu mamy zbiórkę o 11:30 na plaży, smacznego! – powiedziała na odchodne
- Ustalimy wszystko u was w domku po śniadaniu – rzekła Lyn-z i nikt nie ważył się jej sprzeciwić. Moja siostra bardzo często miewała przywódcze zapędy, ale pasowało to do niej. Przynajmniej mieliśmy zawsze jakiś plan.

Po skończonym śniadaniu grupą poszliśmy do naszego domku. Dziewczyny usiadły ściśnięte na kanapie, Gerard w fotelu, ja na podłokietniku obok Gee, Ray w drugim fotelu a Mikey i Bob stali oparci o meble.
- Musimy dobrać się tak żeby słabsi byli z silniejszymi, czyli najlepiej dziewczyna-chłopak – powiedziała Lyn-z – ale ja jestem z Jamią
Na jej słowa na ustach każdego z nas pojawił si uśmiech. Wszyscy wiedzieliśmy jak dziewczyny są ze sobą szczęśliwe. I na szczęście ich związek nie wzbudzał jakiś kontrowersji. Parę osób było tym zdegustowane, bo nie da się ukryć obrzydzonego wzroku na widok całujących się dziewczyn. W większości jednak przeszkadzało to tylko tym plastikom z naszej klasy, bo chłopaki byli wręcz wniebowzięci. Nigdy nie mogłem pojąć co takiego kręci chłopaków w obrazku dwóch całujących się kobiet. To przecież nic specjalnego, ale kiedy to już faceci okazują sobie uczucie w miejscu publicznym to spora część ludzi jest oburzonych. Co w tym złego że mężczyzna może kochać mężczyznę. Żyjemy w XXI wieku a niektórzy zachowują się jakby dalej było średniowiecze, a homoseksualizm czymś zakazanym. Życie jest niesprawiedliwe. Jednak każdy ma prawo do radości i miłości, pomimo swojej orientacji. Mam swoje zdanie na ten temat, jednak wątpię w to, że potrafiłbym stanąć tak przed ludźmi i powiedzieć o swoim homoseksualizmie. Na razie nie mam się czym przejmować i martwić, bo nie zapowiada się w najbliższym czasie abym poznał smak odwzajemnionego uczucia.
- To w takim razie ja jestem w Frankiem – usłyszałem głos Gerarda
- To ja z Alicią – powiedział Mikey.
Ray był z Christą a Bob z Kate. Po dobraniu się w pary Christa wyciągnęła aparat i zaczęła robić wszystkim zdjęcia. Ona zawsze miała przy sobie jakiś sprzęt fotograficzny, nawet jeśli był to tylko telefon. Pamiętam jak na urodziny zrobiła mi album z naszymi fotografiami. Bardzo mnie to wzruszyło. Oglądając zdjęcia wracają do nas różne wspomnienia, które gdzieś zanikły w pamięci. Album ten zajmuje specjalne miejsce w mojej szafce nocnej. Zawsze kiedy jest mi źle albo smutno przeglądam go i odkrywam na nowo. Za każdym razem dostrzegam w poszczególnych fotografiach nowy szczegół, bądź przypominam sobie coś nowego związanego z sytuacją kiedy było ono robione. Po sesji zdjęciowej dziewczyny poszły do siebie się przebrać. My zostaliśmy w salonie, tylko, że tym razem już każdy z nas wygodnie siedział.
- Pasuje Ci bracie, że płyniesz z Alicią, co? – po zadaniu tego pytania na ustach Gerarda pojawił się uśmiech
- ugh... no wiesz... znaczy to fajnie, że może nam się udać chwilę pogadać – Mikey zaczerwienił się jak burak. O tym, że bratu Gerarda podoba się Alicia wiem już od dłuższego czasu. Powiedział, mi to kiedyś jak wracaliśmy do jego domu. Gerard był wtedy chory, ich mama musiała wyjechać na delegację, a ja pomagałem Mikesowi w opiece nad jego starszym bratem. Gdy szliśmy ulicą Mikey był przygaszony, jednak wszystko diametralnie zmieniło się, kiedy podbiegła do nas Alicia. Wtedy wszystko stało się dla mnie jasne. Dziewczyna poszła na swój przystanek a ja otwarcie zapytałem chłopaka czy ona mu się podoba
- Frank, ale proszę nie mów Lyn-z, ona od razu będzie chciała mnie z nią zeswatać. Ja sam sobie poradzę.
- Nie powiem, nie bój się.
Od tamtej pory o tym dowiedział się także Gerard, Ray i Bob.
Chłopaki zaczęli gadać o dziewczynach a ja nie specjalnie ukrywając, że ten temat mnie wcale nie interesuje poszedłem na górę, do swojego pokoju. Czasami zastanawia mnie czy oni coś podejrzewają. W końcu bardzo rzadko udzielam się w rozmowach dotyczących dziewczyn a jeśli już to rozmawiamy tylko o naszych przyjaciółkach. Wiem za to, że akceptują gejów. Jednak nie chce im na razie nic mówić. Powiem jak przyjdzie na to odpowiednia pora. Wszedłem do pokoju i zdjąłem koszulkę. Zbliżała się już 11 i zaczęło być coraz goręcej. Jest dopiero czerwiec, ale temperatury są bardzo wysokie. Z torby wyciągnąłem koszulkę na szerokich ramionach z logiem Black Flag i spodenki do kolan. Na jeziorze będziemy w samo południe, więc może być bardzo ciepło, poza tym muszę wziąć również pod uwagę, że ma być mi wygodnie.
- Uwielbiam twoje tatuaże – usłyszałem nagle.
Obróciłem się i zobaczyłem w drzwiach pokoju Gerarda, który uważnie przyglądał się mojej wytatuowanej klatce piersiowej. Pomimo, że miałem dopiero 17 lat, moje ciało było już dość przyozdobione. Babcia nie miała nic przeciwko temu. Uważała, że skoro miałbym udać się do jakiegoś obskurnego miejsca, gdzie dziaraliby mnie jacyś podejrzani kolesie, to wolała, już sama ze mną pójść, do zwykłego zakładu, gdzie się zajmowali takimi rzeczami.
- Też je lubię – odparłem ,trochę skrępowany
- Jaskółki są naprawdę śliczne i artystyczne – ciągnął dalej temat
- Dla mnie oznaczają wolność i miłość. To jest moja interpretacja poważnych decyzji i uczuć. Pomimo że są razem, są dwie, to i tak są wolne. Mają wybór, w którą stronę lecieć. Ale zawsze wybierają siebie, ponieważ razem tylko razem czują się spełnione.
Popatrzyłem na Gee. Wydawał się analizować każde wypowiedziane przeze mnie słowo.
- Czyli uważasz, że prawdziwy związek opiera się na wolności ? –
- Jeśli kocha się tą drugą osobę, to robi się dla niej wszytko. Jeśli miałbym uszczęśliwić kogoś, kogo kocham, dając mu wolność, zrobiłbym to bez wahania mimo mojego bólu. Tak samo, jest w związku. Pomimo tego, że jest się razem, każdy powinien mieć własne zdanie i czuć się swobodnie z drugą osobą.
- Zgadzam się z tobą. Bycie sobą jest najważniejsze.
Założyłem na siebie świeżą koszulkę i udałem się do łazienki, by przebrać spodnie. Nie chciałem przebierać się przy Gee, zwłaszcza, jeśli tak mi się przygląda. To było dla mnie krępujące. Nie przepadałem za swoim ciałem, a szczególnie za wzrostem. Dlatego też chciałem mieć tatuaże. Pełniły one poniekąd funkcję maskującą. Kiedy ludzie dostrzegli tatuaże na ramionach to nie zwracali uwagi na wzrost czy zbyt damską budowę mojego ciała.

W pełni już ubrany wróciłem do pokoju i zastałem tam przebranego Gerarda.
- Niedługo mamy zbiórkę, chodźmy już – rzekł mój przyjaciel
- Już idę – chwyciłem jeszcze tylko ręcznik, butelkę wody i trochę drobnych pieniędzy na wszelki wypadek.
Na dole nikogo nie było. Chłopaki musieli już pójść na plażę. Gee poszedł ich śladem, a mi przypadło zamykanie domku. To najgorsze zajęcie, bo potem to ja muszę nosić klucz i martwić się czy go nie zgubiłem. W drodze na miejsce zbiórki, zauważyłem, że w tym samym kierunku zmierza również grupka pierwszoklasistów. Oby tylko nie mieli z nami kajaków.
Oczywiście moje przepuszczenia się sprawdziły i płyniemy z nimi.
- Przepraszamy was za to zamieszanie – zaczęła opiekunka pierwszaków, pani Johnson – mieliście mieć różne zajęcia. Jednak rowery wodne dotrą do ośrodka dopiero jutro, także dzisiaj wszyscy mamy kajaki, i od razu uprzedzam, wszystkie pary mają być wymieszane. Starsi z młodszymi. Razem z panem Harrisonem popłyniemy z wami. – kończąc do zdanie starała się do nas uśmiechnąć, jednak całkowicie jej to nie wyszło. Pani Patricia uczyła geografii, i nikt jej nie lubił. Starała się być miła, jednak całkowicie jej to nie wychodziła. A teraz jeszcze mówi jak mamy się dobrać na kajaki. Super. Wszystko popsuła.
- Wredna suka – prychnęła Lyn-z przechodząc obok mnie.
Wcale jej się nie dziwię, każdy z nas był zadowolony z tego jak się dobraliśmy.
Spojrzałem na Gerarda. Obok niego stała już jakaś farbowana brunetka z dość okazałym biustem i koszulką Nirvany. Jestem ciekaw czy zna choćby jedną ich piosenkę poza „Smells Like Teen Spirit”. Jeszcze do tego ten makijaż. Kolejny plastik starający się udawać kogoś kim nie jest. Ugh, od razu mnie odrzuca. Chociaż Gee wcale nie wygląda na zniesmaczonego, wręcz przeciwnie. Świetnie się bawi. Widać że rozmowa im się klei. Już tej dziuni nie lubię. Zazdrosny Frank się odzywa, cóż nic na to ni poradzę. Jestem zakochany i to chyba normalne.
Musze oderwać wzrok od tej dwójki, bo sam również muszę z kimś płynąc. Zobaczyłem, że pod drzewem stoi chudy chłopak, z burzą brązowych loków. Na nosie miał okulary. Ubrany był w białą koszulkę z krótkim rękawkiem i szare spodenki. Podszedłem do niego z uśmiechem.
- Hej, masz z kim płynąć?
- Yyy.. no nie
- No to już masz – puściłem mu oko – Mam na imię Frank
- Ben – odpowiedział
Ben wydawał się być całkiem fajny. Na pewno najlepszy z tych osób, które miałem do wyboru. Czy naprawdę klasy humanistyczne i artystyczne przyciągają same plastiki, których największym priorytetem jest makijaż.
- O popatrzcie Beniu znalazł kolegę – krzyknęła ta dziewczyna, z którą miał płynąć Gee i zaczęła się śmiać. Reszta osób jej zawtórowała. Co mnie zasmuciło na ustach mojego przyjaciela, również dostrzegłem wtedy uśmiech. Kto jak to, ale on wie jak to jest być nielubianym. Nieraz opowiadał mi, że przed gimnazjum miał tylko Raya. Nikt za nim nie przepadał bo wyróżniał się z tłumu i dopiero w liceum poznał ludzi takich jak on.
- Nie przejmuj się nimi – powiedziałem, kiedy Ben wrócił z wiosłami, po które go wysłałem,
- Nie przejmuję, nie specjalnie obchodzi mnie zdanie takich osób jak Mary.
- Powiem Ci tak, znam Cię od 5 min, i zamieniliśmy z 3 zdania a już wydajesz mi się bardziej wartościowy niż Mary i jej koleżanki – powiedziałem zupełnie szczerze
- Miło mi, że tak mówisz
Wtedy zaczęliśmy rozmawiać. Dowiedziałem się, że Ben w swojej klasie jest wyrzutkiem, Przez to, że pochodzi z biedniejszej rodziny w klasie jest wykluczany. Wiem, również, że słucha muzyki podobnej do mojej. Myślę, że ta wycieczka nie będzie taka zła. 

2 komentarze:

  1. Gerard mnie kompletnie rozczarował :/ Sam doświadczył niegdyś odrzucania, a za jakimś plastikiem się ugania -_- Ej! Ja jestem na humanie |D Nie mamy tam plastików XD A rozdział fajny, chociaż nie przepadam za Gerardem ;_; Za to Frank wydaje się kochany, słodki i pomocny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ich klasa wzorowana jest trochę na humanie ode mnie ze szkoły
      cieszę się, że masz takie odczucia, bo poniekąd o to mi chodziło :D

      Usuń