Oto rozdział drugi. Miałam go dodać wcześniej ale koniec semestru :/
Jazda zleciała dość szybko, szczególnie kiedy Gerard zaczął się normalnie odzywać. Czasami naprawdę zachowuje się jak małe dziecko. Na szczęście byliśmy już blisko celu, bo Ray zaczął grać piosenki biesiadne. Na miejscu wypakowaliśmy nasze bagaże z autobusu i czekaliśmy na opiekunów, którzy przekażą nam klucze do domków. Ośrodek wydawał się całkiem fajny. Byliśmy nad jeziorem, więc mieli tu również plażę, z której mamy korzystać jeśli pogoda będzie sprzyjać. Staliśmy pod recepcją i widać było stąd także boisko do siatkówki, piłki nożnej oraz plac zabaw. Po chwili zza drzwi wyłoniła się pani Janet, trzymając w ręku koszyk z kluczami.
-
Dostaliśmy 4 domki pięcioosobowe, a reszta to pokoje trzy, czteroosobowe i
sześcioosobowe. Wolelibyśmy żeby to starsi mieli domki, pierwszaki
wy za rok będziecie mieć fory, więc nawet mi tu nie jęczeć -
Mówiąc
to pani Martinez spojrzała na nas, bo widocznie pamiętała nasz
zeszło roczny bunt - Mam nadziej, że już się dobraliście, bo nie
chce mi się już sta, na początek drugie klasy - Dziewczynki wy
pierwsze.
-
My chcemy tą piątkę - krzyknęła moja siostra
-Dobrze
Lyn-z, to w takim razie ty, Jamia, Alicia, Christa i Kate w domku nr
1 - w tym czasie pan Harris notował kto z kim i gdzie jest
za kwaterowany. Drugi domek wzięły Ann, Caroline, Sophie, Sarah i
Rose, które
dla mnie był po prostu głupimi lalkami, gadającymi tylko o modzie
i o tym jak to ich rodzice są bogaci. Niestety ale większość
dziewczyn w naszej szkole takie
było. Oczywiście wszystkim tym umięśnionym sportowcom to
pasowało, mieli grono swoich fanek, przed którymi mogli się
popisywać.
-
No dobrze chłopcy teraz wy, jak zgaduję Gerard i ekipa razem -
uśmiechnęła się do nas.
-
Jak najbardziej- powiedział Gee
-No
to wy macie 2 koło dziewczyn - podała Rayowi klucze i wskazała
kierunek, w którym
mieliśmy się udać. Droga do naszego domku prowadziła, przez
alejkę wzdłuż, której rosły świerki. Romantycznie. Doszliśmy do
naszego domku. Stał on w szeregu z dziesięcioma innymi. Z zewnątrz
wydawał się całkiem przytulny, widać było, że jest dwupiętrowy.
Weszliśmy do środka Po prawej stronie od drzwi znajdowało się
pomieszczenie z trzema łóżkami. Bob, Ray i Mikey od razu zostawili
tam swoje torby. Idąc dalej dostrzegłem wejście na taras, które
było w dużym salonie z kanapą, fotelami oraz telewizorem. Były
tam także, schody prowadzące na antresole, które najwyraźniej
prowadziły do pokoju mojego i Gee. Zostawiłem bgaaże na dole i
ruszyłem za Gerardem po schodach. Kiedy szedł przede mną po
schodach mogłem popatrzeć na jego tyłek i moje przysiąść jest
idealny. Po otworzeniu drzwi doznaliśmy sporego szoku.
-
O kurwa - powiedzieliśmy jednocześnie
W
pokoju stało sporych rozmiarów
łoże małżeńskie przykryte czerwoną pościelą.
Oboje
staliśmy w drzwiach nie ruszając się o krok, co chyba zmartwiło
chłopaków
-
A wy co ducha zobaczyliście - zapytał Mikey, stając za nami. Kiedy
dostrzegł to co my wybuchł nie kontrolowanym śmichem - Nie no
chłopaki ja wiedziałem że macie układy z panią Martinez, ale
żeby załatwić sobie łóżko
małżeńskie to zaszaleliście
-
Stul pysk Mikey - wkurzył się Gee
-
Żartuję przecież, zaraz powinni opiekunowie przyjść może jakoś
to załatwicie.
Zeszliśmy
na dół
i czekaliśmy w naszym salonie. Ja wolałem wyjść. Zapewne byłem
czerwony jak burak, nie chciałem, żeby chłopaki zaczęli mi
dogadywać. Stałem na tarasie i podziwiałem widok, który był
naprawdę piękny. Przede mną rozciągał się krajobraz na błękitne
jezioro, pośród pagórków. Tereny te były w większości uprawne.
Jadąc tu mijaliśmy same pola zbóż. Nasz ośrodek znajdował się
koło pola kukurydzy, Obok którego był las. Muszę przyznać to
naprawdę malownicze miejsce. Usiadłem na schodach , które
prowadziły z kamiennego tarasu na ogródek. Przyglądałem się
jakiemuś chłopczykowi, który bawił się w piasku na plaży.
Wyglądał na szczęśliwego. Wokół niego walały się kolorowe
foremki, które to co chwila brał do rączek i wykorzystywał do
budowy zamku. Pamiętam jak razem z Lindsay byliśmy mali i
chodziliśmy jeszcze z tatą na place zabaw. On zawsze starał się
być przy nas. Jakby próbował nam zrekompensować brak mamy. Rzadko
o niej wspominał, jednak w całym domu były jej zdjęcia. Są do
teraz. Tak jak i jego. Dzień w którym go straciliśmy był chyba
najgorszym w moim życiu. Mieliśmy wtedy 11 lat. Tata wracał z
pracy. My jak zawsze po lekcjach szliśmy do domu, gdzie czekała na
nas babcia z obiadem. Mieszkała z nami, pomagała tacie. Siedzieliśmy
przy stole kiedy zadzwonił telefon. Pobiegłem go odebrać, ale
babcia mnie ubiegła. Patrzyłem jak jej uśmiech znikał z twarzy, a
w oczach pojawiały się łzy. Kiedy odłożyła słuchawkę, zaczęła
głośno płakać, a ja nie wiedziałem co mam zrobić.
-Babciu
wszystko będzie dobrze, co się stało?
Wtedy
pojawiła się Lyn-z, również
wypytując co się wydarzyło.
-Wasz
tata... on... -
-
Co z nim ?
-On
n-nie żyje - gdy to powiedziała zaczęła jeszcze bardziej płakać.
Jednak
to szloch Lindsay zapamiętam do końca życia. Nigdy nie lubiłem
patrzeć, kiedy moja siostrzyczka płacze. Łzy leciały po jej
policzkach. Ja jednak nie zapłakałem. Starałem się być silny dla
nich, tata by tego chciał. Chciałby żebym teraz pomagał im w tych
ciężkich chwilach. Okazało się że gdy wracał, to kierowca
ciężarówki
zjechał z swojego pasa i uderzył w auto taty. Nie udało się go
urtować. Zginął na miejsu. Pogrzeb odbył się 3 dni później.
Po nim siedziałem jeszcze na cmentarzu pare godzin. Potrzebowałem
ciszy by porzegnać się z ojcem. Do tej pory przychodzę tam, by
pomyśleć, porozmawiać z nim, wyżalić się. Czasem naprawdę
czuję jakby był tam przy mnie. Myślę, że byłby z nas dumny. Ze
mnie, Lynz. Na pewno wspierałby nas w każdej naszej decyzji, tak
jak robi to babcia.
Po
policzkach poleciały mi łzy, które
natychmiast starłem, nie chciałem się rozklejać, teraz kiedy
każdy może to zobaczyć. Nawet nie zorientowałem się kiedy ten
mały chłopiec na którego patrzyłem odszedł. Wstałem ze schodów
i chciałem wrócić do pomieszczenia, gdy w drzwiach dostrzegłem
Gerarda, wpatrującego się we mnie.
-Płakałeś?
-Czemu
tak myślisz?
-Masz
czerwone oczy
-
Wydaje Ci się
-
Możliwe... Frankie przepraszam Cię, że tak krzyczałem
-Kiedy?
-Rano
po wypadku, naprawdę prze straszyłem się, że coś Ci się stało,
jesteś moim przyjacielem, martwię się o Ciebie - no właśnie
szkoda, że tylko przyjacielem
-Nic
się nie stało Gee, myślę, że gdyby to przytrafiło się Tobie,
tak samo bym zareagował
-
Dobrze jest mieć kogoś takiego jak ty Frank - po tych słowach
mocno mnie do siebie przytulił.
-
Gee a co z naszym łóżkiem?
-
-Rozmawiałem
z panem Harrisem, nic się nie da zrobić, ale w sumie jest duże
pomieścimy się - puścił do mnie oko i obdarował najpiękniejszym
uśmiechem jakim mógł.
Może i nie jesteśmy razem, ale nawet jako przyjaciel mnie
uszczęśliwia, i nie oddałbym nic za to jak jest teraz.
-
Wejdźmy do środka, trzeba się rozpakować, zaraz kolacja
-Po
kolacji przyjdziecie do recepcji, przekażemy wam wszystkie niezbędne
informacje, smacznego - powiedziała pani Janet
Wszyscy
weszliśmy do dużego budynku. Z tego o zdążyłem się zorientować,
znajdowała się w nim recepcja, stołówka
oraz schody prowadzące do pokoi dla gości.
W
pomieszczeniu unosił się przyjemny zapach pieczywa. Stoły były
dziesięcioosobowe, więc usiedliśmy z dziewczynami. Na każdym
stole znajdowało się to samo. Koszyk ze świeżym pieczywem,
dzbanek herbaty, masło, talerz z wędlinami oraz dżem. Byliśmy
bardzo głodni dlatego od razu zabraliśmy się za jedzenie. Wszyscy
byliśmy głodni, więc rozmowa nam się nie kleiła, jednie
poruszony został temat naszych domków, ale kwestia łóżka nie
została poruszona. Po skończonej kolacji udaliśmy się do
recepcji, jak prosiła pani Martinez. Zajęliśmy miejsca na
fotelach, kiedy przyszła opiekunka.
-
Będę się streszczać, bo każdy jest zmęczony po podróży i wy
wiecie jak to wszystko wygląda. Listę zajęć wywiesimy jutro przed
stołówką. Z waszej klasy zrobimy dwie grupy mieszane. Domek 1 i 2
oraz 4 i 5. Z pierwszakami będziecie mieć tylko ogniska i biwak.
Rozpiska waszych posiłków jest również przed stołówką, także
pójdźcie i sobie sprawdźcie. Ciszę nocną udało mi się dla was
przesunąć o godzinę, więc od 23 do 6 macie być u siebie, spać
nie musicie, ale przy najmniej nie bądźcie głośno. To chyba
wszystko. Jeżeli mielibyście jakieś pytania możecie mnie znaleźć
w domku nr 6. Życzę wam miłej nocy – po tych słowach
uśmiechnęła się i odeszła. My natomiast poszliśmy sprawdzić o
której musimy wstać. Nie było tak źle. Moja klasa śniadanie ma
dopiero o 9, więc będzie można się jako tako wyspać. Było już
około 21 więc wszyscy powoli udawali się do swoich pokoi, żeby
odpocząć. Szliśmy całą grupą, kiedy Lyn-z odciągnęła mnie i
poprosiła o rozmowę.
-
Zaraz przyjdę – krzyknąłem tylko do chłopaków
Poszliśmy
za nasze domki, na plaże, żeby mieć trochę spokoju.
-
To teraz powiedz prawdę -
-
W sensie? –
-
Przed wyjazdem byłeś już dziwny, potem w czasie drogi cały czas
słuchałeś muzyki albo czytałeś. Myślisz, że nie widziałam jak
płakałeś na tarasie, chciałam podejść, ale zobaczyłam Gerarda.
Jestem twoją siostrą, nawet bliższą bo bliźniaczką. Przede mną
niczego nie ukryjesz – po tych słowach objęła mnie ramieniem –
opowiadaj od początku.
Wziąłem
głęboki oddech. Musiałem jakoś poukładać sobie w głowie, co
mam jej powiedzieć.
-
Pamiętasz jak z Gee poszliśmy o sklepu przed wyjazdem – skinęła
głową – nie wracaliśmy długo, ponieważ można powiedzieć, że
miałem wypadek, ale spokojnie, po prostu rowerzysta na mnie wpadł
a ja się przewróciłam nic poważnego.
-
Przystojny był?
-
Skąd to pytanie?
-
Bo jak powiedziałeś, że rowerzysta to się uśmiechnąłeś.
-
Był przystojny ale to nic nie wnosi do historii, w każdym razie
Gerard się lekko zdenerwował i był na mnie obrażony niby dlatego,
że się o mnie martwi a ja to bagatelizuję. Kiedy już było
dobrze, to weszliśmy do naszego pokoju. Lyn-z my mamy łóżko
małżeńskie!
-
Musicie się przyzwyczajać
-
To nie jest śmieszne!
-
Nie powiesz mi chyba że się nie ucieszyłeś?
-
Na początku nawet tak, ale kiedy popatrzyłem na Gee od razu mi
przeszło. Wyglądał tak jakby był obrzydzony wizją spania razem
ze mną.
-
Przesadzasz, jak zawsze wyolbrzymiasz. Myślę, że był po prostu w
szoku.
-
Być może, w każdym razie wolałem wyjść stamtąd. A kiedy
usiadłem na tych schodach po prostu emocje wzięły nade mną górę.
Patrząc na dziecko bawiące się, w tym miejscu, w którym siedzimy
przypomniało mi się nasze dzieciństwo.
-
Bardzo pozytywny początek wycieczki nie ma co – uśmiechnęła się
smutno
-
Gorzej raczej nie będzie, a jak z Jamią? – wolałem zmienić
temat
-
Wspaniale. Tak jak mówiłyśmy jesteśmy razem w pokoju ....
Wyłączyłem
się z jej monologu. Wiem, że sam ją o to zapytałem, ale cale nie
musiałem jej słuchać, żeby wiedzieć, że wszystko jest świetnie.
Jej ciało mówiło razem z nią. Poczynając od twarzy. Oczy miała
pełen blasku, pomimo, że mówiła jej usta wygięte były w
uśmiech. Jej gesty były pełne entuzjazmu. Kiedy mówiła o Jamii
nie mogła usiedzieć w miejscu. Widać było jak bardzo jest
szczęśliwa. Mi to również pomaga. Patrząc na jej radość,
zaczyna udzielać mi się jej pozytywna energia.
-
... jeszcze nigdy nie było tak dobrze
Rozmawialiśmy
tak jeszcze długo, gdy zorientowaliśmy się, że zaraz będzie 23.
Nie chcieliśmy podpaść już pierwszego dnia, więc pożegnaliśmy
się i udaliśmy do swoich domków. Moja walizka stała jeszcze przed
moim pokojem, więc wyciągnąłem z niej ręcznik, żel pod
prysznic, szczoteczkę oraz piżamę i poszedłem się umyć. Po
wyjściu z łazienki wziąłem swoją torbę na ramię i rzuciłem
gdzieś w kąt pokoju, kiedy ujrzałem najpiękniejszy widok na
świecie. Gerard już spał. Leżał na skraju łóżka owinięty w
kołdrę. Zbliżyłem się do niego by przyjrzeć się twarzy. Miał
lekko zadarty nosek a powieki zaciśnięte. Coś mu się śniło.
Jego kruczo czarne włosy okalały mu twarz. W moim przekonaniu
wyglądał cudownie. Położyłem się tuż obok niego, aby czuć to
ciepło bijące od jego ciała. W poczuciu bezpieczeństwa udałem
się do krainy snów.
hejo mała, zgadnij kto to XD
OdpowiedzUsuń1. jest ślicznie i słodko i kc, ale to wiesz.
2. smutno się zrobiło jak Franuś płakał ;-;
3. "drzem" PLS OLCIAK "DŻEM" XDD
4. Jest cudnie i czekam na więcej :***
Wow.Jestem pod wrażeniem ^.^
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdzial C:
mimo wielu błędów, jest fajnie i ciekawie się zaczyna. Lindsey bliźniaczką Franka? Tego chyba jeszcze nigdzie przeczytałam XD "Zamknij pysk, Mikey", to chyba właśnie ten tekst sprawił, że choćby cały rozdział dalej był do kitu, mi i tak by się podobał :D No ale do kitu nie był, tylko opisy troszkę mało są rozbudowane :)
OdpowiedzUsuń* nigdzie nie przeczytałam
Usuń