- Austin a co ty tu robisz?
- Teraz
gramy w siatkówkę – uśmiechnął się promiennie
Podszedłem
do niego i przywitaliśmy się szybkim uściskiem.
- To
Aaron, Tino i Phil – przedstawił mi swoich znajomych, którzy uśmiechnęli się do
mnie i podnieśli swoje dłonie na przywitanie.
- Ty to
zapewne ten sławny Frank, Austin dużo nam o Tobie mówił – podszedł do mnie Tino
Popatrzyłem
na chłopaka, który zrobił się wyraźnie zawstydzone
- Wcale
nie tak dużo – odparł cicho
- Cały
czas – powiedział Aaron, który się do nas zbliżył z Philem
- Dobra
zmieńmy temat – odpowiedział szybko Austin – Gdzieś w pobliżu macie biwak?
Chłopka
wiedział, o moich dzisiejszych planach. Przez ostatnie parę dni cały czas ze
sobą piszemy. Stał się dla mnie bardzo bliski. Czułem, że mogłem mu zaufać, o
czym świadczyło że opowiedziałem mu o Gerardzie. Nie powiedziałem mu o mojej
orientacji. Każda moja wiadomość była bardzo przemyślana, starałem się pisać
tak, żeby nie mógł zorientować się że mam na myśli chłopaka. Wiem, że mogło to
być podejrzane, jednak tłumaczyłem się, tym że nie chce już myśleć o tej osobie
tak teraz. Austin nie był dociekliwy i po prostu dał mi się wygadać, potem coś
doradził i rozśmieszał. Był wspaniały. Myślę, że mógłbym powiedzieć mu o tym,
że jestem gejem, a on by to w pełni zaakceptował.
- Tak, na
końcu tej ścieżki, mamy rozłożony obóz.
Po chwili
przypomniałem sobie, że przecież nie byłem tu sam.
-
Przepraszam, zapomniałem was sobie przedstawić, to Lindsay – moja siostra,
Jamia, Alicia, Christa, Bob, Ray i Gerard – wskazywałem kolejno na moich
przyjaciół.
- My już
mieliśmy przyjemność się poznać – powiedziała Lyn-z
- Jak bym
mógł zapomnieć – odpowiedział szarmancko Austin – więc co tu robicie?
- Szukamy
drewna na opał, a pro po to musimy już wracać – powiedział gorzko Gerard
A tego co
ugryzło, za każdym razem jak chociażby wspomniałem mu o chłopaku to robił się
strasznie opryskliwy i zgorzkniały.
- Gee ma
chyba racje, musimy zanieść to co już mamy do obozu
- Jak
będziecie mogli to przyjdźcie do nas, możemy sobie zagrać – zaproponował Tino
- Świetny
pomysł, pogadamy z panią Janet, myślę że nas puści – powiedziała Jamia
- W takim
razie czekamy na was – uśmiechnął się Aaron
Szybkim
krokiem udaliśmy się ścieżką do naszego obozu. Po drodze zebraliśmy jeszcze
parę gałęzi. Gdy wkroczyliśmy na polanę, zauważyliśmy, że wszystkie namioty już
stały, a nasza klasa w większości była na plaży. Chłopaki wygłupiali się w
jeziorze, a dziewczyny korzystały z ostatnich promieni słońca. Pani Martinez siedziała
pod baldachimem i układała jedzenie na stoliku. Odłożyliśmy to co zebraliśmy na
stosik i razem z dziewczynami poszedłem do nasze opiekunki.
- Miśki
widzę, że zebraliście tego dość dużo, bardzo dobrze, odpocznijcie sobie teraz
- No
właśnie my w tej sprawie – zaczęła Lyn-z – bo tutaj niedaleko zatrzymali się na
biwak nasi znajomi i chcieliśmy zapytać, czy możemy tam do nich pójść?
- Hmmm...
Wiecie co, bo teoretycznie to powinnam mieć was cały czas na oku, ale bez
przesady, jesteście już prawie pełnoletni. Idźcie, tylko wróćcie za jakąś
godzinkę, bo zrobimy ognisko i będzie kolacja.
- Niema
problemu, dziękujemy pani!
Z dobrymi
wieściami udaliśmy się do reszty naszych przyjaciół, którzy siedzieli wokół
kręgu przygotowanego na ognisko.
-
Idziemy! – krzyknęła Christa
Wszyscy
wstali i ruszyli w stronę ścieżki, tylko nie Gerry.
- Gee, a
Ty? – zapytałem
- Ja na
razie zostaje. Boli mnie coś noga. Odpocznę trochę, może potem do was dołączę
- To co
poważnego?
- Nie,
pewnie tylko nadwerężyłem, idź już Austin czeka.
To
ostatnie ewidentnie było powiedziane złośliwe. Nie chce mi się także wierzyć w
bajeczkę z bolącą nogą, ale to już jego sprawa. Nie będę go do niczego zmuszał.
Podbiegłem do reszty i ruszyliśmy w stronę lasu.
***
- 15:5 –
krzyknąłem dotychczas owy wynik meczu, którego byłem sędzią.
Od razu
jak się pojawiliśmy, wybrane zostały składy drużyn. Była nas nieparzysta
liczba, więc od razu oczywiście z wielkim bólem serca, zdecydowałem, że to ja
będę siedział i liczył punkty.
Wygrywała
drużyna mojej siostrzyczki, w której składzie był Austin, Aaron, Alicia i Ray.
Atmosfera
była świetna. Na początku trochę obawiałem się wtargnięcia pomiędzy kolegów
Austina, ale chłopaki byli bardzo otwarci i od razu zaczęli traktować nas jak
starych, dobrych znajomych. Po moich przyjaciołach, również widać było, że się
dobrze czują w ich towarzystwie, a dowodem może być chociażby to, że po
parunastu minutach Lyn-z z Jamią zaczęły się zachowywać tak jak to mają w
zwyczaju czyli pełno pocałunków i czasem jakieś dwuznaczne wypowiedzi. Na
początku chłopaki myśleli, że one tak czysto po „przyjacielsku”, jednak one
szybko wyprowadziły ich z błędu.
- A
szkoda, bo Jamia, jesteś naprawdę bardzo ładna – powiedział kokieteryjnie Phil
- I cała
moja – odpowiedziała tryumfalnie Lindsay
-
Pasujecie do siebie - podsumował Austin
Dalsze
rozmowy odbywały się w równie miłej tonacji. Okazało się, że mamy przyjemność
spędzać to popołudnie z całym składem zespołu Of Mice & Men. Oczywiście nie
obyło się, od zaproszenia nas na niedzielny koncert.
- 24:10,
piłka meczowa – krzyknąłem
Teraz
serwował Austin. Podczas tego meczu, jeszcze nikomu nie udało się przyjąć jego
serwu. Z wielką przyjemnością mi się go obserwowało. To w jaki sposób napinał
mięśnie, podrzucał piłkę i ją odbijał był idealny. Mógłbym tak na niego patrzeć
cały dzień, a i tak było by to dla mnie za mało. Nie ma co się oszukiwać Austin
nie perfekcyjny. Nie mówię, że się w nim zadurzyłem. To tylko moje obserwacje.
Nic więcej, na razie....
Z moich
przemyśleń wyrwał mnie wibrujący telefon. Spojrzawszy na ekran, zobaczyłem, że
dostałem wiadomość od Gerarda
„Niedługo zaczynamy ognisko, wracajcie lepiej”
- My już
chyba musimy lecieć – powiedziałem tak, aby moi towarzysze mnie usłyszeli – Gee
napisał, że niedługo zaczyna się ognisko.
- A
przyjdziecie jeszcze? – spytał się mnie Austin
- Raczej
nie, mamy pełnić warty przy ognisku i mieliśmy plan nie spać przez całą noc.
- A my do
was możemy przyjść? Chętnie zjadłbym pieczony chleb – uśmiechnął się chłopak.
Jego
uśmiech też jest perfekcyjny. Dobry boże, za jakie grzechy....
- Możecie
tak przed północą przyjść, pani Janet nie będzie miała nic przeciwko, a my
wtedy zaczynamy nasze warty, więc reszta klasy pewnie już w namiotach będzie
- W takim
razie do zobaczenia – puścił mi oko i odszedł, w kierunku swojego namiotu.
Gdy się
oddalał, to jeszcze chwilę go obserwowałem. Niewątpliwe był bardzo wysoki.
Znaczy dla kogoś o tak karłowatym wzroście jak mój. Dzisiaj ubrany był w
czerwoną koszulkę bez rękawów, z wyciętym dekoltem, czarne dopasowane rurki i Conversy tego samego koloru. Fryzura ułożona w artystyczny nieład dodawała mu
zadziorności. A ja jak zaraz nie opanuję swojej zbyt daleko pędzącej wyobraźni
to się walnę w ten pusty łeb. No Frank nie ma co, ledwo co się po jednym
chłopaku pozbierałeś, a już myślisz o innym, zresztą tym, który był twoim
pocieszycielem. Muszę się powstrzymywać.
- Zamknij
usta, bo zaraz Ci ślinka pocieknie braciszku
Lyn-z
zawsze znajdzie się w dobrym miejscu i czasie, żeby mogła sobie ze mnie później
żartować.
- Nie przesadzaj
- Ja
przesadzam? To ty masz wzrok jakbyś chciał go rozebrać tu, na miejscu
Przewróciłem
oczami. Kobiety, to jednak mają zbyt bujną wyobraźnię.
- Dobra
nie gadajmy o tym tutaj
- W
czasie ogniska Cię w takim razie porwę
- No to
może Ci się nie udać, bo chłopaki przyjdą
- Już się
umówiliście? Ale to fajnie, polubiłam ich, może być wesoło – po tych słowach
pocałowała mnie w policzek i dogoniła dziewczyny. Ja szedłem z tyłu podziwiając
piękno lasu.
***
- Ray,
idioto przestań! – krzyknęła Christa
Po naszym
powrocie, okazało się, że ognisko rozpocznie się dopiero za godzinę, więc
spokojnie mogliśmy jeszcze grać chłopakami w siatkówkę. Gerard tylko
niepotrzebnie wywołał alarm. Mieliśmy czas wolny, który każdy pożytkował jak
chciał. Większość chłopaków grała w
piłkę nożną, wykorzystując kilka gałązek jako bramki. Parę osób
siedziało w namiotach, a reszta poszła do sklepu, który był bardzo blisko. Moi
przyjaciele postanowili skorzystać z jeziora i wygłupiali się w wodzie. Na
początku weszli tam tylko Ray, Bob, Alicia, ale później dzięki sile perswazji
reszta dziewczyn i Mikes dołączyli do nich. Ja siedziałem na plaży i
obserwowałem jak Ray podtapia Christe. Dziwię się, że ona jeszcze się nie
zorientowała, że chłopak ją podrywa. Przecież to widać gołym okiem. Flirtujący
Ray zachowuje się jak mały chłopiec, co moim zdaniem jest nawet urocze. No może
pomijając zdarzenie, kiedy włożył sobie cukierka do nosa.
- Jak z
dziećmi – usłyszałem za swoimi plecami głos Gerarda.
- Słodcy
są
- Może i
tak, ale nie mogą tego załatwić w normalniejszy sposób, przecież są w liceum,
zaprosił by ją na rankę czy coś, a nie urządza jakieś podchody.
- Taki
mądry jesteś? A ty zaprosiłeś gdzieś Mary? – wyrwało mi się
- A co to
ma za znaczenie? Ale jeśli chcesz wiedzieć to jeszcze nie, zrobię to jak
wrócimy – powiedział to w taki sposób, by zaakcentować drugą cześć swojej
wypowiedzi
Zrobiło
mi się trochę głupio, bo przecież nie chciałem się już z nim kłócić o takie
rzeczy. Miałem sobie odpuścić. Pójść za radą Lindsay.
-
Przepraszam, wymsknęło mi się. Jak twoja noga?
- Jaka
no... A no tak, już lepiej dzięki
A nie
mówiłem, że ściemniał
- Gee, po
co mnie kłamiesz, czemu po prostu nie powiedziałeś, że nie chcesz iść z nami?
- Naprawdę
mnie trochę bolała – po jego minie zauważyłem, że się speszył – poza tym po co
miałbym tam iść
-
Poznałbyś kolegów Austina, są naprawdę super, a w ogóle to i tak będziesz miał
okazję ich poznać, bo przyjdą do nas około północy
- Ale jak
to przyjdą? – po głosie wyczułem, że był lekko zdenerwowany
- No
zaprosiliśmy ich
- Widzę,
że już kompletnie szans przy nim nie mam – burknął, po czym wstał i szybkim
krokiem udał się w stronę namiotów. Poszedłem w jego ślady i go dogoniłem
- O czym
ty mówisz? Przy kim szans nie masz?
- Nie
udawaj, przy Austinie, a przy kim?
- Dalej
nie rozumiem, co on takiego robi?
- Zabiera
mi Cię! To mi się kiedyś zwierzałeś, to ze mną gadałeś w nocy przez smsy, a
teraz nawet kiedy razem w pokoju jesteśmy, ba nawet w jednym łóżku śpimy, to ty
i tak ze mną zamienisz tylko parę słów, bo masz cały czas telefon w ręce.
Myślałem, że teraz jak na biwak pojedziemy to będzie inaczej, ale nie bo Austin
jest wszędzie.
- Po
pierwsze to się uspokój. Nikt mnie Tobie nie zabiera. Cały czas tu jestem,
również dla Ciebie. A poza tym jeśli chciałbyś ze mną porozmawiać, to czemu nie
zagadałeś? Odłożyłbym telefon. Nie raz mówiłem Ci ile dla mnie znaczysz. Nie
bez powodu wiesz o mnie wszystko, no może prawie – to ostatnie powiedziałem
prawie że szeptem – Zawsze możesz mi wszystko powiedzieć i nikt nie zmieni mojego
stosunku do twojej osoby, zawsze będziesz moim przyjacielem – po tych słowach
rzuciłem się mu na szyję. Od jego ciała biło przyjemne ciepło, które mógłbym
czuć przy sobie każdego dnia. Powoli już oswoiłem się z myślą, że Gerard jest
***
Tylko
moim przyjacielem. Czuję się z tym coraz lepiej. Podjąłem dobrą decyzję, jedyną
rzeczą, której żałuję, to to że nie podjąłem walki i nie powiedziałem mu o
swoich prawdziwych uczuciach. W czasie, kiedy w myślach karciłem się, za swoją
głupotę, Gerard odwzajemnił uścisk, mocniej mnie do siebie przyciągając. Po
chwili oderwaliśmy się od siebie, wymieniliśmy uśmiechami i poszliśmy do
miejsca, które przygotowane było pod ognisko.
- Chłopcy
jak dobrze, że jesteście – zawołała pani Janet – musicie mi pomóc, proszę
rozpalcie ogień.
- A ma
Pani chociaż zapałki? – zapytałem
-
Oczywiście, że tak, leżą na stoliku, obok chleba, weźcie je sobie
Gerard
zabrał zapałki, a ja poszedłem po parę gałązek na rozpałkę. Jestem naprawdę
ciekawy czy nam to wyjdzie. Żaden z nasz wcześniej nie miał do czynienia z
rozpalaniem ogniska, jedynie co to widzieliśmy to w programach telewizyjny.
Wygląda na to że właśnie z nich będziemy musieli czerpać naszą wiedzę.
- Słabo
to widzę – odparł Gee
- Oj nie
przesadzaj, nam nie wyjdzie?
Ułożyłem
gałązki w taki stosik jak na filmach i zabrałem od chłopaka zapałkę, po czym ją
odpaliłem.
- Chyba
nie wystarczy jej tam po prostu wrzucić
-
Sherlocku, ja wiem co robię. Wiem, że wziąłeś ze sobą szkicownik. Wyrwij z
niego jakiś nieudany rysunek, to będziemy mieli podpałkę.
Gerry
niechętnie wstał i poszedł po szkicownik. Ja w tym czasie męczyłem się nad
próbą rozpalenia ogniska. Trzy zmarnowane zapałki później pojawił się mój
przyjaciel z 3 zgniecionymi kartkami.
-
Zabrałem jeszcze zapalniczkę, na wypadek, gdyby zapałki się skończyły – rzekł
złośliwie
- Dobra,
dobra daj kartki
Odpaliłem
kolejny mały patyczek i ustawiłem nad niego papier, który bardzo szybko
„złapał” ogień. Szybko rzuciłem go na stosik licząc, że w końcu mi się uda.
- Chyba
Ci maluchu wyszło .
Jedna gałązka
„przejęła” płomienie i przekazała je kolejnym. Małe ognisko już się pało. Teraz
tylko pilnować, żeby nie zgasło
***
Wokół ogniska cały czas panował szum. Cała klasa
usiadła na pieńkach wokół ognia. Każdy coś jadł, gadał, śmiał się. Pierwszy raz
nasza klasa była tak zjednoczona. Nie widoczne były podziały. W trakcie tej
naszej „kolacji” Ray przyniósł gitarę i wtedy zaczęła się zabawa. Okazało się,
że każdy zna kawałek jakiejś piosnki, którą grał chłopak. A zaznaczyć muszę, że
były to piosenki biesiadne. Mogę się założyć, że w normalnych okolicznościach
nikt by się nie przyznał, że je zna. Panowała już ciemność. Zbliżała się 23:30
i powoli wszyscy zaczęli rozchodzić się do swoich namiotów. Pani Martinez już
dawno udała się na spoczynek, uprzedzając nas jedynie, żebyśmy pilnowali
rowerów, poza tym możemy siedzieć ile chcemy. I taki był plan. Dzisiaj całą noc
nie śpimy. Jutro już wracamy do domów, więc wtedy odeśpimy. Nagle poczułem jak
ktoś zakrywa mi oczy dłońmi.
- Zgadnij kto? – usłyszałem za prawym uchem melodyjny
głos, który owiał mój kark
- Austin nie wygłupiaj się
Odwróciłem się do chłopaka i ujrzałem jego piękny,
szeroki uśmiech, który lśnił w półmroku.
Po chwili dostrzegłem również Tino, Aarona i Phila.
Phil miał w ręce gitarę, a Tino reklamówkę.
- Pomyśleliśmy o rozrywce, jednak widzę, że już ją
macie – odparł Aaron, spoglądając na Raya – ale za to przynieśliśmy coś na
rozluźnienie – wskazał na przeźroczystą reklamówkę, z której wystawały puszki z
piwem. Tino rozdał każdemu po dwa „napoje” i zajął miejsce koło Boba. Teraz
kiedy już wszyscy siedzieliśmy, zabawa mogła się zacząć.
- A podobno nie chciałeś mnie demoralizować –
powiedziałem do Austina, znacząco spoglądając na alkohol.
- Dlatego ty nie dostaniesz – odparł pokazując uroczo język
i zabrał mi puszkę z ręki
- Ej no
- Jedno Ci wystarczy – odrzekł, po czym zaczął je
sączyć.
- To może coś zagramy jak mamy dwie gitary? –
zaproponował Phil
- Ja na razie pasuje, ale może wy zrobilibyście nam
mały koncert, no wiecie taki przedsmak przed niedzielą
- Tak, to świetny pomył – odpowiedziałem
- To nas pierwszy akustyczny koncert panowie –
powiedział uśmiechnięty Austin
Ten człowiek jest niesamowity. Ilekroć z nim rozmawiam
od razu się uśmiecham. Jego pozytywne nastawienie mi się udziela, a gdy tylko
na niego spojrzę, kiedy się uśmiecha, to automatycznie moje usta są już wygięte
w wielki łuk
***
Chłopaki grali dla nas dobre pół godziny. Głównie to
śpiewał Aaron, ale było też parę piosenek, które należały do Austina. Wsłuchując
się w jego barwny, męski głos zatracałem się w nim. W oddali słyszałem
delikatne dźwięki gitary, ale na pierwszym planie był tylko on i ja. Czułem
się, tak jakby śpiewał dla mnie. Tylko dla mnie. To było coś niesamowitego. Ich
utwory był perfekcyjne. Teksty i melodie idealnie ze sobą współgrały. Gdyby
zmienić choćby jedną nutę w linii melodycznej, wszystko by runęło.
- Po tym, to na pewno przyjdziemy na koncert –
powiedziała Lyn-z
-A kiedy i gdzie gracie – wtrącił się nagle Gerard,
który pojawił się znikąd. Kompletnie nie zauważyłem kiedy wyszedł.
- W niedziele, Frank ma adres, zapraszamy –
odpowiedział mu bardzo mile Austin
Gee usiadł bezpośrednio naprzeciwko nas.
- Może się zjawię – po tonie jego głosu poznałem, że
starał się być równie uprzejmy jak Austin. Starał się i to ważne. Poniekąd
rozumiałem jego obawy, bo tak samo czułem się jak to on był z Mary.
Atmosfera z każdą chwilą robiła się coraz lepsza.
Wszyscy byli zabsorbowani rozmową o muzyce, którą każdy z nas kocha. Ray
opowiadał różne ciekawostki na temat zespołów. Po chwili Tino rozmawiał już z
Bobem na temat perkusji, Aaron, Alicia i Mikey dyskutowali na temat basów a Phil
z Rayem, Lyn-z i Jamią mówili o gitarach. Co chwila ktoś się śmiał. Jedynie
Gerard siedział sam i patrzył w ogień.
- Frank, nie chciałbyś się może przejść? – zapytał
Austin
- Z chęcią
Wstaliśmy i ramię w ramię wyruszyliśmy przed siebie.
Noc była piękna. Cisza, jaką owiany był las,
przerywana była szelestem drzew, spowodowanym przez delikatny wiatr. Na
bezchmurnym niebie zaobserwować można było wszystkie gwiazdozbiory. Droga jaką
szliśmy była usypana piaskiem. Po naszej lewej stronie rozciągało się spokojne
jezioro, w którym odbijało się światło księżyca. Wszystko wyglądało jak z
najromantyczniejszego filmu prosto z Hollywood.
- Ale tu pięknie – przerwał ciszę Austin – Frank ja
chciałbym z Tobą poważnie porozmawiać.
Przystanął i spojrzał na mnie
- Odkąd Cię poznałem, nie mogę przestać o Tobie
myśleć. Z początku myślałam, że to tylko wyrzuty sumienia mną targają, ale
przez te dwa dni kiedy ze sobą pisaliśmy zrozumiałem że naprawdę Cię lubię i w
pewien sposób przywiązałem się do twojej osoby. Dlatego chciałbym Ci powiedzieć
to już teraz. Frank bo wiesz... ja jestem gejem. Za nim coś powiesz, zrozumiem
jeśli teraz uciekniesz albo sam nie wiem co, po prostu chciałem Cię wcześniej
uprzedzić, bo nie chciałbym żeby w naszej znajomości były jakieś
niedopowiedzenia.
Jestem pod wielkim wrażeniem. Chłopak zna mnie od 5
dni i mówi mi o swojej orientacji seksualnej. Muszę się jednak z nim zgodzić.
Ja również się do niego przywiązałem. Jeszcze na nikogo tak szybko się nie
otworzyłem jak na niego. Już po pierwszym dniu znajomości opowiedziałem mu o
swoich problemach. Wydaje mi się, że spowodowane jest to aurą, jaką Austin
„rozsiewa” wokół siebie. Przy nim czuję się bezpiecznie. Jakbym znał go od
zawsze i mógł powiedzieć wszystko. Skoro on się na to zdobył to czemu ja nie
mogę?
- Austin bo wiesz.. to znaczy bardzo się cieszę, że mi
ufasz i mówisz o tym. Ja również Cię lubię dlatego też powiem Ci prawdę, też
jestem gejem – odpowiedziałem z powagą w głosie
- Domyślałem się – odparł chłopak mierzwiąc moje włosy
- Ale jak to? – zapytałem zaskoczony – po czym?
- Po pierwsze to w jaki sposób patrzyłeś na Gerarda,
pod sklepem, kiedy szedł ze swoją dziewczyną. To nie był tylko wzrok
zazdrosnego przyjaciela, a poza tym raz kiedy pisaliśmy, widziałem jak starasz
się nie ujawnić płci tej osoby, a gdybyś był hetero otwarcie przyznałbyś się,
że to dziewczyna
- No to sobie wyjaśniliśmy. A ktoś poza mną wie, że
wolisz chłopców?
- Tylko chłopaki z zespołu, a w twoim gronie?
- Lyn-z i Jamia, reszcie powiem, kiedy nadejdzie
odpowiednia chwila
- Boisz się ich reakcji? – zapytał z troską
- Trochę tak, znaczy niby mówili że są tolerancyjni,
ale jednak obawiam się, co powiedzą, kiedy to ktoś z ich bliskiego towarzystwa
okaże się „inny”
- Nie wydaje mi się, żeby Cię odrzucili. Wydajecie się
być ze sobą bardzo zżyci. Jak rodzina.
- Być może masz racje, ale jednak wolę poczekać.
Wracajmy już proszę, zrobiło mi się trochę zimno.
Gdy to powiedziałem, Austin zdjął z siebie swoją
czarną bluzę i zarzucił ją na moje barki.
- Ale teraz Tobie będzie zimno
- No coś ty, ja gorący chłopak jestem – puścił mi
oczko
Po tych słowach chłopak, chwalił mi się tandetnymi
tekstami na podryw. Co jeden to lepszy. Ze śmiechu do oczu napłynęły mi łzy i
nim się obejrzałem byliśmy już z powrotem przy ognisku. Gdy „przejeżdżałem”
wzrokiem po wszystkich moja uwaga zatrzymała się mimowolnie przy Gerardzie.
Mimo odległości jaka nas dzieliła, czułem jego wzrok na sobie. Odwróciłem głowę
i szedłem dalej w kierunku pieńka, na którym siedział już Austin. Uśmiechnąłem
się, gdy zobaczyłem jego wzrok pełen radości i sympatii. Poprawiłem jego bluzę,
na swoich ramionach i wtedy poczułem jego zapach. Tak to była dobra decyzja.