wtorek, 22 października 2013

One-Shot Frerard

Mój pierwszy One Shot, mam nadzieje że znajdzie się osoba, której się spodoba. Możliwe błędy, za które z góry przepraszam :) Miłego czytania :)    

Kolejna nudna lekcja. Jak zawsze zajmowałem ostatnią ławkę pod oknem. Sam. Słowa wypowiadane przez nauczycielkę fizyki nie docierały do moich uszu. Skupiony byłem tylko na nim. Moja pierwsza prawdziwa miłość. Siedział w środkowym rzędzie otoczony swoimi znajomymi, przyjaciółmi. W naszej szkole traktowany był jak Bóg. Wszyscy mieli dla niego respekt. Było tak od początku liceum i nawet nie wiem skąd się wzięło. Może dzięki temu, że był tak otwarty na innych ludzi. Jednak nie był taki jak wszyscy otaczający go znajomi. Wyróżniał się pod każdym względem. Zaczynając od wzrostu. Był najniższy w klasie co czyniło go moim zdaniem jeszcze bardziej uroczym. Ciało ozdobione sporą ilością tatuaży i kolczyk w wardze dodawały mu buntowniczego zadziornego wyglądu. Nie ubierał się również jak na typowego amerykańskiego nastolatka przystało. Czarne rurki, koszulka z nadrukiem jego ulubionych zespołów, czarne conversy i przydługie czarne włosy z grzywką opadającą na twarz były jego znakiem rozpoznawczym. A kiedy popatrzyłeś w jego oczy nie mogłeś się od nich oderwać. Ta tajemniczość i bursztyn hipnotyzowały Cię od razu. I tak teraz na niego patrzę i myślę jak to wszystko zjebałem. Mogliśmy być razem, ale nie. Rok temu mieliśmy wykonać projekt na muzykę w parach. Mnie przydzielono do Franka. Musieliśmy skomponować piosenkę , a biorąc pod uwagę,że  Iero grał na gitarze a ja również nie byłem najgorszy w tym temacie to praca poszła nam lekko. Przez 2 tygodnie codziennie po szkole chodziliśmy raz do mnie raz do Franka. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy podczas tego zadania. Z czasem zorientowałem się, że poczułem do Franka coś więcej niż do zwykłego przyjaciela. Już od dłuższego czasu łapałem się na zerkaniu na chłopaków w innym kontekście niż tylko potencjalnych znajomych. Mało co która dziewczyna mi się podobała jednak nie mówię że żadna. Byłem biseksulistą z większą przewagą homoseksualności. Po zaliczeniu zadania dalej się spotykaliśmy. Pomagaliśmy sobie nawzajem w lekcjach i nie tylko. Dużo rozmawialiśmy, mogłem go lepiej poznać, Dzięki temu dowiedziałem się, że jesteśmy bardzo do siebie podobni. Z przyjaźni z Frankiem czerpałem również inne korzyści niż pierwszy przyjaciel, którym nie był mój młodszy brat. Nie mogę ukryć że byłem gnębiony w szkole. Wiele razy wracałem poobijany do domu. Rany fizyczne jak siniki szybko znikały z mojego ciała, jednak uraz na mojej słabej już psychice pozostanie na bardzo długo. Jednak kiedy zacząłem się spotykać z Iero w szkole nikt mnie nie tykał. Byłem po prostu niewidzialny dla nikogo. Niewątpliwie była to zasługa Franka. Pewnego dnia kiedy chłopak przepisywał ode mnie notatki z chemii strącił pojedyncze kartki na ziemię. Wtedy to się stało. Oboje się po nie schyliliśmy i nasze twarze były na jednakowym poziomie. Jego usta niebezpiecznie zbliżały się do moich. Nie wycofałem się. Nasze wargi się złączyły. On zaczął delikatnie muskać moje. Po chwili pogłębił pocałunek a ja mu w tym nie przeszkodziłem. Kiedy brakło nam tchu odsunęliśmy się od siebie. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. W jego pięknych bursztynowych oczach widziałem iskry radości i zawstydzenia. Pomimo radości, która mnie wypełniała zacząłem tego żałować. Bałem się konsekwencj naszego postępowania. Nie chciałem, żeby Franka spotkało to samo co nie. Nie chciałem, żeby był bity i poniżany jak ja, jeżeli ktokolwiek dowiedział by się o naszym pocałunku, a wiem ilu homofobów mieści nasza szkoła. Podniosłem się z ziemi i ruszyłem w kierunku drzwi wyjściowych. Gdy miałem nacisnąć klamkę i opuścić pomieszczenie, ostatni raz spojrzałem na przyjaciela. To co dostrzegłem na jego twarzy oraz w oczach sprawiło, że poczułem się jeszcze gorzej. Był zdziwiony, rozczarowany. I to ja do tego doprowadziłem. Nie chciałem tego ale to wszystko robiłem dla niego.
Otworzyłem oczy i oślepiło mnie rażące światło. Zamrugałem parę razy. Po chwili mogłem dostrzec, że pomieszczenie jest całe białe. Poza łóżkiem, na którym leżałem i stolika obok nic tu nie było. Z łatwością domyśliłem się, że jestem w szpitalu. Chciałem się podnieść do siadu, jednak nie mogłem. Byłem cały obolały, dodatkowo na nodze miałem gips do kolana a rękę usztywnioną. Obróciłem głowę i w szybie okna mogłem dostrzec, że mam szwy przy brwi. Kiedy tak się sobie przyglądałem do pokoju wszedł młody mężczyzna ubrany w długi biały fartuch.

-Gerard proszę nie zostawiaj mnie – powiedział drżącym głosem. Po jego policzku zaczęła spływać pojedyncza łza.
-Przykro mi – po tych słowach zdecydowanym krokiem opuściłem jego dom. Przez parę dni Franek próbował się ze mną skontaktować- dzwonił, pisał ale to na nic. W szkole także go ignorowałem. Od tamtej pory nie zamieniliśmy słowa, unikamy siebie wzajemnie. Czasami gdy nasze spojrzenia się spotykają widzę w nich to samo co tamtego dnia, gdy go zostawiłem – smutek, żal, rozczarowanie. Moje przemyślenia zakończył dzwonek, informujący moją klasę, o skończeniu lekcji. Jako pierwszy wyszedłem a raczej wybiegłem z klasy i ruszyłem w stronę swojej szafki gdzie zostawiłem niepotrzebne książki i zeszyty. Kiedy wyszedłem ze szkoły usłyszałem jak ktoś woła moje imię. Z każdą chwilą głos stawał się wyraźniejszy i już wiedziałem do kogo należy. Odwróciłem się a za mną biegł Franek. Założyłem słuchawki na uszy, kaptur na głowę i przyspieszyłem kroku. Nie specjalnie chciałem z nim rozmawiać pomimo tego że moje uczucie które pojawiło się rok temu wcale nie zmalało. Byłem tak pogrążony w myślach że nawet nie zauważyłem zbliżającego się samochodu...

-Witam panie Way. Jestem doktor James Martinez. Wpadł pan pod samochód. Na szczęście nic bardzo poważnego się nie stało. Oprócz złamanej nogi, uszkodzonego barku, przeciętej skóry na twarzy i paru siniaków rzecz jasna. Będziemy mogli pana wypuścić za dwa być może trzy dni. Przeprowadzimy jeszcze parę badań i będziemy obserwować czy aby na pewno wszystko jest w porządku. Pańska mama będzie tu dopiero za około 30 min. Mogę wpuścić tu pańskiego przyjaciela? Czeka tu już od godziny, odkąd pana tu przywieźli.
-Tak doktorze – odpowiedziałem zdziwiony, bo kto prócz mojego braciszka mógł tu siedzieć a on przecież jest teraz w innym mieście na obozie naukowym.
Lekarz wyszedł w sali i usłyszałem tylko jak mówi żeby mnie nie przemęczać. Wtedy w drzwiach sali pojawił się on. Franek dokładnie taki jaki był w szkole tylko że teraz nie miał tego smutku w oczach. Teraz wyglądał na szczęśliwego, jakby kamień spadł mu z serca.
-Boże Gerard żyjesz! Tak się martwiłem. Kiedy zabierała Cię karetka miałeś
całą twarz w krwi i byłeś nie przytomny. Bałem się, że to coś o wiele gorszego
-Martwiłeś się o mnie ? - zapytałem jak głupi, bo przecież to powiedział, ale wolałem się upewnić
-Oczywiście że tak! Co to za pytanie?
-Nie rozmawialiśmy od roku dlatego się dziwię
-Dla mnie to nic nie zmieniło. Dalej czuję do ciebie to samo co rok temu podczas naszego ostatniego normalnego spotkania
-Nie rozmawiajmy o tym – nie chciałem żeby zaczynał tą rozmowę bo wiedziałem, że tu nie będę miał możliwości, by go zbyć.
-A właśnie, że porozmawiajmy! Teraz mi przynajmniej nie uciekniesz. - powiedział trochę zirytowanym głosem i przysunął sobie krzesło.
-Proszę wytłumacz mi co się wtedy stało. Dlaczego mnie zostawiłeś? Dlaczego nie chciałeś chociażby zapomnieć i kontynuować tylko przyjaźni? Dlaczego do cholery nie przerwałeś mi tego pocałunku kiedy go zacząłem? Czy może po prostu chciałeś zobaczyć jak to jest całować osobę tej samej płci? Powiedz mi proszę teraz już wszystko zniosę – po wypowiedzeniu tego spuścił głowę
-Nie nie nie! Na pewno nie chciałem Cię wykorzystać - oburzyłem się
-To proszę wytłumacz mi to
-Zrozum ja to zrobiłem dla Ciebie
-Dla mnie?! Dla mnie?! Czyli mam rozumieć że to dla mnie zniszczyłeś to co utworzyło się między nami?
-Nie chciałem żeby Ci się przez to mogła stać krzywda – nie wiedziałem już co mam mówić
-Niby jaka krzywda? Martwiąc się o to czy stanie mi się krzywda ty mi ją uczyniłeś. Złamałeś mi serce, a to jest gorszy ból niż fizyczny, uwierz mi. Za każdym razem kiedy widziałem Cię w szkole cierpiałem, bolało mnie, że osoba z którą połączyła mnie tak silna moim zdaniem więź odrzuca mnie z dnia na dzień, bez słowa wytłumaczenia, i jeszcze kiedy to ja chciałem z tobą porozmawiać nawet nie koniecznie o tym po prostu chciałem odbudować przyjaźń ty mnie ignorowałeś i nie raz byłeś opryskliwy. Uwierz Gerard to było najgorsze co mogłeś mi zrobić – podniósł głowę i dostrzegłem, że jego oczy są zaszklone
-Nie chciałem Cię zranić. Bałem się, że przez ten pocałunek możemy się stać kimś więcej niż przyjaciółmi a jeśli takie coś by wyszło w naszej szkole nie mielibyśmy życia. I to nawet nie chodzi o mnie tylko o Ciebie.
-Martwiłeś się czyli znaczę coś dla Ciebie? - nagle złagodniał i zobaczyłem w nim iskrę nadziei
-Tak Frankie znaczysz dla mnie cholernie dużo. Nie ma dnia w którym bym o Tobie nie myślał. Nie wiem co się działo przez większość lekcji w szkole bo nie mogłem oderwać od Ciebie wzroku. Jesteś niesamowitą osobą. Codziennie żałowałem mojej decyzji, że wtedy wyszedłem. Jednak myśl o tym, że jesteś bezpieczniejszy sprawiała, że czułem się odrobinę lepiej. Każdej nocy widziałem twoją drobną osobę w moich snach. Czasami byliśmy szczęśliwi – razem. Cieszyliśmy się sobą wzajemnie. Kiedy indziej siedziałeś podkulony w kącie pomieszczenia i płakałeś. Zawsze powtarzałeś to samo – Że mnie nienawidzisz. Musisz jednak wiedzieć, że pocałunku wcale nie żałuje jako czynu. Gdy to zrobiliśmy jeszcze bardziej umocniłem się w przekonaniu co do Ciebie czuję. Ja Cie po prostu Kocham. Rozumiesz kocham. I nic tego nie zmieniło. To że widziałem Cię czasem z dziewczynami, które miałem ochotę odepchnąć z całej siły od twojej cudownej osóbki. Nie mogłem patrzeć jak się do Ciebie kleiły. Wiele razy kiedy zostawałem sami z moimi problemami, gdy czasami wracałem do domu pobity przez twoich znajomych, brakowało mi twojego uścisku, którego nieraz doświadczyłem jeszcze jako przyjaciel. Pamiętaj nic nie zmieni moich uczuć do Ciebie bo jesteś moją jedyną nadzieją, moja pierwszą, prawdziwą i jedyną miłością – kiedy to mówiłem łzy same spłynęły mi do oczu. Nigdy nikomu tego nie mówiłem. Pierwszy raz się tak otworzyłem przed kimkolwiek i cieszę się, że był to Frankie. W tym czasie on zbliżył swoją dłoń do mojego policzka i starł pojedynczą łzę. Patrzył mi głęboko w oczy. Wydawał się wzruszony i zadowolony z tego co usłyszał.
-Nigdy nie słyszałem tak wielu przyjemnych rzeczy na swój temat. I to jeszcze od kogoś takiego. Aż nie wiem co powiedzieć. Na pewno nie powinieneś podejmować decyzji za mnie. Pocałowałem Cię i uwierz mi przemyślałem to już wcześniej i wiedziałem jakie będą tego konsekwencje. Gerard, ja... też Cię kocham najmocniej na świecie. Z dnia na dzień coraz bardziej. Proszę nie każ mi iść przez to życie samotnie. Wiem że nie jest to zbytnio sprzyjające i komfortowe miejsce do tego typu rozmów ale Gerard czy możemy spróbować być razem. Uwierz mi nie ma rzeczy, której chciałbym bardziej, bo tylko w twojej obecności czuję się bezpiecznie – Jedyne co mogłem zrobić w tej chwili to nie zwracając uwagi na ból barku usiadłem i pocałowałem w policzek tego malutkiego osobnika który siedział obok mnie na krześle i szepnąłem mu do ucha :
-Jeśli zostaniesz mogę czekać nawet całą noc. Zanim znajdziemy naszą drogę w ciemności i z dala od krzywd, możesz ze mną uciec kiedykolwiek zechcesz