niedziela, 19 stycznia 2014

Are you thinking of me? Like I’m thinking of you? Rozdział 2

Oto rozdział drugi. Miałam go dodać wcześniej ale koniec semestru :/

Jazda zleciała dość szybko, szczególnie kiedy Gerard zaczął się normalnie odzywać. Czasami naprawdę zachowuje się jak małe dziecko. Na szczęście byliśmy już blisko celu, bo Ray zaczął grać piosenki biesiadne. Na miejscu wypakowaliśmy nasze bagaże z autobusu i czekaliśmy na opiekunów, którzy przekażą nam klucze do domków. Ośrodek wydawał się całkiem fajny. Byliśmy nad jeziorem, więc mieli tu również plażę, z której mamy korzystać jeśli pogoda będzie sprzyjać. Staliśmy pod recepcją i widać było stąd także boisko do siatkówki, piłki nożnej oraz plac zabaw. Po chwili zza drzwi wyłoniła się pani Janet, trzymając w ręku koszyk z kluczami.
- Dostaliśmy 4 domki pięcioosobowe, a reszta to pokoje trzy, czteroosobowe i sześcioosobowe. Wolelibyśmy żeby to starsi mieli domki, pierwszaki wy za rok będziecie mieć fory, więc nawet mi tu nie jęczeć - Mówiąc to pani Martinez spojrzała na nas, bo widocznie pamiętała nasz zeszło roczny bunt - Mam nadziej, że już się dobraliście, bo nie chce mi się już sta, na początek drugie klasy - Dziewczynki wy pierwsze.
- My chcemy tą piątkę - krzyknęła moja siostra
-Dobrze Lyn-z, to w takim razie ty, Jamia, Alicia, Christa i Kate w domku nr 1 - w tym czasie pan Harris notował kto z kim i gdzie jest za kwaterowany. Drugi domek wzięły Ann, Caroline, Sophie, Sarah i Rose, które dla mnie był po prostu głupimi lalkami, gadającymi tylko o modzie i o tym jak to ich rodzice są bogaci. Niestety ale większość dziewczyn w naszej szkole takie było. Oczywiście wszystkim tym umięśnionym sportowcom to pasowało, mieli grono swoich fanek, przed którymi mogli się popisywać.
- No dobrze chłopcy teraz wy, jak zgaduję Gerard i ekipa razem - uśmiechnęła się do nas.
- Jak najbardziej- powiedział Gee
-No to wy macie 2 koło dziewczyn - podała Rayowi klucze i wskazała kierunek, w którym mieliśmy się udać. Droga do naszego domku prowadziła, przez alejkę wzdłuż, której rosły świerki. Romantycznie. Doszliśmy do naszego domku. Stał on w szeregu z dziesięcioma innymi. Z zewnątrz wydawał się całkiem przytulny, widać było, że jest dwupiętrowy. Weszliśmy do środka Po prawej stronie od drzwi znajdowało się pomieszczenie z trzema łóżkami. Bob, Ray i Mikey od razu zostawili tam swoje torby. Idąc dalej dostrzegłem wejście na taras, które było w dużym salonie z kanapą, fotelami oraz telewizorem. Były tam także, schody prowadzące na antresole, które najwyraźniej prowadziły do pokoju mojego i Gee. Zostawiłem bgaaże na dole i ruszyłem za Gerardem po schodach. Kiedy szedł przede mną po schodach mogłem popatrzeć na jego tyłek i moje przysiąść jest idealny. Po otworzeniu drzwi doznaliśmy sporego szoku.
- O kurwa - powiedzieliśmy jednocześnie
W pokoju stało sporych rozmiarów łoże małżeńskie przykryte czerwoną pościelą.
Oboje staliśmy w drzwiach nie ruszając się o krok, co chyba zmartwiło chłopaków
- A wy co ducha zobaczyliście - zapytał Mikey, stając za nami. Kiedy dostrzegł to co my wybuchł nie kontrolowanym śmichem - Nie no chłopaki ja wiedziałem że macie układy z panią Martinez, ale żeby załatwić sobie łóżko małżeńskie to zaszaleliście
- Stul pysk Mikey - wkurzył się Gee
- Żartuję przecież, zaraz powinni opiekunowie przyjść może jakoś to załatwicie.
Zeszliśmy na dół i czekaliśmy w naszym salonie. Ja wolałem wyjść. Zapewne byłem czerwony jak burak, nie chciałem, żeby chłopaki zaczęli mi dogadywać. Stałem na tarasie i podziwiałem widok, który był naprawdę piękny. Przede mną rozciągał się krajobraz na błękitne jezioro, pośród pagórków. Tereny te były w większości uprawne. Jadąc tu mijaliśmy same pola zbóż. Nasz ośrodek znajdował się koło pola kukurydzy, Obok którego był las. Muszę przyznać to naprawdę malownicze miejsce. Usiadłem na schodach , które prowadziły z kamiennego tarasu na ogródek. Przyglądałem się jakiemuś chłopczykowi, który bawił się w piasku na plaży. Wyglądał na szczęśliwego. Wokół niego walały się kolorowe foremki, które to co chwila brał do rączek i wykorzystywał do budowy zamku. Pamiętam jak razem z Lindsay byliśmy mali i chodziliśmy jeszcze z tatą na place zabaw. On zawsze starał się być przy nas. Jakby próbował nam zrekompensować brak mamy. Rzadko o niej wspominał, jednak w całym domu były jej zdjęcia. Są do teraz. Tak jak i jego. Dzień w którym go straciliśmy był chyba najgorszym w moim życiu. Mieliśmy wtedy 11 lat. Tata wracał z pracy. My jak zawsze po lekcjach szliśmy do domu, gdzie czekała na nas babcia z obiadem. Mieszkała z nami, pomagała tacie. Siedzieliśmy przy stole kiedy zadzwonił telefon. Pobiegłem go odebrać, ale babcia mnie ubiegła. Patrzyłem jak jej uśmiech znikał z twarzy, a w oczach pojawiały się łzy. Kiedy odłożyła słuchawkę, zaczęła głośno płakać, a ja nie wiedziałem co mam zrobić.
-Babciu wszystko będzie dobrze, co się stało?
Wtedy pojawiła się Lyn-z, również wypytując co się wydarzyło.
-Wasz tata... on... -
- Co z nim ?
-On n-nie żyje - gdy to powiedziała zaczęła jeszcze bardziej płakać.
Jednak to szloch Lindsay zapamiętam do końca życia. Nigdy nie lubiłem patrzeć, kiedy moja siostrzyczka płacze. Łzy leciały po jej policzkach. Ja jednak nie zapłakałem. Starałem się być silny dla nich, tata by tego chciał. Chciałby żebym teraz pomagał im w tych ciężkich chwilach. Okazało się że gdy wracał, to kierowca ciężarówki zjechał z swojego pasa i uderzył w auto taty. Nie udało się go urtować. Zginął na miejsu. Pogrzeb odbył się 3 dni później. Po nim siedziałem jeszcze na cmentarzu pare godzin. Potrzebowałem ciszy by porzegnać się z ojcem. Do tej pory przychodzę tam, by pomyśleć, porozmawiać z nim, wyżalić się. Czasem naprawdę czuję jakby był tam przy mnie. Myślę, że byłby z nas dumny. Ze mnie, Lynz. Na pewno wspierałby nas w każdej naszej decyzji, tak jak robi to babcia.
Po policzkach poleciały mi łzy, które natychmiast starłem, nie chciałem się rozklejać, teraz kiedy każdy może to zobaczyć. Nawet nie zorientowałem się kiedy ten mały chłopiec na którego patrzyłem odszedł. Wstałem ze schodów i chciałem wrócić do pomieszczenia, gdy w drzwiach dostrzegłem Gerarda, wpatrującego się we mnie.
-Płakałeś?
-Czemu tak myślisz?
-Masz czerwone oczy
- Wydaje Ci się
- Możliwe... Frankie przepraszam Cię, że tak krzyczałem
-Kiedy?
-Rano po wypadku, naprawdę prze straszyłem się, że coś Ci się stało, jesteś moim przyjacielem, martwię się o Ciebie - no właśnie szkoda, że tylko przyjacielem
-Nic się nie stało Gee, myślę, że gdyby to przytrafiło się Tobie, tak samo bym zareagował
- Dobrze jest mieć kogoś takiego jak ty Frank - po tych słowach mocno mnie do siebie przytulił.
- Gee a co z naszym łóżkiem? -
-Rozmawiałem z panem Harrisem, nic się nie da zrobić, ale w sumie jest duże pomieścimy się - puścił do mnie oko i obdarował najpiękniejszym uśmiechem jakim mógł. Może i nie jesteśmy razem, ale nawet jako przyjaciel mnie uszczęśliwia, i nie oddałbym nic za to jak jest teraz.
- Wejdźmy do środka, trzeba się rozpakować, zaraz kolacja


-Po kolacji przyjdziecie do recepcji, przekażemy wam wszystkie niezbędne informacje, smacznego - powiedziała pani Janet
Wszyscy weszliśmy do dużego budynku. Z tego o zdążyłem się zorientować, znajdowała się w nim recepcja, stołówka oraz schody prowadzące do pokoi dla gości.
W pomieszczeniu unosił się przyjemny zapach pieczywa. Stoły były dziesięcioosobowe, więc usiedliśmy z dziewczynami. Na każdym stole znajdowało się to samo. Koszyk ze świeżym pieczywem, dzbanek herbaty, masło, talerz z wędlinami oraz dżem. Byliśmy bardzo głodni dlatego od razu zabraliśmy się za jedzenie. Wszyscy byliśmy głodni, więc rozmowa nam się nie kleiła, jednie poruszony został temat naszych domków, ale kwestia łóżka nie została poruszona. Po skończonej kolacji udaliśmy się do recepcji, jak prosiła pani Martinez. Zajęliśmy miejsca na fotelach, kiedy przyszła opiekunka.
- Będę się streszczać, bo każdy jest zmęczony po podróży i wy wiecie jak to wszystko wygląda. Listę zajęć wywiesimy jutro przed stołówką. Z waszej klasy zrobimy dwie grupy mieszane. Domek 1 i 2 oraz 4 i 5. Z pierwszakami będziecie mieć tylko ogniska i biwak. Rozpiska waszych posiłków jest również przed stołówką, także pójdźcie i sobie sprawdźcie. Ciszę nocną udało mi się dla was przesunąć o godzinę, więc od 23 do 6 macie być u siebie, spać nie musicie, ale przy najmniej nie bądźcie głośno. To chyba wszystko. Jeżeli mielibyście jakieś pytania możecie mnie znaleźć w domku nr 6. Życzę wam miłej nocy – po tych słowach uśmiechnęła się i odeszła. My natomiast poszliśmy sprawdzić o której musimy wstać. Nie było tak źle. Moja klasa śniadanie ma dopiero o 9, więc będzie można się jako tako wyspać. Było już około 21 więc wszyscy powoli udawali się do swoich pokoi, żeby odpocząć. Szliśmy całą grupą, kiedy Lyn-z odciągnęła mnie i poprosiła o rozmowę.
- Zaraz przyjdę – krzyknąłem tylko do chłopaków
Poszliśmy za nasze domki, na plaże, żeby mieć trochę spokoju.
- To teraz powiedz prawdę -
- W sensie? –
- Przed wyjazdem byłeś już dziwny, potem w czasie drogi cały czas słuchałeś muzyki albo czytałeś. Myślisz, że nie widziałam jak płakałeś na tarasie, chciałam podejść, ale zobaczyłam Gerarda. Jestem twoją siostrą, nawet bliższą bo bliźniaczką. Przede mną niczego nie ukryjesz – po tych słowach objęła mnie ramieniem – opowiadaj od początku.
Wziąłem głęboki oddech. Musiałem jakoś poukładać sobie w głowie, co mam jej powiedzieć.
- Pamiętasz jak z Gee poszliśmy o sklepu przed wyjazdem – skinęła głową – nie wracaliśmy długo, ponieważ można powiedzieć, że miałem wypadek, ale spokojnie, po prostu rowerzysta na mnie wpadł a ja się przewróciłam nic poważnego.
- Przystojny był?
- Skąd to pytanie?
- Bo jak powiedziałeś, że rowerzysta to się uśmiechnąłeś.
- Był przystojny ale to nic nie wnosi do historii, w każdym razie Gerard się lekko zdenerwował i był na mnie obrażony niby dlatego, że się o mnie martwi a ja to bagatelizuję. Kiedy już było dobrze, to weszliśmy do naszego pokoju. Lyn-z my mamy łóżko małżeńskie!
- Musicie się przyzwyczajać
- To nie jest śmieszne!
- Nie powiesz mi chyba że się nie ucieszyłeś?
- Na początku nawet tak, ale kiedy popatrzyłem na Gee od razu mi przeszło. Wyglądał tak jakby był obrzydzony wizją spania razem ze mną.
- Przesadzasz, jak zawsze wyolbrzymiasz. Myślę, że był po prostu w szoku.
- Być może, w każdym razie wolałem wyjść stamtąd. A kiedy usiadłem na tych schodach po prostu emocje wzięły nade mną górę. Patrząc na dziecko bawiące się, w tym miejscu, w którym siedzimy przypomniało mi się nasze dzieciństwo.
- Bardzo pozytywny początek wycieczki nie ma co – uśmiechnęła się smutno
- Gorzej raczej nie będzie, a jak z Jamią? – wolałem zmienić temat
- Wspaniale. Tak jak mówiłyśmy jesteśmy razem w pokoju ....
Wyłączyłem się z jej monologu. Wiem, że sam ją o to zapytałem, ale cale nie musiałem jej słuchać, żeby wiedzieć, że wszystko jest świetnie. Jej ciało mówiło razem z nią. Poczynając od twarzy. Oczy miała pełen blasku, pomimo, że mówiła jej usta wygięte były w uśmiech. Jej gesty były pełne entuzjazmu. Kiedy mówiła o Jamii nie mogła usiedzieć w miejscu. Widać było jak bardzo jest szczęśliwa. Mi to również pomaga. Patrząc na jej radość, zaczyna udzielać mi się jej pozytywna energia.
- ... jeszcze nigdy nie było tak dobrze
Rozmawialiśmy tak jeszcze długo, gdy zorientowaliśmy się, że zaraz będzie 23. Nie chcieliśmy podpaść już pierwszego dnia, więc pożegnaliśmy się i udaliśmy do swoich domków. Moja walizka stała jeszcze przed moim pokojem, więc wyciągnąłem z niej ręcznik, żel pod prysznic, szczoteczkę oraz piżamę i poszedłem się umyć. Po wyjściu z łazienki wziąłem swoją torbę na ramię i rzuciłem gdzieś w kąt pokoju, kiedy ujrzałem najpiękniejszy widok na świecie. Gerard już spał. Leżał na skraju łóżka owinięty w kołdrę. Zbliżyłem się do niego by przyjrzeć się twarzy. Miał lekko zadarty nosek a powieki zaciśnięte. Coś mu się śniło. Jego kruczo czarne włosy okalały mu twarz. W moim przekonaniu wyglądał cudownie. Położyłem się tuż obok niego, aby czuć to ciepło bijące od jego ciała. W poczuciu bezpieczeństwa udałem się do krainy snów.



4 komentarze:

  1. hejo mała, zgadnij kto to XD
    1. jest ślicznie i słodko i kc, ale to wiesz.
    2. smutno się zrobiło jak Franuś płakał ;-;
    3. "drzem" PLS OLCIAK "DŻEM" XDD
    4. Jest cudnie i czekam na więcej :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow.Jestem pod wrażeniem ^.^
    Czekam na następny rozdzial C:

    OdpowiedzUsuń
  3. mimo wielu błędów, jest fajnie i ciekawie się zaczyna. Lindsey bliźniaczką Franka? Tego chyba jeszcze nigdzie przeczytałam XD "Zamknij pysk, Mikey", to chyba właśnie ten tekst sprawił, że choćby cały rozdział dalej był do kitu, mi i tak by się podobał :D No ale do kitu nie był, tylko opisy troszkę mało są rozbudowane :)

    OdpowiedzUsuń